Strony

czwartek, 13 marca 2014

"Położna. 3550 cudów narodzin" - Jeannette Kalyta

Książka i dla rodziców, i tych, którzy chcą nimi zostać
„Położna. 3550 cudów narodzin” to autobiograficzna opowieść Jeannette Kalyty, najbardziej znanej polskiej położnej. Wzruszająca, momentami zabawna, głęboko prawdziwa historia jej życia i pracy. Niezwykły dokument cudu narodzin dziecka i mocny głos w społecznej dyskusji na temat podmiotowości kobiety w czasie porodu. Historie par i matek rodzących pod opieką Jeannette Kalyty wywołują żywe emocje i skłaniają do refleksji. To książka i dla rodziców, i tych, którzy chcą nimi zostać.




Książka „Położna” wzbudziła w internecie sporo emocji. Zewsząd atakowały mnie głosy, jeśli jeszcze nie zachwytu, to dużego zainteresowania. Ja natrafiłam na nią przypadkiem. Nie sądziłam, że będę miała okazję czytać ją tak szybko. Książkę naprawdę czyta się błyskawicznie.
Powiem Wam, tak i powtórzę to, co napisałam na Fanpejdżu. Kilka lat temu, miałam przyjemność być na praktykach w sądzie biskupim, wtedy powtarzałam, że nigdy nie wyjdę za mąż, teraz – po lekturze książki stanowczo twierdzę, na pewno nie urodzę dziecka. No way. A każda kobieta, która przez poród przeszła jest dla mnie bohaterką.

Wbrew tytułowi: „Położna. 3550 cudów narodzin”, ta książka nie jest zbeletryzowaną formą raportów z porodów jakie odbierała Jeannette Kalyta, podobno znana polska położna. Przyznam się Wam, że nie słyszałam o Niej, ale ja nie śledzę tematu, ostatnio nie oglądam śniadaniówek, nie czytam artykułów na temat położniczych, ale podobno ta Pani jest autorytetem w przyjmowaniu dzieci na ten świat.  Kobieta od ponad ćwierćwiecza pracuje jako położna, ponad trzy tysiące porodów, wielkie zaangażowanie w propagowanie ludzkiego rodzenia. Niesamowita kobieta, to o niej jest ta książka, o filozofii życia, pracy o kontakcie z rodzącymi, z ich partnerami i dziećmi. Ta książka pokazuje jak skomplikowanym a jednocześnie prostym procesem jest poród przypomina reakcję łańcuchową, niesamowite zjawisko, w pewnym miejscu w książce pada określenie: misterium.

Nie trzeba urodzić dziecka, by coś niecoś o porodach wiedzieć, kobiety, które już powiły, uwielbiają opowiadać o tym jak rodziły, jak długo, ile lekarz wziął „ponad fundusz”, oczywiście nie wszystkie, część uważa te wspomnienia za niezwykle intymne sekrety, ale czasami mam wrażenie, że jeszcze dobrze się z kimś nie poznam, a już wiem jak rodziły, które dziecko. Gdy samej się zachodzi w ciąże, te opowieści się nasilają. Wtedy to już każda kobieta czuje się w obowiązku przygotować nas na to nieznane.

