Strony

czwartek, 21 sierpnia 2014

"Zaczaruj mnie" - Karolina Frankowska

Od czasów serialu Przyjaciele nie opowiedziano takiej historii o przyjaźni!
Literacki debiut Karoliny Frankowskiej, która stworzyła serialową prawniczkę Agatę Przybysz uwielbianą przez miliony widzów. Teraz opowie nową, wciągającą historię – poznajcie Zosię, Bartka i Kaśkę.
Świeżo upieczona magister psychologii Zosia ma masę planów na przyszłość, ideałów, zapału i… boleśnie zderza się z rzeczywistością. Zamiast wymarzonej pracy w zawodzie psychoterapeuty ląduje w biurze doradztwa zawodowego wątpliwej renomy, jej finanse to jedna wielka katastrofa, a dodatkowo nie wiedzie się jej w miłości.
Aby sprowokować szczęście do małego uśmiechu, postanawia uciec się do starego, sprawdzonego sposobu - wystarczy zapisać swoje marzenie na karteczce i zakopać bez ujawniania treści. Dobrze, że w chociaż tej sprawie może liczyć na pomoc Kaśki i Bartka - swoich przyjaciół ze studiów. Cała trójkę poznajemy w momencie, gdy tłumaczą się policjantom, co robią wieczorem w parku z butelką wina i …saperką. Wydaje się, że gorzej już być nie może … A tymczasem magiczna sztuczka najwyraźniej zaczyna działać! Zosia po kilku dniach dostaje propozycję pracy. Psycholog-konsultant na planie popularnego serialu, to brzmi świetnie!


Mam ochotę wytoczyć działa armatnie kampanii „nie czytaj”, bycie molem książkowym, wcale nie jest takie fajne. Dobra!! Jest cholernie fajne, ale nie jest fajne mieszkanie z takim molem. Wielokrotnie wspominałam Wam o batalii, którą opisać mógłby Tolkien, a mianowicie Bitwę o fotel. Najwygodniejsze miejsce do czytania w naszym domu okupowane jest przez Mamę, Tatę, mnie, w czasie burzy – psa, a Mela uwielbia ostrzyć na nim pazury. O ile z piesem i kotem mogę się dzielić, tak z Protoplastusiami niestety dzielić muszę się miejscówką i przegrywam jak Czarnoksiężnik z Angmaru z Eowiną. To jeden z nieprzyjemnych aspektów mieszkania z molami, inny to podbieranie dobrych książek. „Zaczaruj mnie” przyszło do mojego domu kilka tygodni temu, ja byłam wtedy w Lublinie, książkę przejęła Mama i… żegnamy pani Katarzyno. A ta pozbawiona empatii kobieta, przy każdej okazji opowiadała mi jaka to dobra książka. A tyle się pisze o wrażliwości osób czytających.

Okładka „Zaczaruj mnie” migała mi długo po blogach. Serialu „Prawo Agaty”, chociaż to moja branża, nie oglądam, toteż ewentualny talent autorki pozostawał dla mnie li i jedynie w sferze hipotez. Jedno podejście do tej książki robiłam wcześniej, ale chaotyczne retrospekcje nieco mnie zniechęciły… tylko ta okładka, kwintesencja lektury wakacyjnej, jednak przemówiła… Nałęczów tonął w strugach deszczu, gdy pochylona nad gofrem(jednak robię lepsze) i piwem lokalnym(nie najgorzej), zaczęłam czytać, nim się obejrzałam było pozamiatane… skończyłam czytać jeszcze tego samego wieczoru. I było i śmiesznie i wzruszająco. Ale posłuchajcie…



Zosia, Bartek i Kaśka przyjaźnią się od lat i razem borykają się z warszaffką, z jej plusami i minusami. Nie jest łatwo wywalczyć swoje miejsce w stolicy, walczyć o marzenia, szukać swojego miejsca. Tak jak typowi absolwenci studiów wciąż jeszcze mają w sercach misję, szalone plany, w snach widzą siebie kroczących na podbój świata, tymczasem w prozie życie – jedynie Kaśka robi to co lubi, Zośka udziela rad szukającym pracy, a Bartek – zajmuje się głównie traceniem pracy. Przybici ciągłymi porażkami, postanawiają – jak w dzieciństwie – zakopać życzenia pod szkiełkiem, w parku i wtedy łapie ich policja. Groźba odpowiedzialności za uprawianie marychy w parku to najmniejszy problem bohaterów, ich życie obfituje w komedię pomyłek, które szczerze nas rozbawią. Autorka snuje też refleksje o współczesnym świecie, refleksję wyważoną, ale uderzającą nas swoją prawdziwością i wzruszającą do łez. A, że wszyscy w tej literaturze szukamy happy endu… żeby ciągle mieć nadzieję, że i u nas „ta historia się zakończy happy endem”, to serwuje nam zakończenie słodkie jak sos toffe, dobre raz na jakiś czas, bo codziennie się może znudzić. Naprawdę idealna książka na chandrę i na urlop w celach resetowych.



