Strony

środa, 28 grudnia 2011

"Sekretnik" - Katarzyna Michalak



No ciekawe ile osób stworzy dziś laleczki voodu aby mnie pokujać szpilkami... jeśli mogę Wam zaoszczędzić trudu... naprawdę dziś już nic mnie nie spartoli humoru, więc możecie lać po głowie ile wlezie...

Jesteś drimerką? Jesteś. Tylko jeszcze o tym nie wiesz. Ta książka nie tylko otworzy ci oczy na potencjał, jaki jest w tobie, nie tylko uświadomi, czego naprawdę pragniesz, ale i – krok po kroku – pomoże spełnić te marzenia. Pomoże ci w tym nie tylko autorka poradnika, ale i gość specjalny, najlepsza drimerka w naszej galaktyce, Patrycja z Poczekajki. Tym razem oddaję do Twoich rąk książkę szczególną: praktyczny poradnik, jak marzyć skutecznie. W moich powieściach zarażałam Czytelniczki wiarą w marzenia, z „Sekretnikiem” ruszymy na poszukiwanie Twoich własnych pragnień i snów. Dobra praca? Własne, piękne miejsce na ziemi? Kochająca rodzina? Książę na białym koniu? A może szałas na pustyni Gobi, własna wyspa, czy ratowanie białych nosorożców? Dla prawdziwych drimerek nie ma rzeczy niemożliwych! Gwarantuję świetną zabawę, dużo humoru, ćwiczenia – a jakże! – praktyczne, a przykłady – wszystkie prawdziwe. Nawet jeśli nie od razu otrzymasz to, czego pragniesz, może dowiesz się o sobie czegoś zupełnie nieoczekiwanego, a czas spędzony z Sekretnikiem na pewno nie będzie stracony.



