Strony

środa, 28 listopada 2012

"Anna Karenina" - Lew Tołstoj

Anna Karenina wiedzie dostatnie, stabilne i nieco nudne życie u boku dużo starszego męża. Piękna młoda kobieta spełnia się jako matka, ale nie stroni też od przyjęć, jest uwielbiana na petersburskich salonach. Spokój znika wraz z pojawieniem się hrabiego Wrońskiego, który wprowadza w życie Anny namiętność, jakiej nigdy nie zaznała. I zniszczenie, którego nie da się cofnąć. To ponadczasowa powieść o uczuciu, które od początku było skazane na potępienie. Uczuciu, dla którego Anna poświęciła wszystko. Powieść Tołstoja po raz kolejny inspiruje Hollywood. Reżyser Joe Wright tworzy pełen rozmachu pejzaż rosyjskich elit. Keira Knightley jako Anna Karenina i Jude Law w roli jej męża - megagwiazdorska obsada pozwala na nowo odkryć najpiękniejszą rosyjską historię miłosną.



 Gdy dowiedziałam się, że niebawem na ekrany wejdzie Anna Karenina, zapragnęłam oglądnąć. Uwielbiam filmy kostiumowe! Żeby należycie ocenić film, chciałam mieć gruntowną znajomość książki, już raz robiłam podejście do tego dzieła Lwa Tołstoja, działo się to w zamierzchłych czasach, szkoły średniej, po oglądnięciu ekranizacji z Sophie Marceau. Niestety… książka mnie pokonała, raz, drugi i kolejny. Tym razem postanowiłam dać jej ostatnią szanse, bo przecież „Wojna i pokój” bardzo mi się podobała, ile ja nocy zarwałam rozmyślając na głupotą panny Rostowej.  Więc dlaczego „Anna Karenina” miałaby nie zaangażować mnie tak mocno w swoją treść.

Każdy, chociaż ze słyszenia zna fabułę Anny Kareniny. Chociaż paradoksalnie, teraz mam problem z podaniem jej w skróconej wersji, tak, aby nic nie spłycić, nie sprowadzić tej historii do losu kobiety, która rzuca męża. To jest bardzo wielowątkowa powieść, wielość bohaterów, wielość problemów, sprawia że nie można tego streścić w jednym zdaniu. Chyba, że będzie to zdanie, że „powieść ta jest o życiu”.
Książka zaczyna się problemami Daria Obłońska, de domo Szcerbacka, dowiedziawszy się o tym, że mąż ją zdradza, postanawia go porzucić. Nie może pogodzić się z tym, że straciwszy radość życia, zdrowie i urodę na rodzeniu i dbaniu o dzieci, nie dość, że nie czuje mężowskiej wdzięczności, nie czuje się doceniona, to jeszcze została upokorzona zdradą męża. Mężem Darii, zwanej przez bliskich Dolly jest Stiwa, brat Anny Kareniny, żony wysokiego urzędnika, budzącego respekt, nie tylko w stolicy, ale i w Rosji, jako takiej. Anna przyjeżdża do Moskwy, aby ratować małżeństwo brata. Nie zdaje sobie sprawy, że ta podróż odmieni jej życie. Docierając do Moskwy, na dworcu po pierwsze poznaje Wrońskiego, swoją miłość i zgubę oraz jest świadkiem śmierci mężczyzny, pod kołami pociągu. Oba te wydarzenia wycisną piętno na życiu kobiety. Chociaż gdyby nie Wroński, nic by się nie stało. Anna godzi bratową z bratem i tuż przed wyjazdem udaje się na bal, na którym znów spotyka Wrońskiego. Wrońskiego w którym kocha się siostra Dolly – Kitty. W Kitty zaś kocha się Lewin(zwany przeze mnie, notorycznie Leninem :P ). Kitty adorowana przez przystojnego lekkoducha – Wrońskiego, odrzuca oświadczyny, dobrego, ale poczciwego Lenina, vel. Lewina. I tu się wszystko zaczyna walić. Lewin zrozpaczony, wraca na wieś. Anna wraca do Petersburga, za nią podąża Wroński, co zaś sprawia, że Kitty pogrąża się w melancholii graniczącej z rozpaczą. Anna odkrywa, że nie żyła do tej pory naprawdę, spętana konwenansami, starszym o dwie dekady męzem. Dochodzi do wniosku, że życie bez miłości to nie życie. Broni się, pamięta o tym, ze ma syna, że wikłając się w romans, zostanie wypchnięta poza nawias społeczeństwa. Ale Wroński walczy o nią ze wszystkich sił. I tak zaczyna się stopniowa degrengolada.

