Strony

poniedziałek, 11 lutego 2013

„Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać z siłom i godnościom osobistom”


Znowu marudzę. A dlaczego? Już odpowiadam.
Pracuje ze mną Pan w bardzo średnim wieku, bardziej starszy niż młodszy. Jest bardzo szarmancki, Gdy któraś z nauczycielek wchodzi do pokoju, On wstaje, witając się z kobietą całuje w rękę i pomaga zdjąć okrycie, odwieszając do szafy. Wróciłam do domu i opowiadałam o tym Mamie i złapałam się na tym że mówię o tym jakby to było coś niezwykłego. Bo jest, jest to zjawisko niezwykle rzadkie. Mówi się, że człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego, okazało się że do złego też się przyzwyczajamy, również szybko i coś co kiedyś było objawem złego wychowania dziś jest normalne.

Powiecie – świat idzie do przodu, nie sposób kultywować wszystkich zwyczajów. Inni powiedzą, feministki same tego chciały.
Wkurza mnie definicja feministki, w wydaniu niektórych ludzi. Wiele kobiet deklaruje że są feministkami do momentu gdy poznają faceta, wtedy wprost przyznają – już nie jestem. Czy feministka to kobieta samotna? Która „feminizmem” maskuje gorycz samotności? Przecież to paranoja. Wbrew Opinom niektórych moich znajomych nie jestem feministką. Uważam, że równouprawnienie kobiet i mężczyzn, takie doskonale i stuprocentowe jest utopią. Ja chcę aby uznawano mnie, mimo mojej płci, za pełnoprawnego człowieka, nie za idiotkę. Owszem rzucam anty-męskimi tekstami, ale jest to mój sposób bycia i często forma żartu.
Natomiast irytuje mnie, zwłaszcza jedna koleżanka, która chyba nie zna definicji feminizmu i zawzięcie deklarowała że jest feministką. Oczywiście – do czasu. Dlatego ja nie krzyczę, gdy mężczyzna przepuści mnie w drzwiach, ustąpi miejsca, czy ośmieli się pocałować mnie w rękę. Doceniam mężczyzn, którzy są dobrze wychowani, wiedzą kiedy kobietę puścić przodem, a kiedy to mężczyzna powinien iść pierwszy. U których te zachowania wynikają z wychowania a nie ślepego stosowania reguły „panie przodem”. Niestety na palcach jednej ręki mogę policzyć mężczyzn, którzy schodząc po schodach idą pierwsi.
Dla pokolenia moich rodziców pewne zachowania były oczywiste, mój Tata chyba nigdy nie zaklął w obecności Mamy, ani innej kobiety(inna sprawa, że On prawie nigdy nie przeklina), podobno są społeczeństwa, w których nie do pojęcia jest użycie wulgaryzmu w obecności kobiety. Szanujący się mężczyzna nie będzie rozmawiał z kobietą siedząc, gdy ona stoi, nie usiądzie, nim ona nie zajmie miejsca. A pozdrawiając kogoś na ulicy wyjmie ręce z kieszeni i uniesie czapkę, lub przy obecnej pogodzie, chociaż wykona gest markujący unoszenie nakrycia głowy.
A tymczasem chamstwo się szerzy,  sama nie jestem idealna, ale zapowiadam poprawę. Nie wiem czy nie walczę po przegranej stronie, bo ciężko  mi uwierzyć że wrócimy jeszcze do czasów kultury, zamiast gnać ku całkowitej degrengoladzie. Czy moja Siostrzenica młodsza ode mnie zaledwie o jedenaście lat, będzie rozumiała zachowanie swoich Dziadków a moich Rodziców, skoro już tak afirmowane przeze mnie postawy, przez moją Siostrę są uważane za przejaw sztuczności.

