Strony

piątek, 2 listopada 2012

Mam ochotę...

Mam ochotę na wyciskacz łez, chcę się wypłakać.
Dawno nie upłakałam do nieprzytomności na książce.
Teoretycznie mogę wrócić do klasyki, książek przy których wyję koncertowo - "Pan Wołodyjowski", "Nędznicy". BTW widziałam w Biedronce przesłodkie miniaturowe wydanie Trylogii Sienkiewicza. Powstrzymałam się od kupna...

Z okazji Wszystkich Świętych, tradycyjnie TVP zaserwowało Nam "Znachora", jest to jeden z filmów, który wywołuje u mnie łzotok. Niestety, oglądałam z Rodzicami, a Ich(zwłaszcza Mamy) komentarze w kluczowych scenach sprawiły, że nie mogłam osiągnąć upragnionego katharsisu.


Bo imaginujcie sobie, scena rozdzierająca, oto hrabia Czyński dowiaduje się, że Marysia żyje, przybywa do młyna z naręczem róż i ja już, już wzlatuję, zaraz się popłaczę, witają się bowiem zakochani po rozłące, w tle słychać podjeżdżające autko, ja już, już płaczę, na to Rodzicielka
"O!! mamusia(hrabina Eleonora jest szalenie niesympatyczna) zajechała...

I bach! Wróciłam na ziemię.


Następna scena.
Sąd. przecudowny, młody Fronczewski, Marjola zeznaje, Rafał Wilczur odzyskuje pamięć.
Już czuję łzy pod powiekami.
Kadr się zmienia. Cmentarz, Córka z Ojcem siedzą przy grobie Beaty Wilczurowej, która odeszła od męża i wszystko sie zaczęło tak.

Już prawie płaczę i nagle słyszę

"O tu jak pod krawatem odpierdolony"

faktycznie, prof. Wilczur występuje pod krawatem i już nie wygląda jak neandertalczyk.
A mi kopara opadła, że w moim pseudo-kulturalnym domu tak się komentuje klasykę polską...


I w ten sposób nie wypłakałam wielu łez. I mam zamiar przeczytać znów. "Znachora" i "Profesora Wilczura".

Ale na szybko potrzebuję czegoś do popłakania, bo popłakuję przy każdej okazji. Rodzicielka stwierdziła, że straszna beksa ze mnie.

Dziś oznajmiam Jej, że znowu płaczę.
Ta zapytuje: Co Cię znowu do  płaczu skłoniło
Ja: Otwarta krypta Paulinów w kaplicy Matki Boskiej Jasnogórskiej
M: Tego to już naprawde nie rozumiem. Głupiaś ponad miarę.

Patrze po książkach i nie wiem, doprawdy nie wiem, na czym wyleję potoki łez. A taka lektura mi potrzebna na gwałt.
Jak mniemam na "Po pogrzebie" - A Christie się nie popłaczę...


Pomóżcie towarzyszki i towarzysze!!!

24 komentarze:

  1. Popłakałam się po lekturze "Statków, które mijają się nocą" Chądzyńskiej. Nie ma tam może wzruszających momentów, ale bardzo się zżyłam z bohaterami i smutno było mi tę książkę odkładać.
    A tak bardzo-bardzo płakałam przy "Jeśli zostanę" Gayle Forman. I przy "Jane Eyre", ale pewnie czytałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tych co wymieniłaś czytałam tylko Jane Eyre, ale nie płakałam na niej. Bardzo motylkowa była, ale o łzach nie było mowy... Niestety

      Usuń
    2. A może "Kamienie na szaniec"?

      Usuń
    3. To mną, o ile pamiętam, wstrząsnęło, ale płakania nie było

      Usuń
  2. Ja ostatnio na "Pucu, Bursztynie i gościach" łzawiłam... Może i Tobie by ulżyło. Teraz sobie jeszcze dorzucę "Psa, który jeździł koleją" i będzie dobrze. A to wszystko w ramach wyzwania "Niezapomniane lektury z dzieciństwa". Polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pies i kolej to jedna z traum dzieciństwa. Jak ja na tym wyłam...