Pożyczyłam książkę na początku listopada, miała swoje „vacatio legis” prawie dwumiesięczne, postanowiłam wybrać się do biblioteki żeby Stary Rok zakończyć prawie na czysto, wiec złapałam się za książkę, skorzystałam z tego, że ulubiony fotel rodziny na którym wszyscy chcą czytać, ale jest nas troje a fotel wciąż jeden, był wolny, zawinęłam się w koc, zrobiłam kawę toffi i pełna jak najlepszych chęci zaczęłam czytać.
Na początku zaznaczam, że jest to zbiór moich luźnych, subiektywnych myśli, moją wypowiedzią nie chcę nikogo obrazić, zdołować ani wpędzić w stany depresyjne.
Przeczytałam ponad 150 książek w tym roku, jeśli doliczyłabym książki naukowe wyszłoby grupo ponad dwieście, po recenzjach widzieliście moje reakcje, ale z całą odpowiedzialnością napiszę, że nie miałam w rękach książki, którą uznałabym za tak beznadziejną, co innego Moccia, który mnie męcz, ale mi się podoba, co innego poradniki, które każą mi być szczęśliwą w sposób irytujący. Ta książka dla mnie była kumulacją, wzorcową książką której nie powinnam była nigdy przynosić do domu Zaraz rozwinę moje wypowiedzi, teraz na szybko chciałam w krótkie zdania ubrać me refleksje. To nie jest książka do czytania w środkach komunikacji miejskiej, to książka, która jeśli jest pożyczona nie powinna być czytana w okolicy zamkniętego okna, bo wyrzucając książkę, pal sześć że zbijecie szybę, ale zniszczycie książkę. Ja się właśnie powstrzymywałam przed wyrzuceniem jej przez okno pod którym siedziałam. Plus tego, że ją przeczytałam? Tak, jestem tak pozytywnym człowiekiem ;) że we wszystkim znajduję plusy i plus tej lektury jest taki, że czas który robiąc podsumowanie roku i miesiąca poświęciłabym na szukanie w pamięci najgorszej książki danego okresu rozliczeniowego(tudzież roku obrachunkowego) mogę wykorzystać inaczej, bo ten typ już mam. Naprawdę dawno nie czytałam tak fatalnej książki. A zastanawiam się nad zbudowaniem zdania „nigdy nie czytałam tak fatalnej książki”.
Ale do rzeczy, nie mam zamiaru być gołosłowna i rzucać ogólnikami. Teraz się zwierzę :P i się rozpisać postaram.
Książka jest podzielona na dwie części. Wizualnie nie mam zastrzeżeń, autorka w książce wyjaśnia dlaczego Jej lico pojawia się na okładkach, pomijając co o tym myślę, nie moja sprawa, nie wnikam, obiektywnie prezentuje się to zacnie, osiąga cel, bo w jakiś sposób przyciąga wzrok i intryguje. Naprawdę się nie czepiam.
Pierwsza część to poradnik drimerek. Zanim przejdę dalej, muszę zaznaczyć, że już to określenie wzbudziło we mnie agresję, ja wiem że zapożyczenia, spolszczenia są obecne w mowie potocznej i sama używam, ale czy nie można napisać normalnej książki bez Grimów, łorków i Kejtich? Na litość boską, naprawdę to się dzieje angielski rozsiadł się na tronie nieboszczyka Francuza i pełen szpan. Nie jestem drimerką i nawet kiedy zmienię naturą nigdy nie będę drimerką, brzmi, szpanersko, lansiarsko i full wypas. Mi takie zwroty w słowie pisanym drażnią oczy, jak kiedyś powiedziałam, że niemiecki gwałci moje uszy… to gwałci moje oczy. Amen.
Co do części poradnikowej, nihil novi sub sole, już mnie nudzi czytanie tych samych frazesów, dokonywanie rewolucji sposobu myślenia, zmienianie siebie po to by świat nam sprzyjał, a hasło, że jeśli wystarczająco mocno tego chcesz to cały świat pomaga spełnić to marzenie o którym jakimś wywiadzie mówiła P.T Autorka, pierwszy(chyba! Albowiem nie mam dokumentacji z urzędu patentowego ;) ) wykorzystał ten okrzyczany mistrzem Kiczu niejaki Paolo C. Nie wierzę w poradniki, nie wiedziałam, że to poradnik kiedy pożyczałam książkę z biblioteki, moja Bibliotekarka też nie wiedziała dokonując zakupu. Nieważne. W części poradnikowej mamy zestaw ćwiczeń które mają pozwolić nam spełnić nawet najskrytsze i wydumane marzenia, to taki mini trening pozwalający nam stanąć do walki o zmianę sposobu myślenia na „wszystko mogę” . W książce mamy „niesamowicie zabawne dialogi” które mnie przynajmniej nie bawiły, nie twierdzę że były wymyślone, ale na papierze wyglądały sztucznie, tak po prostu bywa, czasami w „realu” coś jest super zabawne a po przeniesieniu na papier w kamieniu jest więcej życia. Nie parskałam śmiechem w trakcie lektury a prychałam z irytacji. Sztuczne to, wydumane, no i przetworzony milionowy raz schemat sprany już i oklepany. Do mnie nie trafił, po prostu.
Dalej było już tylko gorzej… dalsza część to „pamiętniczek” autorka bardziej prywatnie. Mnie te wynurzenia irytowały, po głowie majaczyło WTF oraz „na co to?”. Ja tłumaczę sobie to tym, że to są osobiste przemyślenia, które odbiera się tak jak należy znając autora, wyobrażając sobie sposób mówienia, mimikę, intonację, znając osobę, która o tym mówi, dla mnie to było znowu sztuczne, wymuszone, nieniosące żadnej treści.
Sprawdzałam dziś specjalnie czy moje humoru żyje i nadal bawią mnie gagi chociażby z serialu „Przyjaciele”, więc humor żyje, ale ta książka naprawdę strasznie mnie denerwowała. To, że nie wyrzuciłam jej przez okno jest najlepszym dowodem, że jestem Mistrzem opanowania.
I tak powstrzymuję język, bo po dyskusji formowej dotyczącej właśnie książkowych recenzji moja wolność słowa poczuła się ograniczona i chyba przestanę śledzić fejsbukowe strony autorów(chociaż to kopalnia informacji). Ale wolę pisać z serca i duszy a nie bać się odwetu Autora…



Ksiażkę pożyczyłam z biblioteki, bo gdybym wydała na nią własny grosz to chyba nigdy bym tych pieniędzy nie odżałowała…

29 komentarzy:

  1. A tak właściwie to czemu wciąż sięgasz po książki tej autorki skoro każda kolejna Ci się coraz mniej podoba i każda kolejna wydaje się istną drogą przez mękę? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mnie korci, żeby natychmiast sprawdzić, czy jest aż tak źle :-) Tyle że z Twojej recenzji wynika, że naprawdę szkoda czasu. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim razie ja nie sięgnę po tę książkę, bo jak siebie znam, to ja bym ją wyrzucił przez okno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Również chcę przekonać się na własnej skórze, ale chyba mam za mało czasu na lekturę, która i tak nie wniesie nic do mojego życia, bo poradników z reguły nie czytam, a i same informacje w nim zamieszczone nie wydają się warte uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co, ja trochę z innej beczki - piszesz, że bibliotekarka nie wiedziała, że to poradnik jak kupowała do biblioteki...
    To ja tu czegoś nie rozumiem - w notce od wydawcy, którą na początku cytujesz "jak byk" stoi, że to poradnik jest...
    Sama pracuję w bibliotece i jeśli coś zamawiamy to przede wszystkim staramy się dowiedzieć czegoś o książkach na które mamy wydać, było nie było, publiczne pieniążki. A pierwszym źródłem wiedzy są właśnie noty wydawcy...
    Z żalem, ale stwierdzam, że moja koleżanka po fachu nie wykazała się profesjonalizmem niestety albo wcisnęła Ci pierwszą z brzegu książkę (co też nie świadczy o niej za dobrze).