Karolina Frankowska pisze o młodych ludziach, naturalnie i ze znajomością tematu, kiedyś tak fajnie pisała Izabela Sowa, o ludziach młodych, ale wciąż jeszcze uczących się dorosłości, tylko Frankowska nie zrobiła tego na czym wywaliła się Sowa… nie zalała nas pesymizmem, realizmem wpadającym wręcz w turpizm. Sowa w Owocowej sadze pokazywała nam, że świat zewnętrzny jest zły, pozerski, brutalny, natomiast Frankowska pisze o tych samych zjawiskach, ale zupełnie w innym stylu, pokazuje dystans, puszcza oczko. Używając metafor sięga do haseł z współczesnej popkultury, pisze językiem prostym(ale nie prostackim), pokazuje, że nie ma takiego bagna którego nie można obrócić na plus.
Mnie zwłaszcza ruszyła refleksja Frankowskiej nad starszymi ludźmi, nad tym jak spychamy ich na boczny tor a im zostają zwierzęta… miałam łzy w oczach czytając te fragmenty i cieszyłam się, że ja moim Rodzicom nie pozwalam czuć się niepotrzebnymi, kocham Im to i może jednak zbyt rzadko okazuję(ale i kota na śmierć można zagłaskać), to wiem, że nie pozwolę, aby zmarnieli, gdzieś w samotności za jedynych „interlokutorów” mając gołębie.
Frankowska w fajny motylkowy sposób opisuje perypetie miłosne bohaterów nie epatuje, modną ostatnia, erotyką z pogranicza pornografii, więcej jest niedomówień, subtelności, ale to jest ładne, motylkowe jak klasyka komedii romantycznych.
 
co wyszłam na spacer - lało
Komedie – właśnie, nie ukrywam, że do tej książki przyciągnęło mnie to porównanie do serialu „Przyjaciele”, którego jestem fanką i znam duże fragmenty na pamięć, moja Przyjaciółka, niezbyt lubi, lubiła, ale już się przełamuje, w mojej kompanii nie da się nie-lubić „Przyjaciół”. W takim ujęciu problemu taka zachęta: „Od czasów serialu Przyjaciele nie opowiedziano takiej historii o miłości i przyjaźni!” podziałała na mnie jak płachta na byka… bo z jednej strony byłam pieruńsko ciekawa, z drugiej strony bardzo sceptyczna… i faktycznie mój sceptycyzm miał uzasadnienie. Ciężko klimat nowojorskiej knajpki przenieść do Warszawy… dylematy amerykańskich bohaterów, są tożsame dla tych z naszej stolicy, w takim samym stopniu, w jakim są tożsame dla reszty społeczeństwa… Ale uwierzcie, bo mówi Wam to fanka serialu, nie ma potrzeby robić kopii legendarnego już sitcomu sprzed lat, ta książka jest wartością samą w sobie, lekką – ale mądrą, zabawną i wzruszającą. Moim zdaniem obroni się sama… bez próby ściągania sławy z innej produkcji.

Naprawdę polecam!

11 komentarzy:

  1. Właśnie, przypomniałaś mi o "Prawie Agaty", muszę dokończyć ostatni sezon. Czytałam już o tej książce na innych blogach, i sądzę, że jej lektura przydałaby się na taki dzień jak dziś - szary, bury i nijaki. Sama okładka jest optymistyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polskich seriali nie oglądam, od kiedy zawiodłam się na "Przepisie na życie" a "Lekarzy" ciągle nie mogę złapać. ALe słyszałam, że "Prawo Agaty" jest dobre...

      Okładka jest świetna, brakuje szumu morza w tle :P

      Usuń
  2. Poluję na tę książkę odkąd w Internecie zaczął się na nią prawdziwy boom, ale pustki w portfelu nieubłaganie dają mi znać, że muszę poczekać do września :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból ;/ ale za to, zawsze jest na co czekać, na co składać :))

      Usuń
  3. Mi też się ta książka bardzo spodobała:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do polskich autorek podchodzę zbyt sceptycznie by po nią sięgnąć. Ale może zmienię zdanie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Prawo Agaty" oglądam namiętnie, nie wiem, jak się mają sprawy czysto prawnicze do rzeczywistości, ale bardziej mnie wątki obyczajowe ciekawią, zresztą uwielbiam Dygant i Lichotę;)
    A co do książki, to jak najbardziej mam na nią chęć, zresztą do polskich autorek nie trzeba mnie namawiać zbyt długo:)
    A nie za dużo grzybków w barszczu na tym gofrze?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę spróbować oglądnąć, mignął mi tam jakiś facet co mi się podobał...

      Usuń
  6. Serialu nie oglądałam, autorki nie znam, ale Twoja recenzja do mnie przemawia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bo to fajna, naprawdę ciepła i warta uwagi powieść.

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.