Strony

środa, 16 października 2013

"To, co zostało" - Jodi Picoult

Czy można wybaczyć niewybaczalne? Najbardziej poruszająca powieść Jodi Picoult!
Ludzie doznają różnych strat, wielkich i małych. Można stracić kolejkę, cnotę, pracę. Głowę, serce albo rozum. Można stracić dom na rzecz banku, patrzeć, jak dziecko wyjeżdża na stałe na drugi kontynent, a mąż popada w demencję. Strata to nie tylko śmierć, a żal ma wiele postaci.
Osamotniona Sage Singer, zrozpaczona po śmierci matki, zaprzyjaźnia się ze starszym panem, ulubieńcem lokalnej społeczności, emerytowanym nauczycielem. Pewnego dnia Josef prosi ją o nietypową przysługę: chciałby, aby pomogła mu umrzeć. Wyznaje, że nie jest tym, za kogo przez wiele lat się podawał. Mężczyzna skrywa straszną tajemnicę z przeszłości, sięgającą czasów II wojny światowej i masowych mordów na ludności żydowskiej. Czy Sage zgodzi się mu pomóc? Czym będzie wówczas jej czyn: aktem miłosierdzia wobec drugiego człowieka czy wymierzeniem sprawiedliwości bezwzględnemu naziście? Czy ma do tego prawo?


Jodi Picoult to współczesna autorka, której każda nowa książka natychmiast pojawia się na mojej liście „muszę przeczytać jak najszybciej”. Tak było oczywiście z najnowszą książką „To co zostało”. Nie czytałam blurba, chciałam mieć niespodziankę. I chociaż docierały do mnie informacje o treści, tak naprawdę przystępując do lektury, nie wiedziałam czego się spodziewać.  A książki wyczekiwałam jak jutrzenki swobody… już znajomi się śmiali, że każdy mój telefon do domu zaczynał się od „był listonosz”? Gdy wreszcie książka trafiła w moje ręce nie mogłam się powstrzymać przed lekturą. Czas przeznaczony na pracę spożytkowałam na czytanie rekreacyjne. Warczałam i krzyczałam jak ktoś mi przerywał.  Wieczorem skończyłam, ale od pracy uciekać nie mogłam i recenzja dopiero dziś. Po nocy przemyśleń…  Jestem pusta… Dużo emocji…

Sage po śmierci swojej matki nie umie sobie dać rady z życiem. Obwinia się, nie może uporać się z żałobą. Chodzi na spotkania grupy wsparcia a nocami pracuje w piekarni, aby uciec od ludzi. Na tym spotkaniu zbliża się do starszego pana po dziewięćdziesiątce. Po jednym z tych spotkań ten emerytowany nauczyciel i społecznik ma do niej dosyć nietypową prośbę. Chce aby Sage pomogła mu umrzeć.  Dlaczego? Josef przyznaje jej się, że faktycznie nazywa się zupełnie inaczej i w młodości był w Hitlerjugend a następnie w SS. Wyznaje dziewczynie, że zamordował wiele osób, których twarze nie pozwalają mu umrzeć. Nie może z tym żyć. Prosi o śmierć i przebaczenie. Sage nie wie co z tym począć, zwraca się do odpowiedniego urzędu, który zajmuje się ściganiem zbrodniarzy wojennych. Rozpoczyna podróż w mroczną przeszłość.

Niezwykłe wrażenie zrobiła na mnie ta książka. Niby jestem oczytana z holocaustem, przeczytałam już dziesiątki książek o tej tematyce. Czytałam zarówno powieści, jak i literaturę faktu. Teoretycznie, nie sztuka, żeby opowiadanie od nowa, czegoś o czym, zwłaszcza my Polacy, wiemy wiele, w najbliższej rodzinie, tak często mamy ofiary nazizmu, wzbudziło w nas silne emocje. Tematyka jest charakterystyczna, książki o holocauście wstrząsają i zapadają w pamięć. I chociaż czytałam dużo, to ta książka sprawiała, że siedziałam jak sparaliżowana, porażona, odechciewało mi się jeść.  Mamy dwie retrospekcje. Pierwsza – z perspektywy Josefa. Przy takich okazjach, przy dyskusjach o katach, o nazistach, o tych seryjnych bezlitosnych mordercach, zawsze pojawia się pytanie, w którym momencie z normalnego człowieka, dziecka, zatraciło się człowieczeństwo. Kiedy przestał być człowiekiem, a  stał się potworem.  Czy nigdy nie pojawiło się wahanie, czy nie miał ludzkich odruchów zabijając starców, wyszarpując z ramion matek dzieci? Co się stało z jego sumieniem? Tych pytań jest wiele. Każde sprowadza się do kwestii sumienia, człowieczeństwa i chyba brak jest odpowiedzi, która wszystkich by satysfakcjonowała.
Druga z retrospekcji to punkt widzenia ofiary. Tutaj miałabym kilka zastrzeżeń, wydaję mi się, że Jodi nie poradziła sobie z oddaniem klimatu wojny w Polsce, nie wiem czy zawiodła kwerenda. Nie  jest zgodne to z tym co wiemy z historii, o gettach i sytuacji Żydów podczas II wojny światowej. Gdy przymknie się oko na pewne nieścisłości to wtedy jest ok.  Później z prawdą mija się nieco mniej, i chociaż te pomyłki, mylne wyobrażenia, wciąż są, to jednak rzeczywistość obozu każe zapomnieć o czepialstwie i po prostu przeżywać. A jak domyślacie się, tych przeżyć jest wiele. Cała historia zaś jest przetykana historią, bajką rodem z Grimmów, która jest świetną alegorią wojny i zachowań ludzi.