    Z książkami Katarzyny Michalak jest chyba tak, że albo polubisz od pierwszej strony albo zupełnie do człowieka nie przemawiają. Ja należę do tej pierwszej grupy a Ty raczej do tej drugiej...
    I szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem czemu męczysz się nad czymś co Ci się nie podoba? Przecież czytamy dla przyjemności a nie za karę;)

    A że Nowy Rok już za progiem życzę tylko udanych wyborów lekturowych :O)

    OdpowiedzUsuń
  6. Raczej nie przeczytam, bo już kilka książek tego typu czytałam. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja się chetnie przekonam na własnej skórze. Każdy z nas ma swoje odczucia i wrażliwość. Moze ja doszukam się czegoś, co Tobie w złości umknęło :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nikomu nie mówię nie czytaj, bo nie warto, podkreślam na każdym kroku nie lubię pisać takich recenzji, bojąc się, że ktoś po moim tekście rozminie się z ksiażką życia.
    Ta książka mi się po prostu nie spodobała...


    Anek, u nas kupowanie książek troszkę inaczej wygląda, dlatego moje Bibliotekarka robi co moze ale dysponuje naprawdę lilipucimi środkami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kasiu, ale my też mamy tyle co kot napłakał...
    I dlatego trzy razy się nad każdą książką zastanawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas to jest jeszcze gorsza bida, to jest filia gminnej biblioteki więc dostaje się popłuczyny, i nie ma jak się pozastanawiać. Z tego co wiem, Pani zobaczyła nazwisko autorki, okładka była podobna do poczekajkowej serii i wzięła będąc pewną, że to ciąg dalszy. Ona mi opowiada jak wygląda to "wybieranie" i to jest masakra i żal, jak gmina nie dba o to... o nic nie dba, ale to pikuś

    OdpowiedzUsuń
  11. No i to jest właśnie w tych naszych wiejskich gminach najgorsze - jak jest wybór między zrobieniem 100 metrów drogi a książkami do biblioteki to wiadomo co radni wybiorą...
    A jak się jeszcze trafi taka rada w której 90% czytało w swoim życiu tylko "Jak Wojtek został strażakiem" w pierwszej klasie podstawówki a potem już nic to już w ogóle masakra - u nas tak było w poprzedniej kadencji.

    Ech, pozostaje tylko pomarzyć, że kiedyś może będzie lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  12. dróg u nas też nie robią, my z sąsiadami czekamy na asfalt już 20 lat. Nic może prawnuki moich wnuków dożyją na starośc... :/ w sumie nie wiem na co te pieniądze idą...

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja nie o książce chciałam tym razem, bo co tu dużo mówić, szanuję szczere i pisane z serca recenzje i to jest najważniejsze.
    Chciałam pochwalić panie bibliotekarki z naszej gminnej, wiejskiej biblioteki. Ja osobiście jestem w szoku, same nowości mamy, Safak, 'Cukiernia' wszystkie tomy, nowa Nurowska, Mankell, Koomson, i wiele innych. I o dziwo, jestem też zapisana do miejskiej biblioteki, a tam nowych książek co kot napłakał. Tak że u nas nie jest źle, jeśli chodzi o książki :)
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Polska autorka? To ja podziękuję..

    OdpowiedzUsuń
  15. Heh, zawsze pojawi się jakiś głos "po co w ogóle marnujesz czas na czytanie chłamu".
    Mnie się czasem zdarza - zmarnować czas, właśnie tak.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję za głosy wsparcia, to dla mnie naprawdę ważne, dziękuję że doceniłyście to, że pisałam szczerze, bo zyję w przekonaniu, że o to chodzi w blogowych recenzjach :)

    OdpowiedzUsuń
  17. mi wystarczy, że myślisz o Coelho dokładnie to samo co ja i dlatego sądzę, że mogę ufać Twojej recenzji :D aczkolwiek nie sięgnęłabym po książkę, która wmawia mi że jestem drimerką..bo akurat nie jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  18. A dziękuję :) Ja nie wierzę w te hasełka bo nie wierze w to że w życiu coś się samo zrobi, to wymaga ciężkiej pracy a nie spisania nad sobą... od intensywnego myślenia to głowa boli. I drimerką tez nie jestem i nie będę i uważam takie ksiażki za wręcz szkodliwe czasami, bo ktoś w bzdury uwierzy i co? Co przy zetknięciu z rzeczywistością? Guz murowany....

