Strony

środa, 24 września 2014

"Ania z Szumiących Topoli" - Lucy Maud Montgomery

W życiu Ani nastąpiły istotne zmiany - zaręczyny z Gilbertem i uzyskanie tytułu magistra nauk humanistycznych. Solidne wykształcenie umożliwiło jej objęcie posady dyrektorki szkoły w Summerside. Niestety, z tym wiązały się pewne nieprzyjemności - walka z klanem Pringle`ów. Na szczęście Ania potrafiła stopić lód w najtwardszych sercach i wkrótce stała się powierniczką wielu mieszkańców miasteczka. Jak potoczą się jej dalsze losy? Czy ziszczą się dziecięce marzenia?


Bardzo ważne dla mnie jest, aby czytać nie tylko nowości, głośne bestsellery, ale również przypominać o klasyce. Jako człowiek, który nie ma problemu z zawieraniem nowych znajomości, często obracam się wśród ludzi i widać szybko czy ktoś jest oczytany w klasyce. Często bywa tak, że głośne książki, hity przemijają, ale znajomość Sienkiewicza, Tolkiena, Lewisa, czy Montgomery jest jakimś sitem. Nie chcę przez to powiedzieć, że skreślam każdego kto nie zaleje się łzami na słowa: „Nic to”, bowiem można czytać książki a być mimo wszystko głupcem i złym człowiekiem, ale sama mam szczególny sentyment do klasyki. Który jak widać odezwał się ze zdwojoną siłą, gdy liście zaczęły żółknąć.

W moim domu była seria książek o Ani  Shirley, książki były z serii: „każda od innej matki” i gdy Rodzice się przeprowadzali coś zginęło. Zginęła „Ania z Szumiących Topoli”, więc czytałam egzemplarz biblioteczny, niezmiernie uradowała mnie wyprzedaż na stronie Wydawnictwa Literackiego, które oferowało „uszkodzony egzemplarz”(wzięłam w cudzysłów, bo książka jest nówka nieśmigana, nawet według moich standardów). Kupiłam, razem z innymi książkami, których pożądałam, a gdy paczka przyszła, miałam spory kryzys, zaczęłam więc kartkować i tak stała się moją lekturą do posiłków…
„Ania z Szumiących Topoli” to powieść w przeważającej części,  epistolarna. Ania Shirley, opisuje swojemu narzeczonemu Gilbertowi miejsce do którego przybyła, aby pełnić obowiązki dyrektorki szkoły w Summerside. W listach tych, powycinano większość miłosnych wyznań Ani, znajdujemy tylko opis jej perypetii. A na początku było ich wiele. Ponieważ Ania zajęła posadę na którą ostrzył sobie zęby ktoś z rodu panującego w miasteczku, na Anię spada kara, że komitet szkolny wybrał ją. Dodatkowo w szkole uczy bardzo zgryźliwa nauczycielka, która cieszy się z porażek koleżanki i nie szczędzi jej złośliwości. A na samym początku Ania ma spore problemy ze znalezieniem mieszkania, na szczęście trafia na Ulicę Duchów, do domu zwanego Szumiącymi Topolami. W tym mieście Ania spędzi trzy lata, napisze wiele listów świadczących o miłości, tęsknocie i lekkim piórze. Spotka ją wiele przygód, zabawnych, wzruszających. Pozna nowych przyjaciół i napotka sporo zakrętów na swojej drodze.

