Strony

wtorek, 30 września 2014

"Powrót do Nałęczowa" - Wiesława Bancarzewska

Annie wydaje się, że wszystko w życiu ma już zaplanowane. Wykonuje wolny zawód, który daje jej dużo satysfakcji, ma partnera, z którym tworzy bezpieczny i wygodny dla obu stron związek na odległość. Jednak nie czuje się szczęśliwa. Nie potrafi odnaleźć się we współczesnym świecie. Zawsze była mocno związana z babką, ciotkami i rodzicami. Niestety wszyscy już nie żyją. Annie pozostały jedynie stare zdjęcia, pamiątki, wspomnienia i mieszkanie, w którym kryją się duchy przeszłości. Jednak pewnego dnia Anna otrzymuje niezwykłą szansę. Trafia do rodzinnego Nałęczowa, a konkretnie do 1932 roku. Wkrótce dowie się, że podróżowanie w czasie jest ekstremalnie niebezpieczne… dla serca. Romantyczna i urzekająca opowieść o sile rodzinnych więzi, magii miłości, poszukiwaniu szczęścia i swojego miejsca na ziemi.



 O urlopie zapomniałam, ale często odzywa się we mnie tęsknota za pięknymi chwilami w Nałęczowie. Na książkę „Powrót do Nałęczowa” miałam ochotę od dawna, zainteresował mnie opis fabuły. Jednym słowem napaliłam się okrutnie. I nawet będąc w uzdrowisku, ze dwa razy mi ręka zadrżała nad tą książką. Dobrze, że wytrzymałam.  W ubiegłym tygodniu, szukając natchnienia do lektury, wzrok mój padł na chwaloną bardzo, swego czasu książkę. A że sama miałam ochotę na powrót do Nałęczowa(tylko kiedy?) to po nią sięgnęłam… zabrała mi kilka dni. Parę razy bliska byłam porzucenia tej powieści. Dlaczego? Dowiecie się za chwilę. W takim razie dlaczego wytrwałam? O tym również za chwilę.

Czterdziestoletnia Anna mieszka i pracuje w Toruniu, od jakiegoś czasu jest związana z Bartkiem, ale żyją w dosyć swobodnym związku, osobne mieszkania, spotkania w wolnych chwilach. Annie brakuje rodziny, mamy, taty, ciotek i wujków, którzy wypełniali jej świat gdy była dzieckiem. Teraz, gdy bliscy umarli, ona ma poczucie pustki, niewyobrażalnej samotności. Tęskni za Nałęczowem z którego pochodziła jej mama.  I nagle – Bach!! Przenosi się w czasie, w jej łazience znajduje się portal i oto nagle staje przed możliwością swobodnego przemieszczania się w czasie – pomiędzy współczesnością, a latami trzydziestymi. I żeby było wspanialej, może przebywać w przeszłości ile chce, a współczesność po prostu się zatrzymuje – miał pan rację, panie Albert, czas jest pojęciem względnym! Anna trafia więc do Nałęczowa i wynajmuje pokój u własnej babci, poznaje córki swojej gospodyni, które są nieświadome pokrewieństwa. Anna chce pomóc im jak może, bo bieda, lata trzydzieste, kryzys. A że przy okazji zakochuje się w niej dwóch przystojnych wczasowiczów… będzie się działo, no… ma się dziać w zamyśle autorki.  



Ja w tej książce szukałam klimatu Nałęczowa i niestety go nie znalazłam. To na samym wstępie mnie bardzo rozczarowało. Miała być podróż w czasie, normalnie odkrywanie Nałęczowa międzywojennego, a miejscowość, która jest bodźcem do napisania tej książki, mogłaby się nazywać jak tylko chcecie, byle była mała… Wiem, że ciężko opisać urok Nałęczowa, bo on jest tak charakterystyczny i ulotny, że wymaga to naprawdę geniuszu, ale w takim razie dlaczego ktoś mi obiecuje że: „Autorka sugestywnie kreśli obraz dawnego Nałęczowa – jego urokliwych willi, intrygujących mieszkańców, malowniczej okolicy.”  Po lekturze tej książce wcale nie czuję się zachęcona do wizyty w uzdrowisku. Nie jest sugestywnie, a sztucznie, wille są urokliwe? Tak, te oryginalne, te w książce są płaskie i potraktowane po macoszemu, intrygujący ludzie? Wspomnienie o Żeromskim, czy o Prusie, w kilku zdaniach, to nie obraz intrygujących ludzi. A malownicza okolica? Na komercyjnych pocztówkach – turystycznej tandecie, zobaczycie więcej… Nie wiem czy autorka była w Nałęczowie, czy go faktycznie zna, ja nie czuję tej miejscowości w książce. I tyle.