Dla mnie te zachowania nie są sztuczne, są przejawem szacunku dla drugiego człowieka, a okazywanie szacunku drugiemu człowiekowi, chyba wciąż jest zaletą. Nikt mi nie wmówi że pisanie smsów czy uporczywe wpatrywanie się w ekranik telefonu podczas rozmowy z drugą osobą są przejawem tego szacunku. Są objawem lekceważenia, takim samym jak trzymanie rąk w kieszeni, czy dmuchanie balonów z gumy do żucia. Czy takie zachowanie przystoi osobom kulturalnym? Nie…

A to jest normalne. Urodziłam się w dwudziestym wieku, moje dzieciństwo upłynęło wśród ludzi którzy kultywowali zasady, dziś uznawane za anachroniczne, a ja nie mogę się z tym pogodzić. Dlatego tak zareagowałam na sobotni incydent. Zdziwiło mnie coś co nie powinno mnie dziwić, a coś co powinno oburzać, jest dla mnie normalne.

Dlatego postanawiam, biorąc za motto słowa ze skeczu o Jasiu i Majstrze „Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać z siłom i godnościom osobistom”

33 komentarze:

  1. Uwielbiam skecz o Jasiu i majstrze. I zgadzam się, kij tam z feministkami, ja lubię jak mi ustępują miejsca, przepuszczają w drzwiach, a miałam takiego kolegę, który w wieku lat 22, ja miałam wówczas 18 (więc nie było to tak dawno temu) był do tego stopnia szarmancki i dżentelmeński, że jak ja wstawałam od stolika w kawiarni czy restauracji, to on też wstawał. Starał się nie kląć przy kobietach, zawsze podawał rękę. I mnie sie to podobało. W pewnym stopniu mój mąż też sie tak zachowuje, ale daleko mu jeszcze do tamtego kolegi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to UWIELBIAM! Lubię, gdy mężczyźni przepuszczają mnie w drzwiach itepe itede, a nie traktują jak bydło. Ja się o kompletne równouprawnienie absolutnie nie proszę.

      Usuń
    2. Nie wiem jak Wy, ale ja sie wtedy tak super czuję, jak Dama a nie babochłop, co to ma tylko jajniki i piersi ale ogólnie niczym się od faceta nie różni.

      Usuń
    3. Dokładnie, czujesz się jak Dama, jak Kobieta, a nie jak przeszkoda, czy też wróg. Powiedzmy sobie wprost każda kobieta lubi być traktowana jak kobieta, jak słaba płeć, co nie oznacza, że nie umiemy wbić gwoździa. Z drugiej strony jeśli mamy w zasięgu ręki mężczyznę, to dlaczego on nie miałby tego gwoździa wbić. Bo faceci są prości moje drogie i lubią czuć się mężczyznami, potrzebnymi do takich cięższych prac, które sprawiają problem:) nam kobietom. I my powinnyśmy im na to pozwalać, niech się poczuje taki męski i niezastąpiony:)

      Usuń
    4. Dokładnie!! Każda kobieta lubi być tak traktowana, nie rozumiem tych które twierdzą inaczej, przykro mi bardzo. Umiem wbić gwoździa, umiem skosić trawę i umiem naprawić spadnięty łańcuch, ale lubię tez poudawać słabą bezradną kobietę, żeby mężczyzna poczuł się dowartościowanym rycerzem, który ratuje mnie z opresji :))

      Usuń
  2. Dokładnie - niektórzy chyba mylą równouprawnienie ze zwykłym chamstwem.
    U nas w domu był podział obowiązków i rodzice oboje sprzątali, prali, prasowali, robili zakupy, gotowali. Dla mnie to kosmos, jak jaśnie pan każe się obsługiwać. Szok. Spoko: ja ci ugotuję obiad, ale ty robisz mi kawę i dasz ciacho na deser!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie rozwalaja teksty "Ja pracuję, Ty siedzisz cały dzień w domu i nic nie robisz" to jest bossskie