Świat się zminił, na tyle, że kobieta porzucająca męża nie spotyka się z ogólnym potępieniem, jednak wbrew hasłom o równouprawnieniu i manifestom feministek, kobieta, która porzuca dziecko spotyka się z potępieniem społecznym.  Anna dodatkowo żyje w czasach, gdy rozwód równa się ostracyzmowi, jej jednak się wydaje, że jej szczera miłość zwycięży świat.

Czytając tą książkę zrozumiałam, dlaczego wcześniej ta książka mi nie podeszła, ja szukałam wtedy bohaterów, których będę kochała, lub potępiała, nie mogłam zgodzić się na półśrodek. Czytając „Annę Kareninę” jako naiwna nastolatka, dopuszczałam istnienie szarości, ale najwyraźniej preferowałam jasny podział białe – czarne. Tymczasem Tołstoj konstruuje złożonych bohaterów, to co uwiodło mnie w „Wojnie i pokoju”, zostało również zastosowane w „Annie Kareninie”. Ludzie nie są do gruntu dobrzy, ani do szpiku kości źle. W jednej chwili dokonujemy wielkich czynów, po to, aby w następnej sekundzie, po ludzku upaść. Dopiero teraz dostrzegłam to w tej książce.
Jestem przekonana, ze doświadczycie całej gamy, silnych emocji. Najpierw strasznie wkurzał mnie Wroński. Typowy złoty chłopiec, lekkoduch. Facet pewien swoich powabów, bezczelnie wykorzystujący naiwność panienek. Za samo to podejście, miałam ochotę zdzielić go po facjacie. Podobnie Kitty, byłam zła, że w pogoni za kanarkiem, przeoczyła wróbla, o ile Kitty mogłam usprawiedliwić, wydawało jej się, że kocha Wrońskiego. Więc miała wyjść z tego którego akurat ma w garści? Dyskusyjne. Ale denerwowało mnie jej zachowanie. Gorąco współczułam Annie i Lewinowi. Annie, bo wyswatana głupio przez ciotkę, żyje z człowiekiem, którego nie kocha. Po tylu wspólnych latach jest do niego przywiązana, ale gdy w jej życiu pojawia się miłość dostrzega pustkę, widzi jak marną namiastką jest przywiązanie. Lewina mi szkoda, bo kocha Kitty i chociaż jest świadomy własnych niedostatków, przekonany o własnej niedoskonałości i ma strasznie niskie mniemanie o sobie, zbiera się na odwagę i bach! Zostaje odrzucony. Zostaje samotny, odarty ze złudzeń, ma pretekst do zadręczania się kompleksami.

