Strony

piątek, 11 lutego 2022

"Anne z Zielonych Szczytów" - Lucy Maud Montgomery [ czy autorka nowego tłumaczenia zasługuje na stos??]


Gdy pod koniec roku pojawiła się wiadomość, że wkrótce Wydawnictwo Marginesy odda do naszych rąk nowe tłumaczenie kultowej "Ani z Zielonego Wzgórza", nikt się nie spodziewał, że przełom stycznia i lutego upłynie pod kątem dyskusji na ten temat. Największa krytyka spotyka nową wersję, oczywiście z ust osób, które jeszcze nie miały tej książki w rękach, pojawiły się wątpliwej jakości tekstu o szczytującej Ani (naprawdę wywracam oczami z zażenowania) oraz o odbieraniu klasyki jej piękna, zubożeniu języka. Miałam pewny problem, bo jestem konserwatywna, moja Mama twierdzi, że bywam bardziej radykalna i staromodna niż moja Babcia, a naprawdę wielu prawicowych polityków mogłoby pójść do niej na przeszkolenie. Mam już za sobą swój pierwszy szok, gdy po raz pierwszy przeskoczyłam z tłumaczenia Naszej Księgarni na nowe wydania z Literackiego. Do tego wydania podeszłam z otwartą głową i nastawiona pozytywnie.


Jedna z najbardziej kultowych powieści wszech czasów teraz w nowym - najbliższym oryginałowi - tłumaczeniu.


Pierwsza część niezwykle popularnego cyklu powieści o przygodach rudowłosej Anne Shirley. Akcja powieści toczy się na Wyspie Księcia Edwarda w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Jedenastoletnia Anne opuszcza sierociniec i trafia do państwa Cuthbertów. Ich pierwsze spotkanie jest pełne emocji, ponieważ Anne miała być chłopcem i została adoptowana, aby pomagać w gospodarstwie. Marilla Cuthbert początkowo chce odesłać dziewczynkę, ale gadatliwa, obdarzona niezwykłą wyobraźnią Anne szybko zaskarbia sobie sympatię mrukliwego Matthew Cuthberta i ostatecznie zostaje w ich domu. Niedługo później poznaje Dianę Barry, z którą się zaprzyjaźnia, zaskakuje wszystkich przefarbowaniem włosów na zielono i dodaniem do ciasta waleriany zamiast wanilii. W jej życiu pojawia się także Gilbert Blythe, ale po tym, jak przezywa ją "Marchewka", nie może liczyć na zbyt wiele. Dodatkowo między nim a Anne trwa rywalizacja o tytuł najlepszego ucznia. Losy Anne to wiele zabawnych i zaskakujących sytuacji, które do dziś wywołują uśmiech na twarzach starszych i młodszych czytelniczek.


Pierwszy tom przygód Anne Shirley ukazał się w 1908 roku. Wielkim wielbicielem powieści był między innymi Mark Twain.

Gdy kilka lat temu moja Siostrzenica miała w szkole przerabiać przygody rudowłosej Ani, w domu wszystkie byłyśmy zachwycone, liczyłyśmy, że ta książka przełamie jej niechęć do czytania. W domu pękły trzy serca, gdy usłyszałyśmy, że to nudne i czym my się zachwycamy. Zrozumiałam, że Ania się zestarzała. Niedawno sama wróciłam do pierwszego tomu i też miałam wrażenie sentymentalnej dłużyzny, a to wydanie jest WOW. Naprawdę! Strasznie podoba mi się język. Anna Bańkowska decyduje się na niezwykle udany mariaż zachowania realiów epoki, z językiem, który nie brzmi jak z pamiętnika sentymentalnej prababki. Mało tego, chociaż ja zwykle płakałam (od pierwszego czytania), na rozdziale, w którym umiera Mateusz, tym razem płakałam rozdział przed i po, bo dałam się porwać atmosferze przełomów życiowych, marzeń, które konfrontuje życie. Na nowo zakochałam się w tej książce. Mam nadzieję, że w tym tłumaczeniu wyjdą pozostałe części tej serii.

to oczywiście część kolekcji.
Wszystko mam rozwleczone, bo ciągle jest w obiegu.


Co do wątków podnoszonych w dyskusjach. Tak Anne ja wciąż traktuję jako Anię, tak o niej myślę i tak czytałam jej imię. Zmiana tytułu, nie jest to pierwszy raz, kiedy zmieniono tytuł książki obecnej w kulturze (ongi było na rynku wydanie Rozsądek i romantyczność, czyli nowe tłumaczenie kultowej powieści Austen). Ten nowy tytuł jest adekwatny, bo ja pamiętam swoje zdziwienie, gdy oglądałam ekranizację przygód panny Anne i nie rozumiałam, dlaczego jej dom nie stoi na wzgórzu. Nowe tłumaczenie roślin, mnie to cieszy, sądzę, że pokolenia czytelniczek będą miały frajdę z odnajdywania tych kwiatków w internecie i oglądania zdjęć (ja to robiłam!!)


Oczywiście w tym tekście nie odnoszę się do fabuły, bo ta w moim odczuciu jest wszystkim znana, chciałam dać wyraz moim refleksjom odnośnie do nowego tłumaczenia, które moim zdaniem daje nowe życie klasycznej powieści, ale takiej, która nieco trąci myszką. Może za dwadzieścia lat ta wersja będzie jedyną słuszną, a my będziemy się śmiali z tych sporów.


Moje uznania dla tłumaczki i dla Wydawnictwa które zaryzykowało. Liczę na kolejne nowe odsłony przygód Ani, czy raczej "Anne z Zielonych Szczytów". Swoją drogą tytuł zyskał nowy poetycki wydźwięk.


Książka recenzowana dla portalu Duże Ka

2 komentarze:

  1. Od pewnego czasu duzo sie mowi o nowym tlumaczeniu Ani z Zielonego Wzgorza. Wywolalo ono ogromna burze na forach internetowych, ale z tego co zauwazylam wiecej osob jest na tak niz na nie. Ja oczywiscie zamierzam przeczytac Anie w nowym przekladzie i dopiero po tym ocenie czy mi taki pasuje czy nie. Praca tlumacza jest jednak trudna, tak wiele zalezy od jednego slowa. Warto jednak dac tej ksiazce szanse. Ania czy tez Anne od dziecinstwa poruszala moje czule serce i nadal czuje sie z nia zwiazana, lubie do niej wracac i od nowa przezywac jej perypetie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem warto dać najpierw szansę, a później... jeśli się nie podoba, jasne można krytykować, ale nie rozumiem tego szumu, przed czytaniem. Mam nadzieję, że Tobie tłumaczenie się spodoba :)

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.