      Usuń
    2. Taaak:) Ja pracuję w domu, a oprócz tego sprzątam (choć tu mi mąż pomaga), do tego gotuję, piorę, prasuję i małżonek bardzo szybko wyleczył się z hasła, siedzisz w domu to masz czas. Nie, nie mam czasu. Mam mnóstwo różnych rzeczy do zrobienia, zarówno zawodowych jak i takich, które mają jemu ułatwić życie - typu obiad na stole:)

      Usuń
    3. Z takich haseł przy odrobinie konsekwencji można każdego mężczyznę wyleczyć. :)

      Usuń
  3. Mądry temat poruszyłaś, który i mnie często męczy. Niestety albo stety, kulturę osobistą wynosi się z domu i zastanawiam się, jaką kulturą będą odznaczać się dzieci tych, którzy teraz nie mają jej ani za grosz. Wystarczy wsiąść do tramwaju czy autobusu - młodzi mężczyźni siedzą, kobiety stoją. Ciężarną będąc nawet nie marzę o tym, że ktoś ustąpi mi miejsca. Prosić mi głupio, a są momenty, że przez niskie ciśnienie czuję się słabo.
    Chciałabym wychować mojego syna tak, by wiedział, jak zachowywać się zarówno w domu, jak i wśród ludzi. Może mi się z bożą pomocą uda, choć nigdy nie wiadomo, co przejmie od rówieśników, nawet jeśli będzie dobrze wychowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to jest niepojęte, ustępowanie miejsca dla niektórych to chyba hańba nie do przeżycia, kilka razy komuś nie ustąpiłam, bo ledwo żyłam i bałam się czy dojadę do domu, ale tak w normalnych okolicznościach to przecież norma o tym nawet nie powinno sie rozmawiać.
      O kolejnych pokoleniach, wręcz boję się myśleć...

      Usuń
  4. Kasiek!
    No ale jak tu, cholera, być w dzisiejszych czasach dżentelmenem? Ostatnio miałem taką sytuację - koleżanka miała do napisania esej i się żaliła jak to jej trudno to zrobić. Zaproponowałem, że jej pomogę, bo w sumie to i tak nie miałem nic do roboty, a taki esej to nie jest problem. W zamian za to usłyszałem, że chcę ją zaciągnąć do łóżka i że jesteśmy tylko przyjaciółmi:/ Tak więc wina nie leży tylko po stronie facetów i dopóki nie przestaniecie lecieć na tępych, agresywnych chamów, to się raczej sytuacja nie zmieni (no offence - uogólniam).
    Inna sprawa, że jak człowiek patrzy na dzisiejszych facetów, to czasem ma ochotę wziąć sztucer i przeprowadzić odstrzał kontrolny:/ Coraz bardziej się z Tobą zgadzam, że prawdziwi mężczyźni zginęli w Powstaniu Warszawskim, a ci, co zostali, nie są godni tego miana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uśmiałam się :-) A w ogóle lubię słowo "sztucer", rzadko się go używa :-)

      Usuń
    2. Ty Niegodziwcze, wykorzystujący białogłowy.
      Oj niełatwo być damą i dżentelmenem, ale czy to nie znaczy że trzeba przestać się starać... chociaż walka z chamstwem to chyba walka z wiatrakami.

      Ja wciąż liczę, i po cichu mam nadzieję, że ktoś z tego powstania ocalał.

      Usuń
  5. Ja też ostatnio złapałam się na tym, że wychwalam pewnego pana, który jest stuprocentowym dżentelmenem, i rzeczywiście JEST to coś wyjątkowego w dzisiejszych czasach. Tym bardziej takie chwalebne wyjątki zyskują w moich oczach :-) A jeśli jeszcze potrafią swoją wysoką kulturę osobistą połączyć z poczuciem humoru... mmmm :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jak na wyjątki przystało znalezienie ich graniczy z cudem... albo może niektóre kobiety mają pecha i trafiają na takie "braki" w wyposażeniu?