Na naszych oczach dzieje się historia położnictwa, moja Mama rodziła się w domu, jak wszystkie inne dzieci Jej pokolenia. Do szpitala człowiek szedł umierać, a nie się rodzić. Swoje dzieci rodziłą w szpitalu i jak sama wspomina poglądy na opiekę nad niemowlakami tak diametralnie się zmieniły, ze wszystkie książki jakie czytała przy mojej Siostrze były bezużyteczne. Ale nadal Ojcowie mieli zakaz wstępu na porodówkę. Mój Tacik, jako człowieczek zaradny jednak obszedł zakaz.  A tysiące mężczyzn wymyślało skomplikowane systemy porozumienia się z położnicą. Zmieniało się i zmienia się nadal. O porodach, położnych, lekarzach i szpitalach można mówić i mówić. Tym razem proponuję wysłuchanie historii kobiety, której praca jest misją.
Zawód położnej, jak każdej pielęgniarki jest niedoceniany, taki zawieszony, to nie uczony lekarz, ani nie sympatyczna salowa. Pielęgniarka, piguła, zarozumiała, wredna, bezlitosna. Witanie dzieci na tym świecie to powołanie Jeannette, kobiety która nie polega tylko na wiedzy, na podręcznikach, ale ufa swoim przeczuciom, intuicji, wierzy w energię, w przeznaczenie. Ona jest kimś kim niegdyś była matka, pomaga kobiecie przejść przez ten trudny czas, za pomocą swojego doświadczenia. Coś bezcennego.

Tak jak wspomniałam, nie jest to czysty zapis przebiegu porodów w których autorka brała udział. To raczej książka o jej pracy i o niej. Znajdziemy tu zarówno relację z jej porodów – pierwszy to prawdziwa trauma, opis budzi przerażenie- jej choroby, przypadków gdy nie zaufała intuicji i… wielu, wielu aspektów jej życia. Mnie ta książka wzruszyła po trzecim razie przestałam liczyć ile razy się popłakałam.

Muszę podsunąć książkę Mamie i sprawdzić, jak Matka dzieciom odbierze tą książkę. Pomimo to, że jednak do porodów się zraziłam, uważam to za świetny pomysł, opisanie tak intymnych chwil, tak fachowo, ale nie wyłącznie technicznie. Opowieść emocjonalna, chociaż czasami autorka skupiała się zbyt na własnym życiu, co momentami było nużące, ale summa summarum te opowieści składały się na konsekwentny, obraz kobiety, która swojej pracy poświęciła życie.



Niezwykła!! Polecam Waszej uwadze. 


I jutro jadę odebrać książki z biblioteki a skończyłam książkę. Zamiast iść spać będę szukała czegoś na drogę..

24 komentarze:

  1. Ja teraz nad Zorkownią popłakuję, póki co robię przerwy co kilkanaście stron. "Położną" bardzo chciałabym przeczytać, ale to w niedalekiej przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzebowałam tego popłakania. w Położnej łzy są inne niż przy Zorkowni, Zorkownia jest poważniejsza - cięższa, bardziej poważna, co ma związek z tematyką naturalnie

      Usuń
  2. Już Ci to pisałam na FB, ale powtórzę :) Nigdy nie mów nigdy :) Wierzę, że jesteś słowną osobą, ale akurat kwestia macierzyństwa jest dość nieuchwytna. Jednego dnia nie czuje się potrzeby bycia matką i można się rękoma i nogami zapierać, że się nią nie zostanie i koniec kropka. A przychodzi taki czas, że obudzi się w Tobie instynkt i kurna wszystko zrobisz, byle to dziecko mieć. Wierz mi, wiem co mówię :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Miłośniczką Książek. Ja również od najmłodszych lat dzieciństwa deklarowałam, że nigdy nie zostanę mamą, ponieważ nie lubię dzieci. I teraz choć ,,naście'' lat mam dawno za sobą, to nadal nie przepadam za maluchami, ale tak się złożyło, że jak poznałam obecnego męża, to coś we mnie się zmieniło. Poczułam tzw. instynkt macierzyński i stwierdziłam, że fajnie był było mieć owoc naszej wspólnej miłości. Niestety los chciał mnie chyba ukarać, bo przez wiele lat nie mogłam dostać tego, czego zaczęłam nagle pragnąć, czyli dziecka. Na szczęście ten koszmarny etap mam już dawno za sobą. Jestem jednak najlepszym dowodem na to, żeby nigdy nie mówić nigdy :)
      Co do powyższej publikacji, wierzę ci na słowo, że jest ciekawa, lecz ja z pewnych względów traumatycznych nie chce się z nią zmierzyć.

