Strony

piątek, 1 sierpnia 2014

"Dom złudzeń. Iga" - Iwona J. Walczak

Powieść o sile ducha, jaką dają zasady i odpowiedzialność, nie tylko za siebie. 
Iga, poprzez kolejne zamążpójście, wchodzi w posiadanie olbrzymiego majątku. Nie musi pracować, firmą zarządza mąż, a nad maleńkim synkiem czuwa sztab opiekunek i rodzina. Kobieta może zająć się poszukiwaniem substytutów szczęścia w postaci zabiegów w SPA, spotkań z koleżankami w drogich knajpkach oraz nabywaniem ekskluzywnych ubrań. Kilka razy w roku wyjeżdża na wakacje do dalekich miejsc. Ale nie zawsze tak było… I nie zawsze tak będzie. Nad firmą wisi widmo bankructwa. Iga musi podjąć walkę o zachowanie części majątku i uratowanie kilkudziesięciu hektarów rodzinnej ziemi, w tym pełnego wspomnień z dzieciństwa domu złudzeń. Ratując rodzinną schedę, Iga pobiera lekcję skromności. Nie jest już zapatrzona w siebie, a bolesne doświadczenia są dla niej etapem na drodze do budowania szczęścia.


Iwona J. Walczak przyzwyczaiła mnie do trudnych książkę Książek, które pomimo bajkowych okładek, wcale nie są słodkie. Tym razem dostajemy książkę w okładce idealnej na lato. Zapraszającej by zabrać ją na plażę i zresetować się. Nic bardziej mylnego. Książkę przeczytałam jakąś godzinę temu, a wciąż układam ją sobie w głowie i nie wiem co mam o niej myśleć.

Iga jest dojrzałą kobietą. Poznajemy ją gdy na Wyspach Kanaryjskich odpoczywa… no właśnie, odpoczywa, ale od czego. Wyszła za mąż, jej mąż – Leszek – z rozmachem prowadzi firmę, areały, piękny dom, zwitki pieniędzy. Iga nie zajmuje się nawet własnym synkiem – Stasiem, a dawno porzuciła wychowywanie córki z pierwszego małżeństwa. No dobrze, nie odpoczywa, jest na wakacjach i pełnymi garściami wydaje pieniądze. Ze złością reaguje na jedną odmowę zasilenia nowymi środkami. Po powrocie do domu wszystko się wali, firma na skraju bankructwa, mąż odchodzi. Koszmar. Dla Igi to bolesne przebudzenie z letargu i kolejne zaczynanie od zera, z bagażem porażek.


Iga jest bohaterką, której bardzo nie polubiłam. Poznajemy ją w chwili, gdy ignoruje wszystkie symptomy i trwa uparcie w domu swoich złudzeń, gdy dom ten się zawala, ona wcale nie mądrzeje. Nie mogę Idze współczuć, każda z katastrof spotyka ją na własne życzenie. Ba! Byłam na nią wściekła, gdy firmę jej męża spotyka katastrofa, a ona zamiast go wspierać, współczuć mu, miota tylko pretensjami. Ok. później się okazuje jaki był jej mąż, ale moim zdaniem jej to nie usprawiedliwia.
Nie polubiłam bohaterki jest egocentryczna i rozkapryszona. Cały czas porzuca dziecko, zważa tylko na siebie…

Niemniej jednak książka daje do myślenia i tylko dlatego doczytałam do końca, pomimo tak irytującej Igi. Jaką naukę możemy wyciągnąć z tej książki? Po pierwsze – nieważne jak stabilnie się czujemy, może nas świat runąć. Ale też nie ma dna, od którego nie da się odbić
Nie chcę powiedzieć, że to książka z gatunku cukierkowych czytadeł, które każą nam podążać za marzeniami i siłą woli czarować rzeczywistość. Iwona Walczak zbyt wysoko ceni sobie czytelnika, by wciskać taki kit. Gorzka jest ta książka, ale daje nadzieję, jest przypomnieniem, że nigdy nie można się poddawać i na poprawę nie jest za późno, póki budzimy się w łóżku, a nie leżymy w trumnie.

Z ciekawością będę wyczekiwała premiery drugiego tomu. Pani Iwono – proszę się pospieszyć!

9 komentarzy:

  1. Czeka sobie grzecznie przy łóżku na swoją kolej;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie przeczytałabym tę książkę, lubię takie słodko-gorzkie opowieści:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno bym po nią sięgnęła ze względu na okładkę... Masz podobnie? Jak jest ciekawa okładka to jakoś bardziej sympatyzujesz z książką? Bo ja zdecydowanie za często się na tym łapie, a potem czytam gnioty :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mam :)) już tyle razy nacięłam się, bo dałam się skusić ładnej sukience

      Usuń
  4. Coś czuję, że głównej bohaterki też nie polubię, ale jestem ciekawa jak się zmieni, jak sobie ułoży życie na nowo, bez tych wszystkich luksusów, więc sięgnę po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, żeby uznała konieczność zmian w samej sobie

      Usuń
  5. Zapamiętam tytuł i wolnej chwili pewnie się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.