Strony

środa, 10 lipca 2019

"Czarnobylksa modlitwa. Kronika przyszłości" - Swietłana Aleksijewicz ["o Czarnobylu wolelibyśmy zapomnieć, bo przed nim skapitulowała nasza świadomość"]


O Czarnobylskiej modlitwie słyszałam od wielu lat, nawet nie wiem od ilu mam ją na półce. Długo. Kupiłam, bo słyszałam, że świetna. Zdążyła przeczytać ją moja Mama, ale jak zaczęła mi relacjonować co przeżywała, to chyba miałam dosyć. Później, kilka lat temu moja siostrzenica zainteresowała się tematem elektrowni, zapytała cioteczki co ma i pierwsze o czym pomyślałam to właśnie ta książka. Agatka książkę mi oddała, musze tylko zapytać czy przeczytała. A ja ciągle się bałam. W końcu serial, inna książka i stwierdziłam, że dobra, przecież nie wyskoczy z książki szkodliwe promieniowanie i mnie nie zabije, nie ma tam też tajemnego portalu który przeniesie mnie do ruin bloku nr cztery. Takich wrót tam nie ma, ale są wrota do innego stanu świadomości. Około dwieście stron w cztery dni, a ile tygodni jeszcze będę to przeżywała?



UWAGA!!! Książka została wcześniej wydana pt.:"Krzyk Czarnobyla".
"26 kwietnia 1986 o godzinie pierwszej minut dwadzieścia trzy i pięćdziesiąt osiem sekund seria wybuchów obróciła w ruinę reaktor i czwarty blok energetyczny elektrowni atomowej w położonym niedaleko granicy białoruskiej Czarnobylu. Katastrofa czarnobylska była najpotężniejszą z katastrof technologicznych XX wieku."Dwadzieścia lat później Swietłana Aleksijewicz wróciła do Czarnobyla. Rozmawiała z ludźmi, dla których ten dzień był końcem świata, którzy żyć nie powinni, ale przeżyli i żyją, bo żyć trzeba. A oni opowiedzieli jej o tym, co wydarzyło się wtedy, i o tym, co jest tam dziś. O ponad dwóch milionach Białorusinów, których zapomniano przesiedlić poza strefę skażoną, o dzieciach bez włosów, o zwierzętach o smutnych oczach, które zamieszkały w porzuconych domach, o dziwnych stworach, które pojawiły się w rzekach i lasach. I o tym, że mimo wszystko ludzie chcą być szczęśliwi.Podobnie jak w książce o radzieckich żołnierkach wybitna białoruska dziennikarka stawia nas wobec bezlitosnej prawdy. To książka o apokalipsie, która nastąpiła pewnej kwietniowej nocy tuż za naszą wschodnią granicą.

Swietłana Aleksijewicz dostała w 2015 roku Literacką Nagrodę Nobla, to za co ją dostała: za polifoniczny pomnik cierpienia i odwagi naszych czasów właśnie taka jest ta książka. Aleksijewicz jeździ po Zonie, słucha ludzi, rozmawia nie tylko o katastrofie, ale o życiu tych których wysiedlono, tych którzy chyłkiem wrócili, tych którzy likwidowali. Ksiażke otwiera wywiad z żoną strażaka, co łączy ten reportaż z bijącym rekordy popularności serialem Czarnobyl. Ta historia przyprawia o dreszcze. Cała ta książka najpierw zamraża, jak ciekły azot, a później nas rozbija na kawałki. To zanurzanie w smole smutku, wściekłości. Smutek wiąże się z końcem pewnej epoki, wściekłość, gdy pomyślimy o arogancji władz, które nie pociągnęły problemu, bo ważniejsze było nie siać paniki, w końcu wszyscy kiedyś – na coś umrą. Aleksijewicz nie osądza, pokazuje nam człowieka tamtych czasów, który ufał władzy a teraz umiera, władzy która lekceważyła ostrzeżenia. Przeklęta ziemia, ziemia na której ludzie skazani są na umieranie, patrzą jak dookoła nich ginie wszystko, czekają na swoja kolej. Ziemia z której nie można uciec, bo przekleństwo niesiesz w sobie. Do tej książki powinni dawać flaszkę wódki.

Nie rozumiem dlaczego dopiero teraz tę książkę przeczytałam, nie epatuje drastycznymi obrazami, ale poraża, skuwa nas jak mróz taflę jeziora. Jest jako całość napisana genialnie. Głosy mamy z każdej strony, mówią dzieci, mówią starcy, mówi opozycja, mówią komuniści. Czarnobyl zmienił świat, zmienił mentalność, czy przyczynił się do upadku ZSRR? Są takie głosy, czy dopiero wybuch reaktora atomowego mógł rozsadzić ten system? Gdy czyta się o tym świecie, o ludziach którzy żyli w niemalże najgorszym miejscu na świecie, gdzie przetaczały się rewolucje, wojny, komunizm, a na końcu wybuchł reaktor, to robi się zimno. Energia atomowa dokonała hekatomby, która trwa, jak mściwy starożytny bóg który domaga się ofiary z każdego gatunku. A myśleliśmy, że możemy robić z Ziemią co chcemy, bo mamy czynić ją sobie poddaną.


Wszystko co napiszę o tej książce będzie wtórne, nijakie i miałkie. Chciałabym Wam tę książkę po prostu gorąco zareklamować, ostrzegając, że być może ją odchorujecie, ja już któryś dzień chodzę śnięta i podobno nie można się ze mną dogadać.


2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.