    OdpowiedzUsuń
  19. @ Kasiek
    Pragnę tylko zauważyć, że podczas całej części poradnikowej autorka namawiała do ruszenia się i zrealizowania swoich marzeń. Książką, która mówi tylko o siedzeniu i czekaniu na mannę z nieba jest bardziej "Sekret". Dialogi także nie wydawały mi się sztuczne, wręcz przy niektórych płakałam ze śmiechu, ale o gustach się nie dyskutuje.

    A co do pań Bibliotekarek... W bibliotece powinny znajdować się wszystkie książki i nikt nie ma prawa wprowadzać cenzury. Ktoś inny mógłby być książką zachwycony. Ot, taki zawodowy odchył :).

    @ Miravelle
    Też tak kiedyś miałam. Ale istnieją polscy autorzy, po których naprawdę warto sięgnąć.

    Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. W którym miejscu piszę że powinno się te książki wywalić z biblioteki? W którym? Jeśli chodzi o zawodowe zboczenia to w temacie wolności, braku cenzury i różnych konstytucyjnych praw mogę z Tobą dyskutować przez tydzień.
    Moja opinia jest subiektywna, tak jak każda recenzja a zwłaszcza każdy mój tekst. Rozumiem, że wielu bloggerów ma bliższy kontakt z tą autorką, ale to nie zmienia faktu, ze mimo wszystko ma prawo mi się jej książka nie podobać i mam prawo o tym pisać... Po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie chciałam Cię obrazić, wiem, że każdy może mieć własne zdanie i szanuję to. Mi, mimo że bardzo lubię książki p. Michalak, nie podobała się jej najnowsza i nie boję się tego powiedzieć.

    A czy ja coś napisałam o tym, że mówiłaś, aby wyrzucić książkę z biblioteki? (i wyszło masło maślane - przepraszam) Z tego zdania moja Bibliotekarka też nie wiedziała dokonując zakupu wywnioskowałam, że gdyby wiedziała, to by nie kupiła i dlatego o tym wspomniałam :).

    OdpowiedzUsuń
  22. A powiem Ci szczerze nie wiem czy by kupiła, Ona kupuje różne książki, dla każdego coś dobrego, wiadomo, że różni ludzie kupują... :)

    Nie poczułam się obrażona, w żadnym razie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Hmm sprawdzę czy książka. jest aż tak cienka jak piszesz. Z czystej ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
  24. Lepiej zawsze sprawdzić na własnej skórze.

    OdpowiedzUsuń
  25. Właśnie czytam tę książkę, chyba z powodu jakiegoś perwersyjnego masochizmu... Co to w ogóle ma być??? Nigdy nie spotkałam się z tak przesiąkniętym stereotypami i kalkami myślowymi sposobem odbierania świata. Niektóre zdania mnie po prostu rozwalają, takie jak na przykład to: "(...) Chociaż człowiek, który w nikogo nie wierzy, jest podejrzany, ale to jego problem, a nie mój, gdy za brak wiary pójdzie do piekła). Ostatnio panuje moda na ateizm, tak jak panuje moda na bycie gejem oraz na popadanie w depresje. Co do ateizmu: jestem ciekawa, do kogo będzie się modlił ateista w ostatniej chwili swego życia...". Na litość boską, czy pisarka, która samą siebie opisuje jako wykształconą i uwielbiającą się uczyć nie mogłaby zadać sobie trudu i posłuchać jakiegoś ateisty, który z łatwością by jej na to pytanie odpowiedział? Czy nie może wziąć do ręki jakiegoś opracowania socjologicznego i dowiedzieć się więcej i prawdy o tym, co nazywa "modą na ateizm" lub "bycie gejem"???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo wziąć do ręki JAKĄKOLWIEK porządną książkę, żeby wiedzieć, jak należy pisać? ;)

      Arek

      Usuń
    2. chyba to za trudne. Myślenie jest trudne, wyjście poza utarte schematy, jeszcze trudniejsze

      Usuń
  26. ależ wzięcie do ręki jakiejkolwiek książczyny autorstwa Michalakowej to jest kompletna strata czasu - bełkot, grafomania, sztampa i nadęcie jak stąd na Madagaskar...

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.