Strony

niedziela, 27 lutego 2011

"RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą" - Wojcech Mann


Barwne wspomnienia znanego dziennikarza muzycznego i legendy polskiego radia.

Na początku był odbiornik radiowy AGA z mnóstwem tajemniczych świecących lamp w środku. Później pojawił się gramofon typu deck i pierwsze płyty odtwarzane z prędkością 33 i 1/3 obrotów na minutę. A wraz z nimi trąbka Louisa Armstronga, głos Elvisa Presleya czy dźwięk organów Hammonda. I tak narodziła się miłość Wojciecha Manna do muzyki... W tej pełnej ciepłego humoru i nostalgii książce Wojciech Mann opowiada o swoich przygodach z muzyką i muzykami. Dowiemy się z niej, czym były wtyczki typu bananki, jak można było odmłodzić kompletnie zajechane winyle i jak dostać się na koncert Rolling Stonesów w Sali Kongresowej. Poznamy również barwne opowieści o kulisach festiwali i koncertów gwiazd rocka oraz o wizytach w Polsce gigantów światowego jazzu, których Mann był tłumaczem, przewodnikiem, a niekiedy i zaufanym powiernikiem. To pięknie ilustrowana opowieść o niezwykłych, pionierskich dla polskiego rock and rolla czasach: kiedy słuchało się Radia Luxembourg, grupa The Animals bawiła się na warszawskich prywatkach, a sprzęt podczas koncertów podłączano do prądu za pomocą zapałek.

Od niepamiętnych czasów znam tego Pana z programu „szansa na sukces”. Będąc w księgarni, miałam wyjść z niej tylko z dwoma książkami, jednak przy kasie do płacenia kartą stała ta autobiografia. Ślicznie wydana. Kolor okładki jest tak radosny i pełen optymizmu jak Pan o którym traktuje ta książka. Czy można było się oprzeć zakupowi?
Absolutnie nie!!
Wydanie książki jest ogrooomną zaletą, jest wydana pięknie, w twardej oprawie w żywych barwach. Szyta!! I cena jak za takie ładne wydanie nie zabija.

Książka ta przedstawiła mi Autora jako człowieka muzyki, nie dobrotliwego Pana z kabaretu, ale człowieka, który tak jak ja, jak większość z nas ma swoje pasje, które są w aktualnych realiach mniej lub bardziej trudne w realizacji.
Świetnie jest to wszystko opisane, jak niby coś drobnego może stać się motorem naszego działania. Od rzeczy małej, pozornie do wielkich działań. Bo chyba nikt nie zaprzeczy, że rozwiniecie do takiego stopnia swoich zainteresowań w ponurych okolicznościach magicznych czasów realnego socjalizmu, było czymś wielkim.
I Dlatego ta książka tak mnie podbudowała, nie trzeba interesować się fizyką kwantową, żeby być KIMŚ, wystarczy kochać to co się robi realizować własne zainteresowania, aby zyć w zgodzie ze sobą i już jest się KIMŚ, kimś kto żyje tym co kocha.
Bo Pan Mann kocha muzykę, to wyraźnie odczytałam, opisuje jak to się zaczęło, jak z mniejszym czy większym trudem realizował swoją pasję. Co wzbudziło mój ogromny szacunek.

Przy okazji książkę się czyta fenomenalnie, bo nie ma w niej moralizatorstwa, podanych złotych środków, jak być seksi, czy jak się nie starzec, ani jak wytworzyć kamień filozofów. Wszystko to podane w bardzo ładnej formie, przy czym nie ma przerostu formy nad treścia(złoty srodek!), okraszone humorem spod znaku Manna.
I gdy skończyłam czytać(a szło błyskawicznie) miałam w głowie jedno pytanie.
Dlaczego tak mało?!

Bardzo gorąco polecam, wszystkim, którzy lubią powspominać tamte czasy. Ot Moja Mama przeczytała pierwsza i co rusz wybuchała śmiechem, na przemian ze snuciem wspomnień. Polecam molom książkowym, którym się wydaje, że są „inni” bo nie mają spektakularnego hobby typu skakanie na bungie.
I polecam takim jak ja, którzy PRL-u na własnej skórze nie zasmakowali, ale leżą w łóżku chorzy i zniechęceni i szukają czegoś co poprawi im humor, oraz sprawi, że chore godziny zlecą jak z bicza strzelił.

2 komentarze:

  1. zazdroszczę Ci, że jeszcze ktoś w Twoim domu czyta. Bo u mnie czytam tylko ja, a reszta rodziny zaczęła na mnie krzywo patrzeć jak proszę ich, żeby przyciszyli telewizor bo chcę poczytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno ją przeczytałam, tez mam podobne odczucia, książka jest bardzo fajna, ciekawa, ale nie wiem czemu, uważam,że mogłaby byc jeszcze lepsza. Jest bardzo krótka, Gdyby jeszcze zdjęcia wyjąć...mało stron..

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.