Jestem przyzwyczajona do silnych uczuć, podczas lektury książek Jodi, ale „To, co zostało” mnie i tak zaskoczyło siłą odczuć i wrażeń. Nie spodziewałam się tak silnej lektury. Chociaż zawiodło mnie zakończenie, dla każdego nawet niezbyt uważnego czytelnika, zakończenie jest przewidywalne. I ja też spodziewałam się takiego obrotu sprawy. A przecież Jodi zawsze zaskakiwała i to zakończenie tak często wbijało w fotel.

Książka jak zwykle u Jodi nie dotyczy tylko tej konkretnej historii, ale skłania nad do przemyślenia swojej postawy, filozofii życiowej. Porusza wiele, aktualnych dla wszystkich problemów. Radzenia sobie ze stratą, z traumami. Radzenia sobie z życiem, tak po prostu i aż!

Tak książka ma minusy, tak nie jest doskonała, ale pomimo wpadek, tych niedoskonałości jest intensywna. Ze względu na tematykę, na pytania jakie stawia i na wątpliwości jakie budzi jest książką od której nie można się oderwać i która nie pozwala łatwo o sobie zapomnieć. Jest również bardzo aktualna, chociażby ze względu na zmarłego zbrodniarza wojennego o którym jest głośno, ponieważ kilka miejsc odnowiło mu pochówku a na pogrzebie doszło do zamieszek.

Jak to z Jodi bywa zwykle, tak i tą polecam. Nie pożałujecie. Ja żałuję, że już przeczytałam i na kolejną muszę czekać ;/

„Ludzie doznają różnych strat, wielkich i małych. Można stracić cnotę lub pracę. Głowę, serce albo rozum. Można stracić dom na rzecz banku, patrzeć, jak dziecko wyjeżdża na stałe na drugi kontynent, a mąż popada w demencję. Strata to nie tylko śmierć, a żałoba ma wiele postaci.”

„Ot paradoks straty: jak coś, czego już nie ma, tak bardzo może nam ciążyć?”

"Można trzymać ludzi na dystans pod pretekstem swej brzydoty, choć w istocie paraliżuje nas myśl, że moglibyśmy się sparzyć, nawiązując bliższą relację. Można sobie wmówić, że bezpieczniej kochać osobę, która tak naprawdę nigdy nie odwzajemni miłości, bo nie sposób stracić kogoś, kogo nigdy nie miało się na wyłączność." 

16 komentarzy:

  1. Mam wielką chęć przeczytać, może kupię ją na Targach Książki. Będziemy ją omawiać w Klubie z Kawą nad Książką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, mam ją na tablecie i... boje się ją zacząć. Po tym co piszesz wnioskuję, że moje obawy są uzasadnione (i nie myślę tu o pewnych mankamentach). Ale kusi mnie coraz bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja będę czekała na recenzję. Wiem, że długo nie wytrzymasz :)

      Usuń
  3. Rzeczywiście, ta książka kipi od emocji. I tych dobrych, i złych. Czytałam ją wbita w fotel i zastanawiałam się, co ja bym kurcz zrobiła na miejscu bohaterki! Bo już od samego czytania byłam zła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i za to uwielbiam Jodi, za te emocje podczas czytania!!

      Usuń
  4. Uwielbiam Picoult a tematyka, którą poruszyła jest bliska mojemu sercu i zainteresowaniom. Na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiele razy spoglądałam na książki Picoult w księgarnie, jednak zawsze odkładała. Nie są dla mnie, nie przepadam za taką tematyką. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać tej odsłony twórczości Picoult, zawsze wywołuje we mnie burzę emocji i myśli.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Jodi Picoult, że w każdej książce porusza poważny temat, który wzbudza we mnie masę emocji. Oczywiście "To, co zostało" znajduje się na liście pozycji, które MUSZĘ przeczytać w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przede mną jeszcze wiele powieści Picoult i przyznam, że cieszę się już na samą myśl o ich czytaniu. Oczywiście "To, co zostało" to dla mnie must have.

    OdpowiedzUsuń
  9. I na mojej liście książka widnieje.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam wszystkie pozycje tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo lubię Picoult i tą książkę koniecznie muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnio pierwszy raz spotkałam się z Jodi Picoult przy książce "W naszym domu". I powiem tylko tyle: chcę wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Z niecierpliwością czekam na okazję, żeby przeczytać. Picoult prawie zawsze pisze tak, że mi się to podoba. A tu jeszcze historia na dodatek! :)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.