Później wszystko się odwraca. Jest mi szkoda Wrońskiego, który owszem, był lekkoduchem, ale ulega miłości a jeszcze musi znosić fochy Anny. Kitty jest w depresji, zaczyna pojmować, że nie kochała Wrońskiego i być może popełniła nieodwracalny błąd odrzucając Lewina którego widzi w superlatywach i zaczyna rozumieć, czym jest miłość.
A Lewin jest tak wkurzający, gdy unosi się honorem i postanawia nie widywać się z Kitty, aby nie rujnować jej spokoju, bo przecież „Ona powiedziała”. Mój Boże, że też mężczyźni zaczynają przejmować się tym co do nich, kiedyś tam powiedziałyśmy, zawsze wtedy kiedy nie trzeba. Kiedy trzeba działać, brać sprawy w swoje ręce, kuć żelazo póki gorące, to się zamieniają we wstydliwe i honorowe mimozy. Najpierw trzeba tak myśleć, najpierw!! Jak zawracają nam w głowie. Później, takie zachowanie jest bardzo niewskazane!!
A Anna, w pewnym momencie będziecie mieli ochotę nią potrząsnąć. Staje się tak wredną postacią, tak kapryśną, jak teściowa, albo baba w ciąży, złośliwa, pełna goryczy. Z wiecznymi pretensjami, każdemu przypisuje niskie intencje. Oczywiście, jesteśmy w stanie, do pewnego stopnia to wytłumaczyć, ale jednak życie z takim człowiekiem to dramat. Ona ma pretensje do garbatego, że ma dzieci proste. Oskarża społeczeństwo o reakcję, której wcześniej, przed porzuceniem się sama spodziewała, oskarża Wrońskiego o to, że nie spędza z nią każdej wolnej sekundy. I oczywiście  podejmuje ostateczną decyzję, również na złość Wrońskiemu. Dorosła kobieta, matka dzieciom.

Tołstoj stworzył monumentalne dzieło, książkę która owszem może niektórych fragmentami znudzić, bo i ja się przyznam, że niektóre rozdziały czytało mi się z większym trudem, gdy tymczasem niektóre połykałam jednym tchem.

Zanudziłam Was pewnie tym długaśnym tekstem, ale emocje, które towarzyszyły mi podczas lektury, musiały, chociaż w jakiejś części znaleźć ujście. Padło na Was… wybaczcie ;]

Chciałam was gorąco zachęcić do dania szansy tej książce, chociaż wiem, że wiele z Was już ją uwielbia. Teraz i ja dołączam do grona wielbicieli tej powieści Tołstoja. Będę mogła z czystym sumieniem pójść zobaczyć jak współcześni twórcy poradzili sobie z filmową adaptacją, tej niełatwej książki. Na pewno będzie to ciekawe doświadczenie, bo ta książka jest trudna w przeniesieniu na ekran, ma mało dialogów, więcej świata wewnętrznego bohaterów, ich przeżyć, obserwacji, pragnień.

Na moim zadupiu premiera dopiero w połowie grudnia. Będę czekała cierpliwie.


Tym razem - wyjątkowo, okładka nie jest okładką mojego wydania, bo ja mam dwutomowe. Pierwszy tom od  Sasa, drugi  od Lasa. To wydanie widziałam w empiku, ale nie kupiłam, między innymi dlatego, że jest fatalnie wydane, tak pokaźna książka  wydana w jednym tomie i w miękkiej okładce, będzie jednorazowego czytania. 

29 komentarzy:

  1. Mam tą książkę w domu ale wydanie z 60tego któregoś roku i raczej w złym stanie dlatego boję się za nie zabrać żeby do reszty się nie rozwaliło. Ale od jutra w Biedronce ma być do kupienia to wydanie z filmową okładką więc planuję je zakupić i w końcu zapoznać się z tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam młodsze wydanie z jakiś serii dwóch ale w twardych oprawach, przetrzymało kilkukrotne czytanie i porzucanie. Twoje też wytrzyma!! Ale to filmowe kusi. Jak natknę się w Biedronce to kto wie...

      Usuń
  2. Mam dokładnie to wydanie, z okładką filmową, przepiękną! I nie mogę się doczekać kiedy przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ta okładka jest wybitnie dekoracyjna... ale jak cena mnie nie przekona, to się pewnie jednak nie skuszę.

