Strony

wtorek, 12 lutego 2013

"Moje życie we Francji" - Julia Child

Pełna humoru i werwy autobiografia pierwszej w Stanach Zjednoczonych profesjonalnej szefowej kuchni, na kanwie której nakręcono niedawny przebój kinowy Julia i Julia z Meryl Streep w roli głównej. Julia Child - „matka chrzestna” Nagelli Lawson i Jamiego Olivera – sprawiła, że Amerykanie pokochali jedzenie i gotowanie. Swoje pięć minut w telewizji dostała po tym, jak na rozmowę o napisanej przez siebie książce kucharskiej przyniosła do studia jajka oraz wszystkie niezbędne narzędzia włącznie z przenośną kuchenką i przyrządziła na wizji omlet. Widzowie chcieli więcej! Książka opowiada o początkach jej kulinarnej fascynacji, kiedy wraz z mężem zamieszkała we Francji. Nie znała wówczas ani słowa po francusku i nie miała pojęcia o gotowaniu. "To książka o rzeczach, które w życiu kochałam najbardziej: moim mężu, Paulu Child; la belle France; i wielu przyjemnościach płynących z gotowania i jedzenia (…). Te wczesne lata we Francji należą do najszczęśliwszych w moim życiu" – pisze Julia Child.


 Po kolejnym seansie uroczego filmu Julia&Julie zapaliłam się na książkę o Julii Child, niestety nigdzie nie mogłam jej dostać. Na szczęście upolowałam ją za zawrotną cenę dziesięciu złotych. I szybko zaczęłam czytać. Bardzo fascynowała mnie Julia i jej małżeństwo, w wieku hm. No nie najmłodszym(chociaż jeszcze nie grobowym) nie mam obsesji na punkcie Francji, jakoś nie czuję potrzeby poznania tego kraju, więc się trochę obawiałam książki o życiu we Francji.

Julia ze swoim mężem, pracownikiem korpusu dyplomatycznego USA przyjeżdża do Francji, bez znajomości języka, ale od początku ten kraj wzbudza jej ekscytację i od pierwszej chwili zostaje oczarowana kuchnia francuską. Miłość od pierwszego wejrzenia. Postanawia się nauczyć i francuskiego i francuskiej kuchni. Nie przypuszcza, że miłość do jedzenia i gotowania zdominuje jej życie. Idzie do szkoły gdzie z mężczyznami uczy się gotować, później poznaje kobiety z którymi rozpocznie opus magnum, czyli pisanie książki dla Amerykanek pragnących nauczyć się gotować potrawy kuchni francuskiej. Jako żona pracownika dyplomacji wielokrotnie zmieni miejsce zamieszkania, ale wszędzie towarzyszyć będzie jej gotowanie.

Powiem Wam, że książka mnie nieco rozczarowała, znudziły mnie długie opisy eksperymentów kulinarnych. To ciekawe kwestie, ale mam wrażenie że za dużo tego było. Chyba o to chodzi, książka jest troszkę za długa, rozwleczona. Julia pisze o swoich pasjach, mniej o sobie i o swoim mężu, a przyznam się szczerze, że ten związek bardzo mnie interesował, bo poznali się i pokochali gdy ona była po trzydziestce, on po czterdziestce i jakoś się znaleźli, niektóre fragmenty, czy to cytaty z wypowiedzi Paula, czy Juli niesamowicie mnie rozczulały, emanowały ciepłem i miłością.
Film przyciągał i bawił dzięki Meryl Streep, dlatego czytając o Juli miałam przed oczami Meryl i to co ona wniosła w mój sposób postrzegania tej postaci. Nie wiem czy zainteresowałaby mnie ta książka bez filmu.  Ta książka to bardzo osobista opowieść, pełna kuchni, zapachu czosnku, na pewno podczas lektury będziecie bardzo głodni! To nie tylko opowieść o gotowaniu, to książka o tym jak miłość i pasja nadają życiu smaku oraz o tym jak ważne, żeby mieć z kim tę pasję dzielić, Julia ma  męża, który przecież też nie jest wolny od trosk dnia codziennego a mimo to wspiera żonę i pomaga realizować jej szalone, niekiedy, pomysły.

Mimo, że nie wspominam tej książki jako najbardziej emocjonującej, czy wstrząsającej, ale będę wspominała ją ciepło, rozrzewniła mnie. Napełniła, prócz ciepła, pewną nostalgią i melancholią. Wydaje mi się, że nie da się jej „połknąć” chyba trzeba czytać ją spokojnie, leniwie. Dawkować sobie. Może wtedy będzie lepsza w odbiorze.
Ale mam ochotę bliżej poznać Julię Child, chociaż nie przewiduję gotowania francuskiej kuchni, ale poeksperymentować z wypiekami, już prędzej. 

12 komentarzy:

  1. Ja uwielbiam KAŻDĄ książkę, która choć w części traktuje o kuchni, najchętniej przeczytałabym wszystkie, tę też.

    (Okładka kojarzy mi się z książkami Marleny De Brasi, to chyba to samo wydawnictwo, nie pamiętam :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawnictwo Literackie :) To samo, Marlenę De Brasi miałam w rękach, ale wybrałam coś innego :D
      Ja akurat nie jestem aż taką pasjonatką czytania o gotowaniu, wolę piec, niż o tym czytać :D

      Usuń
  2. Chociaż Twoja recenzja tonuje nastroje, cały czas mam w pamięci film i cały czas mam ochotę na lekturę tej książki. A by lektura była powolna, już zakodowane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tonuję nastrój, bo nie chciałabym, żeby ktoś się zawiódł, bo mimo wszystko ja troszkę się zawiodłam.

      Usuń
  3. Film oglądnęłam mimo protestów męża, tym razem nie dałam się odgonić od telewizora.
    A książkę chętnie bym posiadła.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film z Mamą zaczęłam oglądać, Ona usnęła ja następnego dnia oglądnęłam do końca i jak zwykle bardzo mi się podobał :D

      Usuń
  4. Film widziałam i też ciepło go wspominam, ale na książkę na pewno się nie skuszę, bo opowieści o kuchni, przepisach itd raczej mnie nie ciekawią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdecydowanie książka nie dla Ciebie, to trzeba baaaaaaaardzo lubić :D

      Usuń
  5. Faktycznie opisy potraw mnie jakoś nie wciągały (fe, mięcho, fe!), ale książka napisana lekko i zgrabnie. Fajnie się czytało.
    A film to ja uwielbiam i jest fantastyczny na poprawę humoru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest po prostu mega!!!

      Jak mięsa nie jadam, owoców morza, tym bardziej - to przy jej opisach, aż miałam ochotę.

      Usuń
  6. Książkę kiedyś usiłowałam czytać, ale się poddałam - nuda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja wytrzymałam, ale łatwo nie było, zwłaszcza momentami :D

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.