Strony

poniedziałek, 6 stycznia 2014

"Gwiazd naszych wina" - John Green

Szesnastoletnia Hazel choruje na raka i tylko dzięki cudownej terapii jej życie zostało przedłużone o kilka lat.
Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka. Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.
Wnikliwa, odważna, pełna humoru i ostra Gwiazd naszych wina to najambitniejsza i najbardziej wzruszająca powieść Johna Greena. Autor w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości.


Nie mogłam ostatnio wpaść w żadną książkę, tak żeby na niej się skoncentrować, żeby nie móc się oderwać, żeby nawet melisę parzyć z nosem w książce. Pomijając fakt, że rok zaczynam dołującymi książkami(tutaj wstrzeliłam się idealnie znów). Przypomniałam sobie, że obok łóżka, w hałdach książki leżą, te pożyczone z biblioteki. Termin mija pod koniec stycznia, więc wypadałoby coś nadgryźć. Padło na polecaną na blogach książkę dla młodzieży…

„Oskar i Pani Róża”, „Szkoła uczuć”, „Listy do Boga”, „Love Story” i wiele, wiele innych, książki, które niekoniecznie stoją na najwyższym literackim poziomie, ale sięgają po wątek, który człowieka wzrusza, przeraża, sprawia iż zaczynamy wyobrażać sobie siebie w takiej sytuacji. To nas rozmiękcza, wyciska łzy z oczu, tak jak większość scen, na końcu melodramatu, przy szpitalnym łóżku, w otoczeniu rurek, przy akompaniamencie cichnącego dźwięku rejestrującej pracę serca aparatury.

Hazel jest śmiertelnie chora, zaczęło się od raka tarczycy, później nowotwór przedostał się do płuc i tam zadekował się jak bomba z opóźnionym zapłonem. Nikt Hazel nie oszukuje, dziewczyna wie, że jej czas jest ograniczony. Ma szesnaście lat, teoretycznie życie przed sobą. Teoretycznie. Objawem jej umierania jest depresja, dlatego rodzice zmuszają ją do uczestniczenia w spotkania grupy wsparcia, dla młodzieży umierającej na raka. Spotykają się tam ludzie w różnym stadium raka, często odchodzą i dołączają do litanii imion za których uczestnicy modlą się pod koniec spotkania. Hazel nie lubi jeździć na te spotkania, sposób w jaki są prowadzone odstręcza ją. Do czasu, aż poznaje na takim spotkaniu Augustusa, chłopaka z amputowaną nogą. Rodzi się pomiędzy nimi zażyłość. Nie ma wstydu, nie ma zażenowania. Jest dwójka młodych ludzi, którzy wiedzą, że muszą spieszyć się kochać. Żyją, nie jakby nic się nie stało, ale nie roztkliwiają się nad sobą, wierzą. Spełniają marzenia, przekomarzają się z sobą. Wszystko jest dobrze, do czasu…

Spokojnie, wyjątkowo sobie nie popłakałam, chociaż było blisko.

Książka jest przewidywalna i dosyć tania jeśli chodzi o dobór tematyki, ale jest coś co sprawia, że jest inna niż wszystkie. Coś co sprawiło, że zaistniała, że zaczytują się w niej młodzi i starsi.
Hazel i Augustus są bardzo fajnie wykreowanymi bohaterami. Inteligentni, błyskotliwi, ze swoimi pasjami, ale odebrano im możliwość życia normalnie. Żyją z piętnem raka Żyją ze świadomością bliskości kresu, ale to nie zmienia ich potrzeb, ich mózgów. Są nastolatkami, targają nimi hormony, mają problem z rodzicami, którzy panicznie się o nich boją. Rozmawiają ze sobą normalnie. O filmach, o książkach a także o tym co następuje po śmierci. To nie tylko opowieść o zbliżającej się śmierci, to historia dojrzewania, miłości, jakże świetnie koresponduje z historią Anny Frank, wspomnianej w tej książce. Dorastanie w ekstremalnych warunkach.

Ciężko w to uwierzyć, ale ta książka jest nie tylko wzruszająca, ale i zabawna. Napisana w dobrym stylu, rozmowy bohaterów mogą rozśmieszyć i jest to naprawdę inteligentny humor.

Ta książka jest po prostu mądra, naprawdę idealnie napisana dla nastolatków, którzy może dzięki niej coś sobie uświadomią.  Cieszę się, że ją przeczytałam, podobno to jest jakaś seria. W czwartek chyba się wybiorę do biblioteki i poszukam dwóch pozostałych tomów

27 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że i Tobie spodobała się "Gwiazd naszych wina". To naprawdę wyjątkowa historia. :)

    A, i to nie jest seria. Każda książka to osoba historia, zupełnie inna powieść. Bukowy Las wydaje je jedynie a podobną szatą graficzną. Jak na razie zostały przetłumaczone takie tytuły, jak "Szukając Alaski" i "Papierowe miasta". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam to co napisała poprzedniczka, to nie jest seria, więc możesz spokojnie sięgać po obojętnie którą. A w połowie roku zostanie wydana kolejna książka autora, ja uwielbiam jego styl pisania :)

      Usuń
    2. Dzięki dziewczyny :) Gdzieś wyczytałam, że to trylogia. Dziękuję, ze wyprowadziłyście mnie z błędu :))

      Usuń
  2. Podpisuję się pod Black - to nie jest seria, nie wiem skąd w ludziach to przekonanie :-) Ja na razie mam za sobą tylko "Gwiazd naszych wina", ale na półce czekają już dwie pozostałe książki autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam w planach na ten miesiąc, po tym jak przeczytam książki z biblioteki. Trochę się bałam, że książka będzie smutna i przygnębiająca, ale mnie pocieszyłaś, że jest się też z czego pośmiać (i popłakać też na pewno).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest smutna, jest również przygnębiająca. Trudno się spodziewać ubawu po pachy. Ale można zachichotać. Jest też nieco patosu, ale to takie amerykańskie ;)