      Usuń
  3. Książkę widziałam w empiku. Okładka przepiękna (choć z reguły nie przepadam za okładkami filmowymi) jednak wydanie zdecydowanie niedostosowane do gabarytów książki. Powinni albo podzielić ją na dwa tomy, albo szarpnąć się i wydać ją w twardej oprawie. Książka sama w sobie jest klasyką (o dziwo w mojej szkole nie ma jej w kanonie lektur, sprawdzałam! byłam lekko zdziwiona ale cóż zrobić...), na pewno ją przeczytam przed udaniem się do kina, gdyż to rodzaj książki, po którą trzeba choć raz w swoim życiu sięgnąć :)

    P.S. Również uwielbiam filmy kostiumowe! (może to przez moją duszę romantyczki i klimat tamtej epoki).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładki filmowe ograniczają wyobraźnię, ale niektóre naprawdę są śliczne...
      U mnie w szkole też nie przerabialiśmy, Tołstoja wcale nie było. Był Dostojewski - oczywiście.

      Filmy kostiumowe są super!! Mój ulubiony gatunek!

      Usuń
    2. Niektóre okładki filmowe są naprawdę rewelacyjne, ale jak wspomniałaś, dość wyraźnie ograniczają wyobraźnię. Dostojewskiego znam już aż za dobrze jeśli chcesz znać moje zdanie... Małą odmianą w kanonie lektur bym nie pogardziła :P

      Mój też! Zwłaszcza jeśli mowa o ekranizacjach powieści Jane Austen i sióstr Bronte. Mogłabym je oglądać i oglądać (co z resztą robię)XD

      Usuń
    3. Tak okładki filmowe ograniczają, jak i film, gdy oglądnie się przed książką,. Są takie filmy- legendy i awykonalnym niemalże jest poznanie najpierw ksiązki.

      Widzę ten sam kanon filmów mamy :)

      Usuń
  4. Właśnie mam nadzieję, że mój Mikołaj zajdzie do Biedronki i mi podaruję tę książkę :D
    "Annę Kareninę" bardzo chcę przeczytać (tym bardziej, że jest film z Keirą!), choć nie wiem, czy dam jej radę. Czytałam pierwszy tom "Wojny i pokoju" i jak wątki romansowo-obyczajowe bardzo mi się podobały, tak wojny miałam serdecznie dosyć. Nudziło mnie to okrutnie i w sumie potraktowałam tę książkę nieco "po macoszemu".
    Jednak liczę, że "Anna Karenina" mi się spodoba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątki wojenno historyczne, mogą zamordować, ale sama historia jest arcy-ciekawa.
      Trzymam kciuki, żeby Mikołaj się spisał!!

      Usuń
  5. A ja polubiłam "Annę Kareninę" od pierwszego przeczytania, choć wtedy bardziej zajęła mnie historia Kitty. Drugi raz czytałam już lata temu i niewiele pamiętam, ale oderwać się nie mogłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałaś być mądrzejsza niż ja, zmartwię Cię - to nie jest sztuka :P

      Wątek Kitty jest bardzo interesujący, mam nadzieję, że w nowej ekranizacji go nie spartolą.

      Usuń
  6. Twój tekst wcale nie jest nudny :) Wspaniale opisałaś swoje wrażenia po lekturze. Ja "Annę Kareninę" czytałam kilka lat temu i ciągle mam w pamięci historię Anny i Wrońskiego oraz całkiem pokaźną ilość fragmentów - dłużyzn, przez które przedzierałam się z ogromną determinacją. Sprawy nie ułatwiała mi malutka czcionka, która sprawiała, że przeczytanie jednej strony zajmowało mnóstwo czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ja ciągle boję się, że Was zanudzam, ciężko się pisze o ksiązkach które zrobiły duże wrażenie, każda recenzja wydaje mi się miałka.