      Usuń
  6. Mnie również daleko do feministki, co nie oznacza, że nie walczę o swoje, jak chciałam zostać stolarzem i tarzać w trocinach - to nim została, a że później kwiaty mnie zaczarowały i przerzuciłam się na florystykę, to już całkiem inna bajka :-)
    Cieszy mnie, że mój mąż to stuprocentowy dżentelmen, czuje się przy nim jak księżniczka, co więcej uwielbiam to, że pomimo 21 lat wspólnego bycia razem, nadal przepuszcza mnie w drzwiach, po zakończonym tańcu całuje mnie w rękę, i zawsze otwiera mi pierwszej drzwi do samochodu. Takie drobnostki sprawiają, że czuję się stuprocentową kobietą, i niech inni sobie myślą co chcą... Szkoda tylko, że tak wielu młodych mężczyzn czy nastolatków zapomina, że zasady savoir-vivre są nadal aktualne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie takiego upolowałaś, ja coraz częściej sądzę, że takie okazy, tylko w muzeum.



      I nie wiem, dlaczego walka o samorealizację ma być feminizmem. Feminizmem w pejoratywnym znaczeniu...

      Usuń
  7. Mój sąsiad z przeciwka jest dżentelmenem starszej daty. Zawsze wita się z wszystkimi bardzo serdecznie, kłania się kobietom, mimo sędziwego wieku przepuszcza je w drzwiach, całuje w rękę, a gdy wprowadzał się do mieszkania przyszedł do nas z bukietem kwiatów. Wśród moich znajomych też są prawdziwe okazy dobrego wychowania i dżentelmeństwa, lecz żaden z nich nie dorównuje nawet memu sąsiadowi. Gdyby był tak z 50 lat młodszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby był pół wieku młodszy to walczyłybyśmy teraz o niego, lub byłby zamknięty w rezerwacie, żeby przyszłe pokolenia mogły zobaczyć jak kieeeeeeedyś ludzie się zachowywali.

      Usuń
  8. To i ja się dołączę do dyskusji. Generalnie mamy zdziczenie i schamienie społeczeństwa, wystarczy popatrzeć na blużniących na ulicach, rozpartych byków w tramwaju, autobusie, gdy kobiety obok stoją etc. Owszem zdarzają się unikalne męskie jednostki, które ustąpią miejsca, ale to prawie jak z yeti-wszyscy słyszeli rzadko kto widział i doświadczył.
    Albo to łażenie lewą strona chodnika i jeszcze buzia od ucha do ucha z pretensjami.
    To jest to co najbardziej mnie i wkurza i smuci niesamowicie.
    Mam to szczęście, że mój mąż jest na prawdę kulturalnym i dobrze wychowanym mężczyzną. przepuszczanie w drzwiach (nie tylko mnie, ale innych kobiet też), wstawanie, gdy kobieta odchodzi (przychodzi) od(do)stolika etc jest normalne.Niestety, ale to i kilka innych spraw trzeba wynieść z domu, a co mają przekazać dzieciom rodzice, którzy siebie nawzajem nie szanują i zachowuja się w życiu codziennym, jakby wyszli z buszu i to takiego bardzo zdziczałego buszu...
    Dziękuję za ten post, bo momentami miałam wrażenie, że zaczynam od ludzi wymagać czego dziwnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wsparcie, bo też myślałam, że ze mną coś nie tak. A to ze światem jest coś nie tak, skoro domagając się dobrego wychowania uważamy, że jesteśmy dziwne. W jakimś dziwnym kierunku to wszystko zmierza...