Nie czuję też za diabła klimatu tamtych czasów… nie ma języka, realiów… strasznie wkurza mnie nazywanie sióstr matki bohaterki Leśniaczkami… sama uwielbiam się zabawiać różnymi formami nazwisk i według mnie jeżeli autorka koniecznie chce nazywać je zbiorczo(od czego można dostać mdłości) poprawniejsza byłaby CHYBA forma Leśniakówny, ale są Leśniaczki(czyżby analogia do Wieśniaka? Leśniak-Wieśniak, Leśniaczka-Wieśniaczka?).
Przez większą część książki myślałam o czym jest ta książka, w jakim celu ją napisano. A po głowie mi się tłukło, o ile gorsza jest od cudownej „Godziny pąsowej róży”, która jest spójna, a nie przypomina sen wariata. Bohaterka swobodnie przechodzi sobie pomiędzy światami, aby polepszyć życie biednej babci i jej córek… według autorki są one biedne, ale jak na te regiony powodzi im się wybornie…  więc gdy tylko czegoś w domu brakuje, Anna wraca do Torunia, wymienia i kupuje pieniądze i zaopatruje rodzinę w dobra wszelakie. Tak mnie znudziły te przeskoki, że gdy pojawił się wątek romansowy, spałam już z nudów i nie umiałam wykrzesać entuzjazmu. Później akcja nieco się rozkręca, po zmianie krajobrazu na Annopol, ale powrót wątku ze swobodną wędrówką jest usypiający, nie wprowadza żadnej adrenaliny, jest naiwny i taki bajkowy, że aż bez sensu.



Właśnie…  z książki wylewa się marysuizm… Anna jest cudowna, Babcia i jej córki, to po prostu święta rodzina. Autorka robi coś co mnie wkurza, zawsze, odbiera mi możliwość samodzielnego osądu, konstruując bohaterów, albo czarnych, albo białych. Żebym przypadkiem nie pomyliła się w ocenie. W efekcie bohaterowie są papierowi, sztuczni, płascy jak naleśnik i nie wczuwamy się w ich perypetie, a wręcz mamy ochotę, żeby stało się coś złego… bo ile można żyć w takim różowym, cukierkowym pudełku z lukrem?

Wybaczcie, nie umiem polecić tej książki… były fragmenty, kiedy czytało się przyzwoicie, ale na dłuższą metę – przemęczyłam ją okrutnie. Czytałam ją strasznie długo, a jeśli weźmiemy, że to zwykłe czytadło… to czas przeznaczony na czytanie podnosi się do kwadratu. Dramat…
Mam na półce drugą część, tak myślę czy sprawdzić co dalej… czy jednak odpocząć…

20 komentarzy:

  1. Ja w euforię w trakcie lektury nie wpadłam, ale czytało mi się całkiem, całkiem. Chociaż fakt, klimatu dawnego Nałęczowa brak.
    Może odłóż druga część na razie, może za jakiś czas lepiej ci przypadnie do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie sięgnę, zwłaszcza że nie ma realiów tamtych lat i ogólnie nudząca, jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Te zdjęcie sugeruje, że na trzeźwo się nie da czytać? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę powiedzieć,że ja tą książkę "Zmęczyłam".Jakoś pierwsza mi się bardziej podobała,a druga mnie znudziła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli mamy bardzo podobne odczucia po lekturze...Sen wariata-świetne podsumowanie! Mnie się jeszcze z jakąś schizofrenią kojarzyło;) Po drugą część nie mam zamiaru sięgać. Niestety, i tej pierwszej nie doczytałam, szkoda mi było czasu, tyle lepszych książek czeka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już drugą na półce, wiec chcąc - nie chcąc sięgnę...

      Usuń
  6. Nałęczów ma rzeczywiście specyficzny klimat. Szkoda, że autorce nie udało się go odpowiednio odmalować... A miałam taką ochotę na tę książkę:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Fb mi napisano, że Nałęczów jest tylko nazwą... i faktycznie... mam świeżo w pamięci tę miejscowość, niestety na kartach powieści nie znalazłam...

      Usuń
  7. Ależ szkoda, miałam na nią wielka chrapkę! No cóż, znajdę coś lepszego. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jedna z lepszych książek, które ostatnio czytałam :) bardzo chciałabym, by Autorka napisała 3 część, dlatego jestem w szoku po Twojej recenzji :( pozdrawiam, Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo o gustach się nie dyskutuje. Może to i lepiej :)

      Usuń
  9. No, to się trochę zniechęciłam. Motyw podróży w czasie po prostu uwielbiam, ale to niezbyt dobrze brzmi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci szczerze - gorszego wykonania nie widziałam.

      Usuń
  10. ja przeczytałam wszystkie 3 tomy z zapartym tchem:) kazdy lubi cos innego, moze ja na macierzyńskim potrzebowałam takiego snu wariata haha:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak dla mnie pierwsza część była najlepsza, ale...zgadzam się z Twoją opinią w całej rozciągłości. Bohaterka czym dalej tym gorzej...była dla mnie irytująca i infantylna. Sporo rzeczy przeszkadzało mi podczas czytania, no nie była to lektura idealna jak na moje gusta ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.