      Usuń
  7. Nie należę do wielbicielek tej książki ;) pamiętam, jak mnie Anna denerwowała przez większą część powieści. Za to Lewin.. to mój bohater. Da niego warto było przemęczyć te dwa grube tomy ;) Szczególnie mnie ujął podczas porodu Kitty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale te jednak silne, jednoznaczne emocje sprawiają, że to dobra książka. Anna chyba ma denerwować, bo w ten sposób przestrzega kobiety - wspołczesne Tołstojowi, że kierunek który obrała, nie jest słuszny

      Usuń
  8. Mam zamiar kupić tę ksiązkę jutro, głównie ze względu ekranizacji, którą chcę obejrzeć. Trochę odstrasza mnie jej objętość, ale jakoś to przeżyję :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja bardzo lubię takie dłuższe, szczegółowe teksty i z chęcią je czytam:-)
    "Annę Kareninę" czytałam dwa razy, uwielbiam tę książkę, za to przez "Wojnę i pokój" nie dałam rady przebrnąć.
    Zgadzam się z tym, że życie z tak kapryśną, wredną kobietą jak Anna to dramat. Wrońskiego nie oceniam tak źle jak większość czytelników. Na początku Wroński mnie denerwował, ale potem go nawet polubiłam. Wcale nie był tak złym, bezmyślnym człowiekiem, jak go niektórzy określają. Gdyby był zły, opuściłby Annę, gdy zaszła w ciążę, nie kochałby też córeczki.
    Moi ulubieni bohaterowie z tej książki to Lewin i Dolly. To ich najbardziej było mi żal, to im kibicowałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję :)

      "Wojnę i pokój" przeczytałam, bo kilka lat temu serial w TV leciał i chciałam jednak najpierw przeczytać. W innym przypadku leżakowałaby dłuuuugo jeszcze na pólce.

      Dokładnie! Wroński na początku jest wkurzający, ale poźniej, wiele zyskuje, dokładnie jak piszesz, nie jest bezmyślny nie szuka tylko romansu

      Usuń
  10. Jak rozumiem na film się wybierasz?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ależ dobrze się czyta Twój tekst, zwłaszcza że "Annę" czytałam całkiem niedawno i świeżo mam w pamięci. Masz rację, to wielowątkowa, bogata powieść, Ty napisałaś "o życiu", ja twierdziłam, że "o miłości".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Odbiór tej książki, jak widać jest bardzo indywidualne... Owszem ta książka jest też o miłości, o różnych jej rodzajach, tam jest kilka świetnych romansowych wątków, od takiej miłości czystej, pięknej i niewinnej, ale też pełnej egozimu. Mamy miłość do Boga, do Ojczyzny, do dzieci. Tołstoj nie ogranicza się tylko do problemu kochają się, ona ma męża, co za dramat. Czy on ją kocha, ona kocha innego.

      Usuń
  12. Wczoraj widziałam tę książkę w Biedronce, miałam ją nawet w ręku i zastanawiałam się "kupić?". Uznałam, że póki co mam ważniejsze zakupy na głowie i poszłam dalej. Ale nadrobię przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przezornie unikam wiec Biedronki. Dobrze, że się pochorowałam, to nie grozi mi wizyta w celach zakupowych :P

      Usuń
  13. Ja często robię na odwrót, tzn. wolę najpierw obejrzeć film, a dopiero później czytać. W przeciwnym wypadku najczęściej jestem rozczarowany, ponieważ ekranizacja przegrywa z literaturą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to też nie jest zły sposób. Wiele książek odkryłam, poznając najpierw ekranizację. Chociaż zdarzają się filmy lepsze od książkowego pierwowzoru. rzadko, ale jednak

      Usuń
  14. Zrobiłam to. Poszłam do kina bez przeczytanej uprzednio książki. I co? I pstro, bo film mi się w ogóle nie podobał. Konwencja mnie wkurzała. Aktor grający Wrońskiego był obrzydliwy. A książkę chcę przeczytać nadal. :)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.