Strony

niedziela, 8 listopada 2009

"Nie idź tam człowieku" - Andrzej Kołaczkowski-Bochenek


Autor, po pięćdziesięciu latach życia w beztroskim ateizmie, ruszył w najstarszą pielgrzymkową drogę Europy. Ruszył, bo tej okolicy nie znał, bo było tanio i była szansa na nową przygodę. Okolicę poznał, pieniędzy dużo nie wydał, przygodę przeżył. A gdy już przybył na miejsce, do katedry w Santiago de Compostela, przeżył najważniejsze: w przestrzeni katedry wibrowały słowa: "No, jesteś wreszcie".

Steven Weinberg, fizyk i laureat nagrody Nobla, jeden z największych umysłów naszych czasów, powiedział kiedyś zdanie, które stało się drogowskazem dla bardzo wielu ludzi: "Religia jest obrazą ludzkiej godności. Także bez niej ludzie dobrzy będą postępować dobrze, a źli źle. Ale to właśnie pod wpływem religii ludzie dobrzy postępują źle".
Prawie przez całe życie podzielałem tę opinię. A potem poszedłem na wycieczkę do Santiago. Wszystkim, którym poglądy Weinberga są cenne i drogie i którzy za nic nie chcieliby od nich odstąpić, mogę poradzić tylko jedno: chcecie zobaczyć Santiago, pojedźcie spokojnie, nic wam nie grozi, ale nie wyruszajcie w pielgrzymce na Camino de Santiago.


Kiedy na Salonowym forum polecono tą książkę jako zbzikowana na punkcie Hiszpanii, Camino de Santiago a ostatnio także po prostu pieszych pielgrzymek nie mogłam!! Się nie zainteresować. Wydałam ostatnie pieniądze na przetrwanie i czekałam spokojnie na książkę. Wczoraj przywieziono mi ją…. Połknięta błyskawicznie została.
Czytałam te wspomnienia z wędrówki i odnosiłam je do własnego wędrowania sprzed kilku miesięcy, przypominałam sobie swój ból, pot, bąbelki… wszystko wróciło. Czułam tą niechęć do pobudki i wstania z karimaty… przypominałam sobie towarzyszy pielgrzymki i wtedy kolejny raz w życiu zawyłam z pragnienia pójścia tą najstarszą pielgrzymkową trasą…. Chcę kiedyś zobaczyć, przejść, wzruszyć się….. Autor piszę tą książkę w bardzo interesujący sposób, nie ma w nim pychy, że on przeszedł, cierpiał… a ty bezduszny czytelniku nie byłeś to nie wiesz.
I tak bardzo się z nim łączyłam duchowo…. Tak samo płakałam ja… w czerwcu u stóp Jasnej Góry… Wierzę głęboko, że dane mi będzie odwiedzić Tego uśmiechniętego Świętego, że niedługo też się będę mogła do Niego przytulić…. Czego wszystkim życzę….
Gdzieś przeczytałam o Santiago, że „To nie droga jest trudnością... To trudności są drogą. ...” i ta książka przy końcu której się spłakałam zdaje się to potwierdzać. Zazdrościć mogę tylko Autorowi Jego drogi, Jego przeżyć…. Oraz Jego daru opowiadania….
I zachęcam gorąco do przeczytania książki!!

1 komentarz:

  1. od dawna w moim sercu żyje takie cichutkie pragnienie ... przejść Camino
    he he w Santiago de Compostela byłam i nic się nie stało :)
    wszystko w rękach Tego Którego pragnę Spotkać :)
    gorąco dziękuję Ci za tą recenzję / książka już zamówiona /
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.