Strony

poniedziałek, 8 września 2014

"Gwiazd naszych wina" - The Fault in Our Stars






Hazel (Shailene Woodley) i Gus (Ansel Elgort) to para nastolatków, których połączyła błyskotliwość, niechęć do tego, co przeciętne i wielka miłość. Ich związek jest wyjątkowy - poznali się na spotkaniu grupy wsparcia dla osób chorych na raka. Hazel ma 17 lat i nadopiekuńczych rodziców, których bardzo kocha, mimo że czasem ją irytują. Z Gusem łączą ją nie tylko podobne doświadczenia związane z chorobą, ale także miłość do książek. Dziewczyna marzy, aby poznać autora ulubionej powieści, Petera van Houtena (Willem Dafoe). Wielokrotnie próbowała nawiązać z nim kontakt, ale bezskutecznie. Wytrwałość Gusa zostaje nagrodzona. Udaje mu się dotrzeć do pisarza i zostaje zaproszony na spotkanie w Amsterdamie. Postanawia zabrać ze sobą Hazel...



Nie jestem już nastolatką, ma to swoje plusy i minusy, do plusów zaliczyć muszę fakt, ze nie grożą mi zagrożenia na semestr,  luksus samodecydowania o sobie, a minusami wiekowe niedostosowanie do filmów i literatury młodzieżowej, która obecnie przeżywa renesans. Gdy z moimi młodszymi znajomymi wychodzimy gdzieś i ja nie chcę pójść z nimi wymawiając się, że jestem stara, słyszę że wszyscy jesteśmy 20+, niestety ja jestem ewidentnie 30- i to widać. Między innymi po tej ekranizacji. O dziwo… książka przecież mi się podobała >>>KLIK<<<

Hazel ma 17 lat żyje z wyrokiem. Rak tarczycy przerzucił się do płuc ograniczając jej możliwości oddechowe i zapewnił jej życie na wulkanie. Hazel wie, że długo nie pożyje, a wszędzie musi ruszać się z butlą tlenową. Zaniepokojeni rodzice wysyłają ją na spotkania grupy wsparcia osób z rakiem w Dosłownym Sercu Jezusa. Tam Hazel poznaje nieco starszego Augustusa, który żyje z protezą nogi, pomiędzy nimi rodzi się pokrewieństwo dusz, które przekształca się w zakochanie i miłość. Relację tę ułatwia fakt, że oboje mierzą się z rakiem, wiedzą co to cierpienie i lęk przed śmiercią, nie domyślają się – wiedzą.  Hazel czyta w kółko jedną i tą samą książkę, AUgustus kontaktuje się z autorem i wykorzystuje swoje marzenie(analogicznie do polskiej fundacji Mam Marzenie), na wizytę w Amsterdamie… pamiętajcie tylko, że książka jest o dzieciakach z rakiem, nie może mieć happy endu.

O ile na książce prawie się popłakałam, o tyle film oglądałam beznamiętnie… ba krytycznie patrząc, bo film jest robiony pod publiczkę, z zastosowaniem tak amerykańskich i przewidywalnych chwytów, że momentami, aż boli. No dobra, ale dlaczego pisałam o nieszczęściu bycia już nie-nastolatkiem, ano dlatego, że gdybym miała te naście lat może w oko wpadłby mi bohater grający główną rolę, ale on jest tak chłopaczkowaty, tak nieletni i niemęski!!! Że to było awykonalne. Justin Biber. Hazel zaś wygląda staro, ale jest ładna…

Nie chcę krytykować ludzi, którym film się podobał, ale on jest tak komercyjny, że przez to wyprany z wszystkich emocji. Hazel nie jest dzielną dziewczyną, ale rozkapryszonym bachorem, który ma pretensje do rodziców, że nie powiedzieli jej że znaleźli sobie zajęcie na czas, gdy ona już umrze. O wiele bardziej utożsamiam się z poglądami Pisarza-dupka.

Moim zdaniem film nie zachwyca niczym, ani muzyką, ani zdjęciami, ani nowatorstwem… jest spłyconą wersją książki. I tyle.

Przykro…


41/52










plakat i opis z filmweb

13 komentarzy:

  1. Niezmiennie książka mnie intryguje, czytałam i słyszałam naprawdę wiele pozytywnych opinii na jej temat. Co do filmu już nie jestem tak bardzo przekonana, ponieważ zawsze boję się oglądać ekranizację powieści - niestety, z reguły są o wiele gorsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to jest niezła książka dla młodzieży... pokazująca życie z innej strony. Nastolatki o normalnych marzeniach, a stojące na krawedzi...

      Usuń
  2. A ja mam zupełnie inne zdanie, film bardzo mi się podobał. Idealnie współgra z książką, nie ma tam dużych zmian (coś zostało pominięte, ale można to wybaczyć, w końcu film nie może trwać w nieskończoność), wiele dialogów bohaterów to dokładne fragmenty książki. Moim zdaniem jest naprawdę bardzo dobrą ekranizacją, aktorzy zagrali bardzo dobrze, spłakałam, się strasznie i nawet ścieżka dźwiękowa mi się podobała, choć to jednak trochę nie moje muzyczne klimaty. Jedyne, co mnie trochę raziło, to mama Hazel, w książce była trochę inna i bardziej realistyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja Eru broń nie krytykuję Twojego zdania. W mój gust nie wpasował, jest hollywoodzki i przewidywalny, schematyczny.

      Usuń
  3. Z chęcią sięgnę po tę książkę. Mam jeszcze 17 lat, ale już za parę dni to się zmieni :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Nastolatką to i ja już nie jestem i chyba coraz bardziej to odczuwam, bo coraz rzadziej czytam powieści dla młodzieży. Mimo to chyba przeczytam tytułową powieść i kto wie, czy na tej komercyjnej ekranizacji nie zawieszę oka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawiesić to oko można, czas szybciej zleci... ja z młodzieżówek chyba będę sięgała li i jedynie po klasykę

      Usuń
  5. Też nie jestem nastolatką ale po literaturę młodzieżową sięgam masowo. Tej książki nie czytałam choć wszędzie o niej słychać. Nie wiem co mnie powstrzymuje. Chyba zawsze miałam wrażenie że to taka podróba Szkoły uczuć. Wyciskacz łez i tyle. Pewnie najpierw obejrzę film a później przeczytam książkę choć tego nienawidzę;P
    Pozdrawiam!
    pokolenie-zaczytanych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Szkołą uczuć była o kilka klas lepsza, chociaż też była wyciskaczem, jak Love story ;)

      Usuń
  6. Zarówno książka, jak i film jeszcze przede mną;) aż się boję czytać, tak się wszyscy zachwycają tą książką;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Film oglądałam, podobał mi się średnio, ale podobał. Nie byłam zawiedziona. Niedługo zaś będę miała okazję przeczytać książkę i jestem bardzo ciekawa jak mi się spodoba. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aa, ciekawe czy mnie by się ta książka spodobała - jak znam siebie to pewnie pojechałabym po niej jak po łysym koniu, więc wolę nawet nie sięgać ;)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.