      Usuń
    2. I ja nie mam nic przeciwko osobom które mają dzieci, które chcą mieć dzieci, natomiast nie lubię przekonywania mnie, że zmienię zdanie. Możliwe, że tak będzie, ale tego nie wiecie. Ja nie czuję się powołana do macierzyństwa, nie sądzę, że byłabym dobrą matką. WIęc dziecko miałoby dramat :P

      Usuń
  3. mi w kwestii porodów wystarczą opowieści koleżanek z pracy, by wiedzieć jaki "horror" może się z tym wiązać. mimo to relacje od drugiej strony uważam, że warto byłoby poznać.a jak będzie ze mną jeszcze nie wiem - raz mówię, że dziecko nigdy w życiu, kiedy indziej, że może... pewnie los sam wszystko zweryfikuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostro!! :)) Widzę mamy podobne doświadczenia, a jak będzie. Niebo wie ;)

      Usuń
  4. Kiedyś Pani Kalyta miała swoją reklamę w radio, która non stop była puszczana, aż uszy bolały, wtedy myśleliśmy z mężem, że to jakiś żart i tak naprawdę to wcale nie ma takiej osoby ! Tym bardziej, że w radiu tak śmiesznie wymawiała swoje nazwisko, że "nie szło" zrozumieć. Jednak jakiś czas temu był z nią wywiad w pytaniu na śniadanie. Jakie było moje zaskoczenie na wieść, że ona ISTNIEJE, jest położną i napisała książkę ! Co do porodów, jestem tym przerażona, że też to właśnie my kobiety musimy to przeżywać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radia nie słucham, TV też w sumie nie oglądam, a później się dziwię, że nie znam celebrytów ;)

      Te porody to naprawdę nie fair

      Usuń
  5. Dziecko to ja bym chciała mieć, ale żeby jakoś obejść ten poród... To w sumie nie wiem, czy chcę czytać tę książkę. Skoro w Tobie zrodziła takie przekonanie, to mnie może przerazi jeszcze bardziej, niż to już ma miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi Przyjaciółka powtarza, że będę tak wymagającą matką, która będzie dziecku na dobranoc czytałą historię filozofii a przy obiedzie rozmawiała z nim po łacinie, że dziecko będzie mnie nienawidziło, chociaż później będzie wdzięczne ;)

      Usuń
  6. Zrobiłaś mi wielką ochotę na tą pozycję. Skorzystam jak najbardziej z okazji, ponieważ moja mama ma ja na półce, i przeczytam! :3
    Pozdrawiam Natalia Z :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Marzyłam i marzę o położnictwie. Marzenia nie spełnię ale mogę poczytać o tym zawodzie :) I chętnie to uczynię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę chciałabyś być położną. Szacuuunek

      Usuń
  8. Teraz mam mieszane uczucia z jednej strony chciałabym przeczytać, z drugiej może poczekam i przeczytam, gdy będę kiedyś tam po porodzie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka na pewno ciekawa - wcześniej się chyba z taką nie spotkałam. Myślę jednak, że teraz to nie jest czas dla mnie na jej czytanie. Ale kiedyś - być może :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sądze, że chyba lepiej przeczytać jak się już z jedno dziecko urodzi.

      Usuń
  10. Czaję się na nią już od jakiegoś czasu i jak tylko będe miała okazję, to na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W kilku momentach popłakałam się, nie tylko ze wzruszenia, ale również ze śmiechu. Moim zdaniem książka warta uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak :) ale chyba dla kobiety która chociaż raz rodziła ;)

      Usuń
  12. Jestem matką.... położnej i to ona spowodowała, że przeczytałam tą książkę i przyznam, że chciałabym miec taka opiekę podczas porodu.Szpitale-obozy-maszynki do rodzenia z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych brrr Książkę gorąco polecam:)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.