Strony

sobota, 16 października 2010

Wimbledon- Wimbledon 2004


Akcja "Wimbledon", rozgrywa się podczas jednego z najbardziej prestiżowych turniejów tenisowych na świecie. Peter Colt przekroczył już trzydziestkę i jest sklasyfikowany na 119 miejscu w rankingu ATP. Kiedyś nieźle zapowiadający się tenisista, stracił w pewnym momencie chęć walki i od tego czasu rzadko dochodzi do drugiej rundy. Dzika karta na Wimbledonie jest dla Petera szansą zakończenia z godnością kariery sportowej. Kiedy Peter spotyka młodziutką Lizzie Bradbury, ambitną Amerykankę, która w przerwach między meczami lubi się zabawić, zupełnie nieoczekiwanie zaczyna wygrywać. Romans uskrzydla go i przywraca wiarę w siebie. Nie jest to jednak na rękę ojcu Lizzie, który zamierza dopilnować, aby córka w czasie turnieju koncentrowała się wyłącznie na grze.

Nawet się nie spodziewałam wczoraj, że będę oglądała jakikolwiek film. Poszłam jednak do Mamy, które oglądała TV i zaczął się film. Ładnie się zaczynał, chmurki, błękit nieba… a później tytuł „Wimbledon” jakoś się nie napalałam, gaworzyłam z Mamą, podczytywałam książkę i dopiero w ostatniej kolejności zerkałam na ekran. W raz z rozwijaniem się akcji coraz uważniej śledziłam akcję, ksiązka poszła w kąt. Film był świetny na piątkowy wieczór, akcja może i przewidywalna, ale ja jednak pod koniec filmu zagryzałam palce, obserwując lot piłeczki.
Film opowiada o końcówce kariery Petera Colta(w tej roli świetny jak zawsze Paul Bettany ). Mężczyzna jest aktualnie 119 w rankingu tenisistów i żyje wspomnieniami, swoich lepszych dni, gdy był na miejscu 11. Występem na kortach Wimbledonu, chce zakończyć karierę, znaleźć pracę i jakoś się ustabilizować. Zaś Lizzy jest jego totalnym przeciwieństwem, jest młoda, śliczna, jej kariera w tenisie dopiero się zaczyna, świetnie się zapowiada. I tak los sprawił, że spotykają się… i to odmienia wszystko.
Jasne, że nie jest to jakiś super ambitny film, że nie jest to dokładne studium tenisa. Że są niedociągnięcia i znawcy, praz wielbiciele tenisa, będą się krzywili.
Ale nie z takim zamiarem nakręcono ten film. Ja się na nim dobrze bawiłam, bawiły mnie niektóre sceny(ot chociażby scena rodem z Romea i Julii, czy tez wszystkie sceny w których pojawiał się brat Petera), bawiły mnie wewnętrzne monologi Petera.
Ogólnie na zimne wieczory jesienne polecam bardzo

2 komentarze:

  1. Jako nastolatka byłam wielką fanką Kirsten, toteż chętnie sięgnęłam po ten film. Ale nie zachwycił mnie wtedy w ogóle. Kto wie, może teraz wypadłby lepiej? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię ten film, już kilka razy go widziałam ;)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.