      Usuń
  3. obejrzyj Hanię Kamińskiego, wypłaczesz się za wszystkie czasy

    OdpowiedzUsuń
  4. "Rilla ze Złotego Brzegu" - kto nie płakał, jak czytał fragment o Walterze, ręka do góry.
    I jeszcze "Błękitny zamek".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Błękitny" powtarzałam sobie w okolicach lipca, upał był wtedy nieludzki, a ja grzałam zadek nad wodą, ale na tym nie płaczę. Aczkolwiek śmierć Waltera opłakałam wielokrotnie

      Usuń
  5. Kasiu, u Futbolowej było swojego czasu takie "TOP10" na temat wyciskaczy łez - tam inspiracji znajdziesz ile dusza zapragnie.

    Ale Cię rozumiem, bo sama mam oczy na mokrym miejscu - wczoraj oblałam łzami ostatni rozdział "McDusi"... A moje typy do popłakania to np. "Błękitny zamek" L.M. Montgomery, "Mała księżniczka" F.H. Burnett, "Love story" E. Segal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. McDusię czytałam miesiąc temu, ale bez łez. Na Love story płaczę przy filmie. Pamiętam, że u Futbolowej był taki topek, byłam pewna, że brałam udział. Okazało się, że nie....

      Usuń
  6. Przyznam, że nie pamiętam kiedy płakałam na książce, film szybciej mogę polecić, ale w trakcie lektury bardzo rzadko płaczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi niewiele trzeba... ale teraz mam ochotę na coś co mnie wytrzęsie emocjonalnie. Tęsknię za takim płaczem ze spazmami, jak na "Panu Wołodyjowskim" gdy czytałam pierwszy raz

      Usuń
  7. Kochana jak ja dobrze cię rozumiem, ja na Znachorze ryczę odkąd pierwszy raz zobaczyłam ten film, to było xxxx lat temu, spuśćmy zasłonę milczenia na to, jaka cyfra sie kryje pod xxxx:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo na książce trzeba się wypłakać. na filmie też... Nie pamiętam, czy te xy lat temu płakałam na ksiażce. Pamiętam, ze mnie poruszała. Zwłaszcza w prof. Wilczurze było mi okrutnie żal Rafała.

      Usuń
  8. A wiesz, że ja też dawno już nie płakałam przy książce? Łzy mi się kręciły w oczach nie raz, ale żeby płakać to nie. Przypomniałaś mi o tym i teraz sama mam na to ochotę, żeby tak powylewać trochę łez... A "Znachor" to również jeden z moich ulubionych polskich filmów kostiumowych. Pamiętam do tej pory wrażenie jakie zrobiła na mnie scena z Barcisiem, którego znachor leczy, i potem ta scena w której wszyscy odkrywają kim znachor jest...:) W ogóle świetny film. Chyba muszę go zobaczyć ponownie. Wstyd się jednak przyznać, że książek jeszcze nie czytałam, choć znajdują się na półce mojej mamy. Może czas wziąć się za książkę i porządnie sobie popłakać?!:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekonujesz mnie aby zabrać się za Znachora....

      Usuń
  9. Ja nie płaczę na ksiązkach. Ale polceam Nicholasa Evansa "Zaklinacz koni" i "W pętli". Reszta jego książek też do płaczu, ale już bardziej idą w kicz, w związku z tym polecam tylko te dwie. Cudna jest też "Królowa Południa" Arturo Perez - Reverte.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja ostatnio spłakałam się przy "Dogonić tęczę" Fannie Flagg. Książka ogólnie sympatyczna, ale był taki jeden moment, gdzie spłakałam się jak bóbr.Ale to pewnie przez to, że przez parę wieczorów człowiek się przyzwyczaja do bohaterów, traktuje jak bliskich i przeżywa to co ich spotyka.
    A przy "Panu Wołodyjowskim" płaczę jak głupia zawsze, nawet przy "Ogniem i mieczem", gdy Podbipięta umiera tak nie płaczę.

    A na filmie ostatnio tak płakałam na "Sali samobójców", niby od początku domyśliłam się co i jak, a i tak zakończenie mną wstrząsnęło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "Potopie" nie płaczę, za to na "Ogniem i mieczem" mamy tą samą scenę do płaczu. Ale wszystko przebija Michaś

      Usuń
  11. Ja płakałam podczas "Szukając Noel" Evansa. ;)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.