Strony

środa, 10 września 2014

"Ogniem i mieczem" - Henryk Sienkiewicz

Ogniem i mieczem - pierwsza z trzech powieści historycznych napisanych ku pokrzepieniu serc przez Henryka Sienkiewicza w latach 1884-1888. Akcja powieści rozgrywa się w latach 1648-1651 w okresie powstania Chmielnickiego na Ukrainie. Pozostałe części Trylogii to Potop i Pan Wołodyjowski. Powieść była pierwotnie wydana w odcinkach w latach 1883 - 1884 w warszawskim dzienniku Słowo i, z minimalnym opóźnieniem w stosunku do Słowa, także w dzienniku krakowskim Czas. Pierwsze wydanie książkowe ukazało się w 1884 w Warszawie. Wydanie książkowe miało inne zakończenie powieści aniżeli wersja wydrukowana w czasopismach. Część rękopisu powieści przechowywana jest w Ossolineum we Wrocławiu. Autor mija się chwilami z historyczną prawdą, co nie ujmuje dziełu wartości literackich. Sienkiewicz tworzył swoją powieść, aby podnieść na duchu żyjących pod zaborami Polaków


W sobotę, przypadkiem usłyszałam o akcji „Czytamy Trylogię”, a że dzień wcześniej Asieńka pisała mi, że choroba ją zmogła i czyta „Ogniem i mieczem”, przeto porzuciłam zamiar, aby zabrać się za mój ukochany, trzeci tom Trylogii ku pokrzepieniu serc pisanej i pomyślałam, że oto świetny pretekst do powtórzenia sobie „Ogniem i mieczem”. Do „Potopu” nikt mnie nie namówi, czytałam TO już ze cztery razy i – dla Boga Panie Wołodyjowski – nie namówicie mnie.
Pomysł czytania „Ogniem i mieczem” zaowocował. Oto otwierając tom drugi znalazłam kartkę z kalendarza… 135 dni przed moim narodzeniem. Matecznik czytała Trylogię, przepytywana przyznała się jeszcze do „Nocy i dni”, to wiele wyjaśnia, moje literackie gusta i aberracje.  Znalezienie tej kartki było miłym przeżyciem…. Polecam popytać Mamy co czytały, nosząc Was pod sercem… fajnych rzeczy można się dowiedzieć.



Ad rem, jednakże… Akcja pierwszej części Trylogii rozpoczyna się w dziwnym roku 1648. Pierwsze zdanie tej książki weszło do kanonu. Pewnie często słyszycie… jest też jednym z lepszych książkowych początków. Wprowadza klimat, intryguje. Cudo. Sienkiewicz ma to do siebie, że pisze tak, iż czytając przenosimy się w czasie, ja oprócz wędrówki do czasu buntu Chmielnickiego cofnęłam się do chwili, gdy pierwszy raz „Ogniem i mieczem” czytałam, a było to dawno. Bardzo dawno temu…


Jest przeto rok 1648, czas niespokojny, znaki fatalne, na Zaporożu się gotuje, a Rzeczpospolita słaba. Chociaż tak naprawdę o całym kraju wiele nie przeczytamy, Sienkiewicz zabiera nas na Ukrainę, gdzie straszny kniaź Jarema rządzi ręką żelazną, ale miłościwą. Tu wtrącę dygresję, musimy pamiętać, że Sienkiewicz pisząc ku pokrzepieniu serc historię traktowała instrumentalnie i naginał fakty do swych racji. Powiem Wam, że zakochałam się w Jeremim Wiśniowieckim stworzonym przez Sienkiewicza… Pomimo rządów mocnej ręki Ukraina stoi na skraju wojny, o racjach, które pchnęły Kozaków1) do buntu uczyliście się w szkole… Sienkiewicz zaś opisuję tę wojnę w sposób epicki, barwny, krwawy i sarmacki. Skrzetuski, namiestnik w wojsku Wiśniowieckiego wraca z Krymu, gdzie był z poselstwem, na stepie ratuje życie nieznajomemu, który na odjezdnym wyjawia mu swą tożsamość – Bohdan Chmielnicki. Chmielnicki ucieka na Sicz, a Skrzetuskiego z młodej piersi wyrwie się serce, wkrótce po spotkaniu ze strasznym wodzem, który utopi Rzpitą w krwi braterskiej. Otóż zmierzając ku swej destynacji Jan Skrzetuski poznaje Helenę Kurcewiczównę z jej stryjną, którym to białogłowom, psuje się wóz. Pomagając paniom w opałach Skrzetuski od pierwszego spojrzenia traci głowę dla Heleny, jak okazuje się – z wzajemnością, chociaż kniaziówna przeznaczona Bohunowi, kozakowi z iście ułańską fantazją. W samym środku kozackiego buntu Sienkiewicz z rozmachem opowiada nam dzieje trójkąta: Skrzetuski-Helena-Bohun. Opowiada o problemach Rzeczpospolitej, o porażkach o tryumfach o wielkich wodzach i tchórzach. O kanaliach, ale i rycerzach czystych i słodkich jak Longinus Podbipięta, a także o typowych sarmatach reprezentowanych przez pana Zagłobę.  Powieść wielowątkowa, barwna, żywa, skrząca humorem i wyciskająca z oczu łzy.



