Strony

czwartek, 25 września 2014

"Niedokończone opowieści" - Charlotte Brontë

Charlotte Brontë jest bez wątpienia autorką trzech niezwykłych książek: Jane Eyre, Shirley i Villette. Do dziś nie wyjaśniono, czy pozostałe powieści sygnowane nazwiskiem Brontë (Wichrowe Wzgórza, Agnes Grey oraz Lokatorka Wildfell Hall) wyszły spod jej pióra czy też rzeczywiście całe rodzeństwo było na równi utalentowane i mamy do czynienia z twórczością trzech sióstr.Niewątpliwe jest również to, że Charlotte zostawiła w swoich papierach cztery Niedokończone opowieści. Jest to równie niezwykła proza, jak wszystko co wyszło spod jej pióra. Dlatego też dziś proponujemy czytelnikom i miłośnikom geniuszu Brontë te cztery niedokończone utwory, wierząc, że dalsze ich wątki rozwinie Wasza wyobraźnia.

Sekretu osobowości autorki Charlotte Brontë nie sposób do końca wytłumaczyć, można jedynie snuć przypuszczenia. Obserwując jej życie, decyzje i drogę twórczą, trudno nie zauważyć, że Brontë kapitulowała przed samą sobą. Rozwój jej talentu wyznacza właściwie dążenie do samopoznania. Jego eskalację odzwierciedla zaledwie rozpoczęta powieść, Emma, urywająca się po dwóch rozdziałach. Tu można postawić pytanie: dlaczego Charlotte odłożyła tę pracę, skoro nie zadecydowały o tym żadne gwałtowne okoliczności? Może dlatego właśnie, że przeczuwała, iż dojdzie w niej do samookreślenia?



Wszyscy zaczytujemy się nowościami. Literatura współczesna jest na fali. Zwykle, gdy mówię komuś, że moje ukochane książki to klasyka, a ulubieni Autorzy, zwykle nie żyją od kilku dekad, słyszę wymruczane – nuuuudy.  Z czego to wynika? Że moi znajomi to plebs  bez gustu? Nie…  wynika to z tego, że gdy szukamy natchnienia do lektury szukamy jakiegoś bodźca, jakiego? Ano wchodzimy do księgarni/biblioteki i szukamy… a tam zwykle eksponowane są nowości. Biada czytelnikowi klasyki, który chce kupić dobrą powieść w księgarni, albo nakład jest wyczerpany, albo zaoferuje się Nam koszmarka dla uczniów oraz ludzi bez mózgu, z dokładnym opracowaniem i przypisami w ramkach, abyśmy wiedzieli o czym czytamy.
Tak było… dawno nikt klasyki nie wznawiał, na szczęście teraz kilka wydawnictw, a zwłaszcza MG robi wyłom w tamie współczesnej prozy i przypomina o książkach, które warto znać i czytać, o książkach o których kiedyś mogliśmy tylko marzyć. Na dodatek wydanych tak pięknie, że cieszą nie tylko duszę, ale i oko.
Ale, ale… nie chcę pisać panegiryku, tylko ciężko mi inaczej zacząć, bo jeszcze do niedawna siostry Bronte, były wielkimi pisarkami, ale my wiedzieliśmy o tym tylko ze słyszenia. Na polskim rynku dostępne były „Wichrowe wzgórza” i „Dziwne losy Jane Eyre”,  ale teraz możemy sami sprawdzić, ze co Anglicy kochają Siostry z wrzosowisk.  Teraz wydawnictwo MG oddaje w nasze ręce zbiór czterech niedokończonych opowieści  Charlotte Bronte. Pierwsze w Polsce wydanie, pierwsza możliwość przeczytania jeszcze czegoś. Miłośnicy klasyki zapewne czytali tego newsa z wypiekami na twarzy.

No dobrze, dostajemy w swoje ręce książkę, pięknie wydaną, pasującą do poprzednich tomów z serii, jest bardzo elegancka, ciężko to opisać, trzeba samemu zobaczyć…  trochę ponad dwieście stron i cztery opowiadania…
W tym tomie zebrano cztery niedokończone opowieści: „Ashwoth”, która opowiada o losach pochodzącego z dobrej rodziny dżentelmena, który zszedł na złą drogę, roztrwonił majątek, niezbyt dobrze się prowadził, ale założył rodzinę i miał dzieci, a w dalszej części poznamy jego córkę. Niestety… akcja prędko się urywa i nie wiemy, jak autorka chciała dalej poprowadzić akcje… znamy jej styl, możemy spróbować odgadnąć, jak by dalej się potoczyło… szkoda… Następnym opowiadaniem jest „Emma”, chyba najbardziej przypadło mi do gustu to opowiadanie, jest takie angielskie, opowiada o szkole dla panien, klimatem przypomina trochę „Małą księżniczkę”. Do pensji dla panien, z wielką pompą zajeżdża nowa uczennica, z racji na swój majątek, doskonałe koneksje jest faworyzowana, chociaż niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale jej osoba skrywa tajemnicę… Braku rozwinięcia tego opowiadania nie mogę Bronte wybaczyć. Tu jest tak duże pole do popisu, że aż mnie serce boli…  Fajnie napisane. Kolejnym opowiadaniem jest to noszące tytuł „Państwo Moore”, opowiada ono o małżeństwie, niedługo po ślubie, a więc dość nietypowo jak na ten okres literacki, gdy pisarki, kobiety, zwykle na ślubie kończyły swoje historie. Tutaj mamy naszkicowaną interesującą parę, o ognistych temperamentach i to też, gdyby Bronte ukończyła swoje dzieło, moglibyśmy mieć dużą frajdę z czytania. Ostatnia historia: „Historia WIlliego Ellina”, to opowiadanie, które jest według mnie zbyt słabym szkicem, najmniej mnie ruszyło.  Całą jego treść zawiera się w tytule i być może byłoby w stylu dobrych, acz mrocznych i smutnych opowieści Dickensa, gdyby zostało ukończone. Nie zżyłam się z bohaterem, ani nie miałam kiedy się zaangażować. Ale zapowiadało się nieźle.