      Usuń
  4. I będzie ekranizacja. Mam nadzieję, że wcześniej uda mi się dorwać książkę - bo historii jestem bardzo ciekawa. Tej przewidywalności spodziewałam się już od dawna, obawiałam się natomiast tego, że pozostałe elementy powieści będą nijakie i po jej lekturze pozostanę z rozczarowaniem (tak jak to było w przypadku "Tak blisko...", książki, która cieszy się niemalże samymi pozytywnymi opiniami i wysoką notą). To nie tak, że nie lubię młodzieżowych książek, ale tak jak piszesz, takie utwory muszą mieć w sobie to "coś", żeby przykryć ewentualną przewidywalność czy taniość - niemało podobnych powieści się przecież przeczytało czy filmów obejrzało, prawda? Liczę więc, że i mnie "Gwiazd naszych wina" się spodoba :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O chętnie zobaczę ekranizację :)
      Rzadko się zdarza, że książka napisana dla współczesnej młodzieży budzi zachwyt u dorosłych, niemniej jednak, zdarza się. U mnie może zachwytu nie ma, ale są dobre wspomnienia!

      Usuń
  5. Hmm. Właśnie skończyłam czytać "Szukając Alaski" i nie znalazłam w niej tego, o czym blogerzy piszą, że ich oczarowało.
    Chyba muszę wrócić do opisywanej przez Ciebie - może w niej ta mądrość bardziej mnie poruszy?
    Słyszałam, że jest zrobiona jej ekranizacja. Aż z ciekawości przeczytam przed premierą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ostrzeżenie. Czyli gość może mieć po prostu nierówny poziom!

      Usuń
  6. Dobrze, że wciąż istnieją tacy pisarze jak John Green, bo młodzież zatonęłaby w pseudo-wampirach i innych tego typu wynalazkach po-zmierzchowych ;)

    Zabawne, że napisałaś, że jest to tania książka, jeśli chodzi o dobór tematyki, bo... "Gwiazd naszych wina" oparta jest o prawdziwą postać, prawdziwą dziewczynę imieniem Esther Earl. Jej osoba tak zainspirowała Greena, że postanowił zrobić ją główną bohaterką swojej powieści. Poniżej link do poczytania :)

    http://www.literatura.gildia.pl/news/2013/08/niegasnaca-gwiazda-esther-earl

    Pozdrawiam!
    Olga
    WielkiBuk.com

    P.S. A do poczytania bardzo mocno polecam opowiadania Alice Munro - zawsze doskonałe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się w te opowiadania wgryźć ;/

      Napisałam, że historia jest tania, ale nie że nieprawdopodobna. Tylko użyta w książce i w filmie, gwarantuje sukces. Nawet nie trzeba bardzo wprawnym pisarzem być. takie książki się sprzedają

      Usuń
  7. Tyle się naczytałam o twórczości Greena, że sobie nie odmówię.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przecudowna książka, cieszę się, że Tobie także przypadła do gustu. Styl Greena jest po prostu jedyny w swoim rodzaju. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, ze potwierdza to też w innych książkach :D

      Usuń
  9. Książka jest rewelacyjna, przeczytałam w ciągu 5 godzin i bardzo się wzruszyła przy lekturze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w książkach dla młodzieży tez ważne. Że czyta się szybo a nie morduje miesiącami ;)

      Usuń
  10. Nominowałam cię do Liebster Blog Award :) Więcej informacji tutaj http://totallbooknerd7.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, na weekendzie pewnie odpowiem.
      DZIĘKUJĘ!!

      Usuń
  11. Oj, Green jest mistrzem w swoim fachu

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie też "Gwiazd naszych wina" bardzo się spodobało :) Wprawdzie nie jestem z tych, którzy wychwalają tę książkę pod niebiosa, bo jednak czegoś mi w niej zabrakło - chyba nadziei - Hazel od początku mówiła, że i tak umrze, że to tylko kwestia czasu... Trochę mnie to denerwowało, ale mimo wszystko moje pierwsze spotkanie z Greenem wspominam bardzo dobrze

    OdpowiedzUsuń
  13. Znów Green! To chyba jakiś znak, że powinnam przeczytać, od miesiąca ciągle trafiam na recenzje jego książki wszyscy chwalą... Chyba w końcu się skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się zatem, że książka zawitał i na moje półki :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Historia z miłosna z chorobą w tle... Tak, dobrze znamy takie wyciskacze łez z kultową "Love Story", czy "Chustką" na czele. Wciśnięta w kanapę z kubkiem kawy i paczką chusteczek -tak na wszelki, bo przecież to historia z serii "idzie rak nieborak"- zaczynam opowieść.
    Chusteczki się nie przydały, choć nie twierdzę, że książka jest zła. Ot, takie czytadło..ze śmiercią w tle. Bo na pierwszym planie zakochanie:) Z filmu zapadła mi w pamięć barwa głosu głównego bohatera:) Mimo wszystko warto przeczytać i obejrzeć, żeby wyrobić sobie własne zdanie:)
    tu moje: Historia z miłosna z chorobą w tle... Tak, dobrze znamy takie wyciskacze łez z kultową "Love Story", czy "Chustką" na czele. Wciśnięta w kanapę z kubkiem kawy i paczką chusteczek -tak na wszelki, bo przecież to historia z serii "idzie rak nieborak"- zaczynam opowieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też trochę się wzruszyłam, ale bez pudła chusteczek, a film mnie całościowo zawiódł

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.