      Ehhhh

      Usuń
  9. Moja babcia studiowała na UJ w latach powojennych. Wszyscy profesorowie, także sławni lub sędziwi, kłaniali się swoim studentkom. Ja skończyłam studia kilka lat temu, na nieco mniej renomowanej uczelni, ale jednak z pewnymi tradycjami i wszystkie studentki kłaniały się wszystkim pracownikom, także kilka lat starszym asystentom. Miałam dylemat, czasem próbowałam zawalczyć, idąc pustym korytarzem i patrząc takiemu dżentelmenowi w oczy, czasem działało, najlepiej na księdza z którym mieliśmy etykę. Kłaniał się studentkom jeden profesor-skoczek z Warszawy, socjalista z przekonania.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kaśku, ja tak z cicha pęknę - gdzie u ciebie zaczyna się chamstwo, które się szerzy? Może jestem liberalna albo mam w poważaniu serdecznym, że mnie facet w drzwiach nie przepuści. Nie wymagam, naprawdę. Miło gdy to robi, ale nie rzucam się z pazurami, gdy tego zrobić nie zdoła. Chamstwo ma dla mnie makabryczniejszy wymiar - wyzywanie, wredne popychanie, podstawianie nogi, obrzucanie pomidorami. To jest chamstwo.
    Z twojego wpisu nie mogę się dowiedzieć właśnie, co nazywasz chamstwem. A wolę nie myśleć, że jest to "niecałowanie w rękę".

    Aha, feminizm zdrowy mi nie przeszkadza. Nie znoszę natomiast feminizmu w wersji "choroba wściekłych krów". Kobieta nie po to jest kobietą, by była mężczyzną. Nie wiem, czy jestem feministką, ale pochlebiam sobie, że na pewno nie wściekłą krową. ;o)

    Agn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Synu mój :)
      Post zatytuowałam tak, bo lubię ten skecz. Jasne, że "niecałowanie" nie jest chamstwem, ale już nieprzepuszczenie w drzwiach jest w pewnych kręgach uważanie, jeśli nie za chamstwo(bo to jednak mocne słowo) to za przejaw braku elementarnych zasad wychowania.
      Właśnie o to mi chodziło, dziś wiele rzeczy jest normalnych, z tych które dla Moich Rodziców były chamstwem. Jest jeszcze kwestia przywiązywania wagi do etykiety, zawsze byli ludzie, którym to bimbało, nieco bardziej.
      Dla mnie to chamstwo, które w tekście pada bodajże raz, jest, na użytek tego tekstu, szeroko pojętym brakiem szacunku dla drugiego człowieka, bo taka postawa jest początkiem chamienia.

      Nie do końca wiem co rozumiesz pod wersją "choroby wściekłych krów" więc nie wiem czy mamy taki sam pogląd.

      Usuń
    2. Ojcze, dziękować! Nie wątpiłam, że tekst ze skeczu (swoją szosą - także uwielbiam, bo Kabaret Dudek genialny był!). Brak szacunku dla drugiego człowieka chamstwem jest, jeno dla mnie chamstwo wiąże się z pewnymi negatywnymi zachowaniami.

      Feminizm w wersji szalone krowy to taki spotęgowany seksizm w drugą niż zwykle stronę. Uważanie, że mężczyzna do niczego jest niepotrzebny, właściwie to podczłowiek, kobiety są lepsze, kupa wrzasku, słuchać się nie da, a innym kobietom nie zostawia się wyboru własnej drogi szczęścia (sorry, uważam, że jeśli kobieta jest szczęśliwa, będąc w domu i wychowując dzieci oraz gotując obiady, to ma do tego prawo, żadna inna kobieta nie ma prawa narzucać jej zdania, że jest głupia). Ostatnio spotkałam taką. Rany boskie, nie wierzyłam własnym uszom. Na szczęście zadziałała metoda "na olanie", pogadała, nie było odzewu, to poszła. Uff...

      Usuń
    3. Brak szacunku dla drugiej osoby uzewnętrzniany będzie chamstwem, tylko będą różne kalibry...