Naprawdę – nie znać to wstyd.

Kiedyś te książki znało całe społeczeńśtwo. Naród wychował się na przygodach Skrzetuskiego, kobiety kochały się w Bohunie, rogatej duszy ale mężczyźnie kochającym tak ognistą miłością, że aż destrukcyjną.



Być może mnie zganicie, ale ja należę do obozu Bohuna – zatraconej kozaczej duszy.  Gdy jako młoda, nastolatka czytałam tę książkę, łyknęłam afekt Skrzetuskiego, ale po kilkunastu latach przychodzi mi to trudniej, Sienkiewicz wali nas taką miłością od pierwszego wejrzenia, że Mniszkówna by się tego nie powstydziła.  Skrzetuski kocha, ale tak spokojnie, owszem miłość nie jest prosta, napotyka wiele przeszkód, które Skrzetuski przeżywa – tak jak powinien. Ale Bohun… sięgnijcie na początek tomu II, gdy uwozi Helenę do Jaru i przemawia do niej, namiętnie, pięknie, tak że niewieście serca topnieją. A później… zakończenie mówi samo za sibie. Zasmuciło mnie. Bohun dożywający swych dni w Rozłogach, które podniósł z popiołów…  szukający resztek ciepła we wspomnieniach minionych chwil, gdy ta którą miłował była blisko… gdy była obok, chociaż prawie jak siostra i czasami dała dobre spojrzenie.  Biedny Bohun…



Wątkiem, który od kilkunastu lat wyciska mi łzy z oczu jest, wątek śmierci pana Podbipięty. Ukochałąm tego słodkiego Litwina miłością wielką. Pan Zagłoba dworuje, książkę i rycerstwo kochają się w mocarzu, a ja za każdym razem trzymam kciuki za happy end dla niego. Prawdę o nim rzekł ksiądz podczas pogrzebu… wtedy to ja już płaczę i łkam na całego… Sienkiewicz kanalia umiał pisać takie sceny… już ja sobie z panem Henrykiem porozmawiam w zaświatach… Dlaczego Longinus nie mógł spełnić ślubów i ułożyć sobie życia… i nie mówicie mi, że wtedy z Anusią wątek by się zmienił…

Wiem, że ta książka to popkultura pozytywizmu, wiem jakim celom miała służyć i wiem, że to propaganda, ale wiem jak ja ją przeżywam, jakich wzruszeń doświadczam. Nie mogę sobie wyobrazić, że nie ma jej w moim życiu. Gdy ledwo umiałam chodzić, trzy tomy czerwieniły się z najwyższej półki w biblioteczce, dla małego Kaśka był to dystans równy temu dzielącemu Ziemię od Księżyca, spoglądałam, na te, w sumie sześć książek, emanowała z nich przygoda, piękno i dobro… były dla mnie symbolem zaklętego świata do którego muszę dorosnąć. Dorosłam, a one spełniły swą obietnicę…
Czytając  Trylogię pojąć możemy lepiej pokolenie Kolumbów, wychowane na tych książkach, które miłości do Ojczyzny uczyło się od Skrzetuskiego, którzy nad własne życie, prywatne szczęście cenił służbę Ojczyźnie. Czy zdziwi nas przeto, los jaki spotkał Michałka?