Nie jestem fanką tej części, ale od czasu do czasu, wracam do niej. Niestety tym razem, czytając inne wydanie, spotkała mnie niespodzianka. Raczej niemiła. Mianowicie inne tłumaczenie… byłam przyzwyczajona do innych imion i nazw…  i nie miałam konfitury z dyni, która kiedyś zrobiłam zainspirowana książką. Bardzo nie lubię, gdy przywyknę do jednego tłumaczenia, zmieniać… czuję się jak schizofrenik, niby książka ta sama, a ja nie wiem o co chodzi i jestem okrutnie zdezorientowana

W tej książce wyjątkowo czuć jesienny nastrój, pewnie dlatego, że zawsze zaczyna się, na początku roku szkolnego, lecą liście, snują się mgły, a i Ulica Duchów jest  taka jesienna. Klimatyczna.
Chociaż, moim zdaniem, książka nie zapiera tchu w piersi, to jednak dla kilku epizodów warto znać…
Miałam ochotę dokupić sobie jeszcze jakiś brakujący tom z tej serii kioskowej, ale teraz trochę się boję… w sobotę przeglądałam „Anię z Avonlea”(mój tom się rozsypuje) i czy dobrze widziałam? Jaś  został Pawłem??

18 komentarzy:

  1. Strasznie dawno tej serii nie czytałam... Moja ulubiona część to "Ania na uniwersytecie" :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pewnie znowu miałabym problem z wyborem... ale chyba nie wybrałabym Uniwersytetu

      Usuń
  2. Ja ja dawno nie czytałam Ani. Tyle lat, że straciłam już rachubę. Muszę chyba zrobić sobie kiedyś taki ''kącik wspomnień'' i wypożyczyć z biblioteki całą serię o Ani a potem czytać i czytać w nieskończoność :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Anię i chyba przydałoby mi się przypomnieć książki opisujące jej przygody... Aż zatęskniłam za tą szaloną, rudowłosą panienką. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile mi się wątków przypomina, dzięki takim potóreczkom

      Usuń
  4. O, nie spodziewałam się różnic w tłumaczeniu. Ale i tak chętnie przeczytam, właśnie mam w planach przypomnieć sobie całą serię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety... kurczę bardzo jestem obrażona na takie zabiegi

      Usuń
    2. Oj też nie lubię takich zmian, brr...Mnie denerwuje np. różne tłumaczenie Pippi, raz jest Langstrumpf, raz Pończoszanką...

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. A mojej Siostrzenicy już do gustu nie przypadła.

      Usuń
  6. Hmmm ja sama uwielbiam Anię, ale Szumiące Topole jakoś zaginęły w mojej pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to chyba najmniej wyrazista książka z serii. ;/

      Usuń
  7. Zmienianie imion to chyba najgorsza zbrodnia, jaką może tłumacz zrobić na czytelniku. Akurat ta część najmniej przypadła mi do gustu, muszę w końcu skompletować całość, bo książek o perypetiach dzieci Ani prawie nie pamiętam. Nie wiem tylko które wydanie wybrać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno ja będę polowała na "Złoty Brzeg", ale boję się czy rozpoznam bohaterów ;/

      Usuń
  8. Czemuż, ach czemuż nie wiedziałam o wyprzedaży w Wyd. Literackim:((( Łzami się zaleję...
    Anie uwielbiam, ale przyznam, że chyba tylko pierwsze kilka części czytałam jako podlotek. Czuję, że zatęskniłam, muszę sięgnąć po kolejne! A póki co Błękitny Zamek czytam, klimat podobny:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anie z Zielonego Wzgórza czytałam bo wiadomo szkoła. Nie zauroczyła mnie wtedy. Ale ile miałam lat 11? Minęło pare lat i przeczytałam znów. Anię uwielbiam. Ale jakoś ze wstydem muszę przyznać, że tą filmową. Wracam często do serii. Ania zakorzeniła się w mojej podświadomości.
    Pozdrawiam!
    pokolenie-zaczytanych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie wzięłam do ręki to inne tłumaczenie...O nie, jak można przechrzcić panią Linde??? Nie mogę czytać tej wersji, po prostu nie trawię, idę dziś do biblioteki poszukać starego, dobrego tłumaczenia. I w to mgliste i dżdżyste popołudnie odpalę kominek z woskiem, by zagłębić się w jesiennym nastroju Ulicy Duchów:)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.