      Czyli sprzeciwiamy się tej samej wizji feminizmu. Widzisz, ja w realnym życiu takie teksty o facetach wygłaszam specjalnym tonem, dającym do zrozumienia "ajm dżouking". Uważam, tak jak Ty że każdy wybiera swoją drogę do samorealizacji. I jeśli to jest praca w domu, polegająca na zapewnieniu ciepła i spokoju rodzinie... dlaczego nie! Mnie wkurza taki chorągiewkizm, czyli pannienki samotne które ostro nazywają się feministkami, aby po "odnalezieniu połowki" już wypisać się z klubu. Bo to ośmiesza idee feminizmu, którego w całości również nie ma co skreślać. Bywa wypaczany a jego skrajne frakcje budzą nasz głośny sprzeciw, ale coś niecoś temu feminizmowi zawdzięczamy.

      Usuń
    4. Dlatego właśnie cenię zdrowy feminizm, a nie wrzaski. :-)

      Usuń
  11. No tak, tylko co ma wspólnego dobre wychowanie z feminizmem? Czemu feminizm jest u nas kojarzony z przepuszczaniem w drzwiach, ewentualnie z postawą anty wszystkim facetom, ale już nie z wspieraniem np. równego dostępu do pracy czy takich samych zarobków dla kobiet i mężczyzn. Zawsze mnie denerwuje, kiedy ktoś oświadcza "nie jestem feministką", tak jakby bycie feministką oznaczało przyznanie się do jakiejś zbrodni. Po czym oczywiście okazuje się, że poglądy ma jak najbardziej feministyczne. Ja jestem feministką, uważam, że ludzie powinni być traktowani równo, ale uwielbiam mężczyzn, świetnie się z nimi dogaduję, wcale nie wymagam, żeby mnie przepuszczali w drzwiach, ale jeśli pomogą mi nieść ciężkie walizki, to jestem wdzięczna - dlatego, że jako kobieta jestem po prostu słabsza fizycznie i odbieram to jako dobre wychowanie i wsparcie, co nie ma nic wspólnego z równouprawnieniem. Równouprawnienie oznacza prawo do takich samych wyborów życiowych dla kobiet i mężczyzn, a nie że wszyscy nadają się do wszystkiego, po równo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ma wspólnego? Zapewne gdyby się zaczęło drążyć to znalazłyby się pewne styczne punkty. tekst o feminiźmie wtrąciłam, albowiem często słyszałam, że albo feminizm, albo oczekiwanie oznak szarmancji ze strony mężczyzn, że będąc za równouprawnieniem kobita konsekwentnie powinna się wyrzec bycia przepuszczaną, całowaną w rękę itp. Zresztą słyszałam o wojujących feministkach, które nie pozwalają całować się w rękę, ba całą mężczyzn w rękę, aby dowieść czegoś tam.

      I Twoja definicja jest w pewien sposób rozsądna, tzn. rozsądny człowiek wydedukuje z Niej to co masz na myśli, ale gdy ktoś będzie chciał pójść w stronę radykalizmu to znajdzie argumenty na poparcie swojej tezy.

      A czy pomożesz nieść walizkę szczuplejszemu, drobniejszemu mężczyźnie?

