Strony

poniedziałek, 23 października 2023

"Ziemianki. Co panie z dworów łączyło z chłopkami" - Marta Strzelecka [ o ziemiańskich szkołach i pracy u podstaw]


 W Polsce większość osób uważa, że pochodzi w bezpośredniej linii od szlachty, prawda jest taka, że chociaż w Polsce tej szlachty było stosunkowo dużo, to jednak statystycznie pochodzimy od chłopstwa. Możemy się tego wstydzić, możemy to negować, ale tak jest. Jakiś czas temu furorę zrobiła książka „Chłopki”, oj przeczytałam jednym tchem i prócz buntu, niezgody na społeczną nierówność, miałam głód większej wiedzy. Gdy zobaczyłam zapowiedź tej książki, byłam bardzo napalona, a książkę poleciałam odebrać kurcgalopkiem. Planowałam porywającą lekturę na weekend. Czy książka spełniła moje oczekiwania?

 






Postępowe dobrodziejki czy strażniczki patriarchatu?

Szkoła w Nałęczowie, działająca w pierwszej połowie XX wieku, wpisuje się w ostatni rozdział historii polskiego ziemiaństwa. W prowadzonej przez ziemianki placówce nauczano kobiety z różnych klas – choć w założeniu przede wszystkim chłopki – fachowego prowadzenia gospodarstwa.

Marta Strzelecka rozmawia z rodzinami nauczycielek pracujących niegdyś w nałęczowskiej szkole oraz z dziećmi i krewnymi absolwentek, zgłębia archiwa, międzywojenną prasę, prace naukowe i zastanawia się, jak układały się relacje między ziemiankami i chłopkami i jakie znaczenie miały starania pań z dworów, by zbliżyć do siebie włościanki.

"Ziemianki" opisują, jak rozwijał się system edukacji kobiet w Polsce, jak zmieniało się postrzeganie roli pani domu, osoby wolnej i samodzielnej, oraz jak w ówczesnej rzeczywistości kobiety wspierały się wzajemnie. I jak dużo my, w kolejnych pokoleniach, możemy mieć wspólnego z tamtymi córkami, żonami, partnerkami czy kobietami wybierającymi życie bez mężczyzn.

Opowieść o dawnych podziałach klasowych i wyboistej drodze do emancypacji.


Nie tak daleko ode mnie jest Nałęczów, dziś prężnie działające uzdrowisko, jedyne wyspecjalizowane li i jedynie w kardiologicznych dolegliwościach. Kiedyś spędziłam tam urlop, a ponieważ serce mam jak dzwon i do średniej wieku kuracjuszy brakuje mi z pięć dekad, to nie porwał mnie ten wywczas, ale sporo spacerowałam(niestety, gdy tam byłam nie wiedziałam, że taka placówka tam funkcjonowała i nie dotarłam – może kiedyś).

O co chodziło ze szkołami ziemianek, modnymi ongi w Polsce, które zakładały, inicjowały naprawdę zacne matrony. Otóż w pewnym momencie praca u podstaw przeniosła się faktycznie na wieść i ziemianki ze średniej klasy, uznały że warto by wiedza o higienie, fachowym prowadzeniu gospodarstwa trafiła pod strzechy. Oczywiście, aby się uczyć w takiej szkole, trzeba było być zamożną, taka nauka kosztowała, wymagano też biegłej umiejętności czytania i pisania. Należało też być przynajmniej chrześcijanką, chociaż często program nauczania był oparty i powiązany z katolickim stylem życia(post, modlitwy, nabożeństwa).

Co miały chłopki z takiej szkoły? Podstawy wiedzy o tym co robić będą w życiu, mogły być partnerami swoich mężów. Co miały z tego ziemianki? Pozór bycia społecznicą(dobrze widziane), rozrywkę w świecie, który dla kobiet nie miał za wiele. Wszystko to było pozorne, może miało to uspokoić sumienia, bo niestety z lektury nie widzę zadzierzgnięcia linii porozumienia.

 

Niestety ta książka nie dorównuje Chłopkom, kiepsko udokumentowana działalność jednej placówki to za mało na kompleksową książkę, więc autorka próbuje szyć dookoła. Pisze i o wekowaniu i o samodziałach i o losach konkretnych dworów. Mam wrażenie, że książka to odpowiedź na zainteresowanie chłopstwem i dlatego książka była pisana szybko bez konkretnej koncepcji. W sumie zatem, żaden rozdział mnie nie zainteresował. Owszem mamy sporo zdjęć w podobnej konwencji, niewiele jest zaś faktów. Jestem bardzo rozczarowana.

2 komentarze:

  1. Hm, właśnie wczoraj zamówiłam w empiku. Szczerze mówiąc napaliłam się na tę książkę jak szczerbaty na suchary, jeszcze nie miałam w rękach a po tej recenzji już jestem lekko rozczarowana. No, zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm; nie czytałam książki (ale chętnie do niej zajrzę) - ale odnosząc się do treści blogu - kształceniem w dziedzinie prowadzenia domu i gospodarstwa domowego zajmowało się wiele ziemianek, w tym pani Irena Załuska z ciechanowskiego i jej sąsiadka - moja babcia. I nie traktowały tego w kategorii rozrywki. A brak dokumentacji? Wypędzani ze swoich majątków często niewiele byli w stanie ocalić

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.