Tak się składa, że książkę o założycielu Oazy, kupiłam po wysłuchaniu podcastu w którym gościem był Tomasz Terlikowski. Tak ciekawie opowiadał o Blachnickim, że poczułam imperatyw nabycia tej książki. Sama przez kilka lat chodziłam na oazę, bo na podkarpackiej wsi nie było alternatyw, była to naturalna kolej rzeczy, dopiero czytając tę książkę uświadomiłam sobie jak oderwane od ideałów Ojca Oazy był twór którego byłam członkiem. Nosiłam Foskę, ale nigdy nam nikt nie wytłumaczył skąd nazwa, jaka symbolika. Nic. W sumie nie wiem, czy na spotkaniach na które jeździłam padło nazwisko Blachnickiego… nie mogę sobie tego przypomnieć, ale teraz jest już to jaśniejsze. Ksiądz Franciszek Blachnicki był bardzo niejednoznaczną postacią, postacią którą zwalczali współcześni mu hierarchowie a nie tylko bezpieka.
Wychował pokolenia. Zmienił Polskę. Zmienił Kościół.Nawrócił się w celi śmierci więzienia gestapo niedługo po opuszczeniu obozu w Auschwitz. W obozie koncentracyjnym przebywał wtedy, gdy o. Maksymilian Kolbe składał za współwięźnia ofiarę ze swojego życia. Jako wychowanek harcerstwa Franciszek z zaangażowaniem walczył z Niemcami, konspirował w rodzinnych Tarnowskich Górach i nawet przesłuchiwany nie tracił patriotycznego ducha. Jednak później zapadł wyrok – wyrok śmierci.Franciszek Blachnicki. Jeden z najważniejszych duchownych okresu PRL-u, który wraz z Karolem Wojtyłą, Stefanem Wyszyńskim i Jerzym Popiełuszką rekonstruował polski Kościół po tragedii II wojny światowej, w mrocznych dekadach PRL-u. Młodość i doświadczenia z czasów okupacji ukształtowały przyszłego księdza, który intensywnie działał na rzecz trzeźwości Polaków, a następnie stworzył swoje największe dzieło – ruch oazowy. Jak wyglądały jego relacje z Wojtyłą i Wyszyńskim? Jak to się stało, że pociągnął za sobą miliony wiernych? Skąd wzięły się kontrowersje wokół jego śmierci?Tomasz Terlikowski kreśli opowieść z epickim rozmachem i razem z Franciszkiem Blachnickim poszukuje sensu ludzkiej egzystencji. Biografia założyciela Ruchu Światło-Życie to fascynująca historia człowieka, który wychował pokolenia Polaków i którego dzieło trwa do dziś.
Przenosimy się sto lat w przeszłość,
do roku 1921 roku, trwają powstania śląskie a w rodzinie Blachnickich rodzi się
syn. Franciszek. Jego ojciec jest nadpielęgniarzem, pracuje dla kopalni, dla
ochrony zdrowia górników, stąd życie rodziny związane jest ze Śląskiem, z
przeprowadzkami, z typowym śląskim życiem. Duża rodzina, patriotyzm, etos pracy
i bliski związek z katolicyzmem. Harcerstwo. Tym jest od małego otoczony
Franciszek Blachnicki, a jednak w wieku nastoletnim przechodzi tak poważny
kryzys wiary, że ją porzuca, nie podchodzi do bierzmowania, ostoją jego życia zostaje
patriotyzm. Zbliża się wojna, chłopak wstępuje do wojska, a później już
wszystko co go spotka to historia. Nie składa broni, angażuje się w podziemną
walkę, ta walka zaprowadzi go do więzienia i finalnie do Auschwitz, w jednym z
pierwszym transportów. Będzie w obozie, gdy śmierć poniesie Maksymilian Maria
Kolbe, co naznaczy jego późniejsze życie. Przebywając w celi śmierci dozna nawrócenia
– jak Paweł w drodze do Damaszku. A ponieważ Franciszek nie uznaje półśrodków,
to nawrócenie zaprowadzi go do seminarium. Lata seminarium to czas refleksji
nad własną marnością, ogromnego zawierzenie Matce Boskiej. A później kolejne
parafie, inny model bycia księdzem, co ściągnie na Blachnickiego uwagę i
bezpieki i kościelnej hierarchii. Nie przyniesie to nic dobrego, więzienie
znowu, problemy w pracy, a jednak
Franciszek Blachnicki nie ugina się, chce reformować Kościół, zdaje się
sprzyjać temu też sama góra, wszak zacznie się Sobór Watykański II, ale w
Polsce nie można po prostu czegoś zmieniać.
Ta biografia to solidna
historia ruchu który zmienił polski kościół, wszak oaza trwa do dziś, ale
wydaje mi się, że coraz mniej Franciszek Blachnicki jest w niej obecny…
Czytając tę książkę
żałowałam, że ideały Franciszka Blachnickiego zostały tak zmitrężone. Tylko że
w zcentralizowanym, skostniałym polskim kościele nie ma miejsca na takie idee,
gdzie hierarchia jest mniej ważna, gdzie liczy się duch. Biorąc pod uwagę jak
krytykowane były i są reformy soborowe, co się dzieje teraz w Kościele, wcale
nie dziwi mnie, że tak bezlitośnie skazano Franciszka Blachnickiego na
zapomnienie.
Książka jest napisana
bardzo dobrze, jedyne czego mi brakuje to przypisów na dole strony
wyjaśniających zwroty z naprawdę hermetycznego języka. Przypisy mamy na końcu
książki co jest bardzo niewygodnie i za każdym razem krytykuję takie
rozwiązanie. Jednak to tylko techniczny szczegół, który nie wpływa na jakość
książki a tę warto przeczytać, zresztą ja jestem fanką Tomasza Terlikowskiego,
od pewnego czasu jest naprawdę wyważonym i wartościowym głosem w religijnej
narracji. Mam zapas Jego książek, zatem niewątpliwie nie jest to ostatnia
książka w tym klimacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.