Strony

niedziela, 2 lutego 2020

"Słynne procesy II Rzeczypospolitej" - Helena Kowalik

Z uwagi na moje własne, ciężko zdobywane swego czasu wykształcenie lubię czytać książki, które mają coś wspólnego z prawem. Staram się wybierać te które są dobre, więc powieści z wątkiem prawniczym powinny być rzetelne, nie że od razu mogę się z nich nauczyć do egzaminu, ale fajnie gdyby nie robiły z naszego systemu prawnego kraju z grupy krajów zasad common law. Jakiś czas temu odkryłam istnienie reportaży sądowych, czyli prawie już wymarły gatunek, gdy gazety zatrudniały specjalnych ludzi do relacjonowania procesów. Świetne reportaże właśnie w tym stylu miałam okazję już czytać więc napaliłam się na niniejszą książkę z nadzieją, że to będzie coś w  tym stylu. 


Sceny z sali rozpraw przesuwają się przed oczami niczym kadry z prawniczego thrillera – publiczność szturmuje budynki sądów, polityka i zbrodnia rozpalają emocje, prasa podgrzewa nastroje, a adwokaci wygłaszają płomienne mowy. Na ławie oskarżonych wrogowie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej: dezerterzy, malwersanci, mordercy i szpiedzy. Niezwykły sądowy spektakl.
Dzięki mistrzowskiej narracji autorki czytelnik ma wrażenie, że znalazł się w samym centrum wydarzeń. Że oto uczestniczy w głośnych procesach II Rzeczypospolitej. Na ławie oskarżonych m.in.: Michał Rola-Żymierski, Eligiusz Niewiadomski, Jerzy Sosnowski. W rolach oskarżycieli i obrońców – tuzy ówczesnej palestry. W ławach dla publiczności – żywiołowe reakcje na zeznania świadków czy prokuratorskie wystąpienia. Słychać szmery, krzyki, wrzenie albo zapada martwa cisza...
Zbiór reportaży ukazujących lata 20. i 30. ubiegłego wieku przez pryzmat sali sądowej to lektura fascynująca i skłaniająca do refleksji.

II RP to okres dla wielbicieli historii prawa z wielu powodów ciekawy. Po pierwsze państwo odzyskuje niepodległość po ponad wieku, trzeba zunifikować prawo, poradzić sobie z różnymi systemami prawnymi, z brakiem kultury prawnej, a także dodatkowo z wieloma problemami rodzącego się państwa. Tak, bo tu dochodzimy do pierwszego problemu tej książki tytuł jest mylący, a właściwie nieprecyzyjny. Książka traktuje o procesach politycznych w których stroną była Rzeczpospolita, w szerokim tego słowa znaczeniu, gdyby książka była o najsłynniejszych procesach po prostu, nie wyobrażam sobie by brakło w niej sprawy Gorgonowej. Oczywiście są tutaj sprawy kryminalne, jak chociażby zabójstwa wysokich urzędników, ba nawet sprawa zabójstwa pierwszego prezydenta, ale te sprawy wiążą się ze sprawowaniem urzędu. Na wielki plus ktoś kto nie zna perfekcyjnie historii II RP zobaczy wiele spraw w nowej perspektywie, no i dowie się chociażby o mało znanych aspektach jak chociażby nakazy przyjmowania uchodźców z okresu wojny bolszewickiej(już sto lat temu słynna polska gościnność kulała), niewiele osób wie chyba, że po odzyskaniu niepodległości, ludzie którym car zabrał majątek za udział w powstaniach zwrócili się z roszczeniami o rekompensatę. Sporo ciekawych spraw o których więcej bym się dowiedziała.  

Zasadniczo książka jest ciekawa, ale moim głównym zarzutem jest to, że nie jest na temat i to jest sedno.  W książce jest mnóstwo dygresji. Wyobraźcie sobie, że czytacie którąś stronę o jakichś machlojach finansowych i już jesteście pewni, że to w końcu sprawa o tej malwersacji, a tu nie okazuje się, że to rozdział o zabójstwie tego, co było te machloje oskarżony, a na ten konkretny temat będzie maleńki akapit. Nawet sprawa zabójstwa Narutowicza, swoją drogą zbadana z uwagi na rangę sprawy, też bardziej się skupia na atmosferze w okolicach wyborów o zamieszkach przy wyborach o nastrojach społecznych, niż na samym procesie. Przyznacie, że to trochę nie na temat. Książka jest bogato ilustrowana, zdjęciami z epoki, ale mają one niewiele wspólnego z treścią, jakby było ich sporo, żeby zająć miejsce. We wspomnianym rozdziale o zabójstwie Narutowicza mamy zdjęcie Iłłakiewiczówny na której rękach zmarł Narutowicz, jej nazwisko nie pojawia się w kontekście procesu, nie pada nawet w tekście, ale jest, tak jak zdjęcie grobu zabitego prezydenta, nie ma za to zdjęcia Stepana Bandery w rozdziale o nim, ale jest zdjęcie innych Ukraińców. 
Dlatego czuję niedosyt, czuję się rozczarowana i potraktowana niepoważnie, można było napisać to inaczej. 

Książka recenzowana dla portalu Duże Ka

1 komentarz:

  1. Na początku chciałam ją przeczytać, ale czytając twoją recenzję. Lekko się zniechęciłam.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.