Takie niedokończone opowieści są świetne na jesień, współgrają ze słotną aurą… budzą smutek i melancholię, bo z jakiegoś powodu nie zostały ukończone. Mogły być samodzielnymi arcydziełami, ale niestety… Ciężko mi o nich pisać, bo Bronte pokazuje swój ogromny talent, kreuje cztery osobne historie, w różnym stylu, o różnej tematyce. Widać, że to tylko zarysy, że miały być dopracowane… nie udało się.

Ja jestem szczęśliwa, że mogłam je przeczytać,  cierpię na uzależnienie od dobrych tekstów, a Bronte pisze naprawdę interesująco.
Polecam Waszej uwadze ten zbiorek… dobra angielska proza… wielbicieli, nie trzeba zachęcać : )

20 komentarzy:

  1. Wspaniała literatura, to jest doskonała książka, dzięki której możemy się nią podelektować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafia na moją listę do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja stwierdzam, że jednak nie ma to jak klasyka.
    Interesująca, niebanalna tematyka i piękny język - czego można chcieć więcej.
    Klasycy mieli po prostu coś do powiedzenia a nie tylko do napisania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Do dziś pamiętam pewną wciągającą opowieść bez ostatnich stron, szkoda, że dowwiedziałem się o tym w kulminacyjnym momencie. Cały czas pamiętam pamiętam ten niedosyt. Chociaż niedokończone opowieści też mają swój urok, mogą być ciekawe, to się boję takie zaczynać.No bo smutno może być a ja preferuję dobre zakończenia... najwyżej sam wymyślę. Swoją drogą to ciekawe, taka książka bez zakończenia. Nie jedna - cztery.
    A klasyka to klasyka - wiadomo, choć każdy ma swoją ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie - wszystko co niedokończone, pozostawia cudowne pole do imaginacji. Tam gdzie jest tylko kawa na ławę, nie ma miejsca na wyobraźnię ;)

      Usuń
  5. O tak, zapowiadało się naprawdę nieźle... dawno w trakcie lektury nie przeżyłam takiej frustracji, no ale cóż... Nie ma to jak obcowanie z piękną, XIX-wieczną prozą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak śpiewał Happysad - "miało być tak pięknie' byłam zła, że tak wszystko się ucina :/

      Usuń
  6. Moim zdaniem ludzie sięgają po literaturę współczesną, a nie klasykę, bo w pędzącym świecie potrzebują bodźców, akcji, ma się dziać i to szybko, a nie jakieś tam opisy, romantyczne sceny, czy dywagacje filozoficzne...Teraz to nawet przyjemność ma być szybka:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, dlatego dobrze, że są ludzie jak Wy, którzy celebrują nawet małe radości...

      Usuń
  7. Bardzo jestem ciekawa tych Niedokończonych Opowieści. Nie wiem dlaczego, ale intryguje mnie już sam tytuł. I zżera ciekawość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł - bezsprzecznie kojarzy się z Tolkienem...

      Usuń
  8. Ja właśnie będę się zabierać za te opowiadania. Jestem ich bardzo ciekawa mojego odbioru utworów, które nie zostały zakończone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba się na to przygotować... bo może być ciężko...

      Usuń
  9. Uwielbiam Bronte... dlatego pewnie kiedyś sięgnę po "Niedokończone opowieści" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zazdroszczę Ci, bo będziesz dopiero czytała...

      Usuń
  10. Z całą pewnością będzie w moich planach czytelniczych - masz rację, jest coś melancholijnego w takich "niedokończonych" opowiadaniach - ale i tak się cieszymy, że mamy do nich dostęp i możemy je poznać ;)
    Ja ostatnio zaczytuję się w Lucy Maud Montgomery, gdyż "Ani z Zielonego Wzgórza" (jak i kolejnych książek z tej serii) nie przerabialiśmy w szkole - a teraz sobie to właśnie doczytuję :D Teraz już tom trzeci, a poznałam jeszcze w międzyczasie "Dziewczę z sadu" ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Montgomery jest niezawodna :) Też miałam powtórkę, chodzimy po swoich czytelniczych planach

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.