Przy okazji ostatniego czytania wzruszyła mnie scena, gdy do Skrzetuskiego zbolałego na ruinach Rozłogów przychodzi ksiądz i modli się przy nim modlitwą Pańską… i gdy próbuje przypomnieć Janowi, że to co go spotkało, od wyższej instancji pochodzi, próbuje dać mu pocieszenie w wierze…  mocna, poruszająca scena. Pierwszy raz AŻ TAKIE wrażenie wywarła…

Za to właśnie kocham Trylogię, powieści te czytam kolejny raz i znowu odkrywam fragment, który mnie zachwyca, który pokazuje się w innym świetle, z innej perspektywy… Wciąż i wciąż… nie mogę się doczekać, aż powtórzę sobie „Pana Wołodyjowskiego” : )


24 komentarze:

  1. Ja również mam w planach powrót do Trylogii, czytałam ją dawno temu w szkole, teraz chcę do tego wrócić z własnej woli :) Na początek jednak chcę wrócić do Krzyżaków czy Starej baśni - pamiętam, że czytając tę ostatnią jako lekturę szkolną strasznie się męczyłam :) Chciałabym przebrnąć przez tę polską klasykę jeszcze raz i zobaczyć, jak odbiorę ją teraz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powroty są fajne, i wiek pozwala nam zobaczyć wydarzenia z nowej perspektywy. SUper sprawa... W/W książki też muszę odkurzyć... tylko kiedy :(

      Usuń
  2. A ja na odwrót ;) - "Potop" uwielbiam. Pierwszy raz czytałam go w gimnazjum, a potem jeszcze dwa razy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś bardziej wolę "Potop", a "Ogniem i mieczem" już tak średnio;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Potop jest na trzecim miejscu. Nie lubię. Nie wiem dlaczego

      Usuń
  4. Oj ja też jestem wielką miłośniczką Bohuna, ta słowiańska dusza...Skrzetuski zawsze mi się za cukierkowy i idealny wydawał;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrzetuski jest wzór cnót, już WOłodyjowski - ma skazy, Jan ani odrobiny

      Usuń
  5. Trylogia zaliczona, więc mnie wstyd nie jest i nigdy nie było ;) A Bohun zawsze będzie mi się kojarzył z koniem. Dlaczego? Bo o tym imieniu był pierwszy wierzchowiec na jakim przyszło mi się uczyć jeździć ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wstyd sie przyznać, ale Trylogię czytałam tylko raz i to bez przyjemności jako lekturę szkolną.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiek podpisałabym się pod prawie wszystkim. Prawie, bo ile razy bym nie czytała "Ogniem i mieczem" Skrzetuski zawsze jest dla mnie jak taki mydłek i nigdy się nie zdarzyło, żebym mu kibicowała, rozumiała go czy doceniała jego miłość. Jako żołnierza i owszem, ale kochanka, nigdy. Za każdym razem kibicuję Bohunowi, a Helena głupia po prostu była :P A co do reszty to już Ty dobrze wiesz, jakie mam zdanie, płaczę na tym samym i tym samym się zachwycam.Jako, że czytam sobie dużo wolniej, wiele jeszcze przede mną, ale zachwycam się jakbym czytała tę książkę pierwszy raz, a nie kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raz na Janka jestem zła... wkurza mnie taka moralność i jego patrzenie na kobietę, jeśli Bohun ją pohańbił, koniec z miłością, lepiej żeby umarła bo i tak pójdzie do klasztoru...

      Usuń
    2. Pfff Jan, a założę się, że taki Bohun kochałby ją jeszcze bardziej i starałby się jej wynagrodzić wszystkie krzywdy jakich by doznała od kogokolwiek.

      Usuń
    3. On chyba Helenę znał i po prostu ją kochał Jan zakochał się w obrazie.

      Usuń
  8. Trylogię po raz pierwszy przeczytałam trzy lata temu i z miejsca się w niej zakochałam ;) Planuję jeszcze nie jeden raz do niej wrócić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak to jest, że Ogniem i mieczem na podstawowej maturze nie jest (w 2012 r przynajmniej nie bylo) wiec nie czytałam. Ale Potop przeczytałam i to nawet z chęcią;P
    pokolenie-zaczytanych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba już nic do Potopu mnie nie przekona, a Ogniem i mieczem polecam :)

      Usuń
  10. na czym polegała różnica w zakończeniu ogniem i mieczem między wydaniem książkowym a "gazetowym"
    wie ktoś?

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.