      Usuń
  12. Moim skromnym zdaniem zasady savoir-vivre'u służą tylko jednej płci i umożliwiają "dojeżdżanie" facetów w codziennym życiu. Zaczyna się to już w szkole, jak trzeba coś przynieść, przenieść, zamknąć okno czy pójść po kredę, to zawsze pada na faceta. Oczywiście dziewczynki i nauczycielkę (jedynie ta druga opcja jest dla mnie zrozumiała) muszą w drzwiach przepuszczać, co przyznam zawsze odczuwałem jako obskurną dyskryminację, czułem się jak jakaś gorsza kasta człowieka. Jako żywo kojarzy mi się to ze zwyczajem, że w czasach niewolnictwa Czarni musieli czynić podobne gesty w stosunku do Białych. Dlatego jestem zdania, że równouprawnienie, jakkolwiek by nie było rozumiane przez pewien rodzaj kobiet, typu "chcę mieć ciastko i zjeść ciastko", powinno podążać w kierunku likwidacji tych upokarzających, postfeudalnych zwyczajów. Ja nie upokarzam kobiet, uznaję ich jednakowe prawo do samorealizacji i swobody obyczajowej (np. w sferze przeklinania czy picia alkoholu), tak więc nie życzę sobie, żeby ktoś, czy coś ograniczało moją wolność wyboru, czy przepuszczę kobietę w drzwiach, czy nie i nie oceniało brak takiego zachowania jako brak kultury/ogłady. To chyba zrozumiałe. Dodam, że po którymś już z kolei apelu - jesteś jedynym facetem, więc leć po kredę, powiedziałem, że takiego wała, niech któraś z szanownych księżniczek też czasem ruszy swoje cztery literki. Jeżeli nadal takie "dojeżdżanie" chłopców, tylko dlatego, że mieli pecha urodzić się bez waginy i jajników odbywa się w polskich placówkach oświatowych, to mnie to smuci i przeraża jednocześnie. Czasem to myślę, że właśnie kobiety mają problemy, z widzeniem w mężczyźnie równego sobie człowieka, a nie podnóżka, którą to rolę zabezpiecza ten wspaniały savoir-vivre. Na Zachodzie i w USA nie ma już na szczęście tego problemu, jest obopólna uprzejmość, a nie jakieś jednostronne, wymuszone przez durny konwenans nadskakiwania "lepszej" płci, przez tą "gorszą", czyli mężczyzn...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ale nie do końca - w moim odczuciu. Jak długo kobieta będzie traktowała te dżentelmeńskie gesty jako oznakę wyzysku czy upokorzenia faceta, tak długo mnie to będzie irytować. Nigdy nie będzie całkowitego równouprawnienia. Nigdy! Ja nie wymagam takich gestów, nie zrywam kontaktów, nie strzelam focha. Jest mi miło gdy ktoś w taki sposób się zachowa. I tyle :)

      Usuń
  13. To znaczy, to może nie do końca jest tak, jak mówisz. Dla mnie to działa bardziej na zasadzie, "okazja czyni złodzieja". Kobiety (nie wszystkie broń Boże!) uważają, że tak było od zawsze i im się to po prostu należy, a mając świadomość swoich przywilejów (nie owijajmy w bawełnę, to są przywileje), wykorzystują tą przewagę do tyrania facetami. Ja po moim klasowym buncie, miałem przechlapane (problemy z zachowaniem), ale potraktowałem to jako w pewnym sensie zło konieczne, jako poświęcenie się, dziś to widzę, dla słusznej sprawy. I nie żałuję tego, choć pewnie przylgnęła do mnie etykietka gbura, bo ośmieliłem się zaprotestować przeciwko upokarzającym mnie konwenansom. Oby więcej takich facetów było. Niestety, zauważam jakąś milczącą zgodę na obecną sytuację, tj. kobieta niby jest równa, ale trzeba ją traktować lepiej. Schizofrenia. Nie wiem, ja miałem same przykre doświadczenia w tej materii, dlatego wzorem powinna być np. Szwecja, czy inne kraje skandynawskie. Tam nie ma tego problemu i kobiety jakoś nie biedują z tego powodu. Dodam, że przez te przeprawy szkolne, ja do dzisiaj nie przepuszczam kobiet w drzwiach i nie ustępuję im miejsca. Trudno, niech mnie nazywają chamem. No chyba, że jest to moja matka czy babcia, czy jakaś inna starsza osoba, ale koleżanka w równym wieku? Mowy nie ma! Twój tok myślenia wydaje się rozsądny, ale powiedz mi tak szczerze, ile kobiet myśli podobnie? Sądzę, że bardzo niewiele...

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.