Strony

środa, 15 października 2014

"Witaj Karolciu" - Maria Krüger

To ciąg dalszy fantastycznych przygód pomysłowej dziewczynki, którą znamy z pierwszej części tej książki pt. "Karolcia". Tym razem Karolcia i jej kolega przeżywają zabawne przygody dzięki czarodziejskiej niebieskiej kredce. Ich mały skarb, podobnie jak niebieski koralik, posiada moc spełniania życzeń. Opowiadanie napisane jest ze wspaniałym humorem i wartko toczącą się akcją. Idealnie nadaje się na pierwszą "własną" lekturę.



Po tym jak zafundowałam sobie wycieczkę do dzieciństwa za pomocą pierwszej książki o przygodach Karolci, strasznie mnie nosiło, żeby sięgnąć po tom drugi. Niestety, mój własny, prywatny egzemplarz diabeł ogonem nakrył, prawdopodobna jest również wersja, że książka po prostu rozsypała się ze starości, bo sporo dzieciarni ją w swoim czasie zaczytywało. Nie wytrzymałam i zaliczyłam wizytę w księgarni. Na szczęście podstawowa wersja, z identycznymi ilustracjami, jak te w moim egzemplarzu, kosztował dosłownie grosze, więc niewielkim kosztem zafundowałam sobie… kilkadziesiąt minut czytania. Dla dorosłego ta książka to krótka przyjemność, bo czyta się naprawdę szybko.

Dostajemy drugą część przygód Karolci, tej od błękitnego koralika. Otóż dziewczynka, pewnego deszczowego dnia znajduje błękitną kredkę, która – jak się okazuje – ma magiczne właściwości. Wszystko co narysuje, materializuje się. Za sprawą tej kredki, można o wiele mniej niż dzięki koralikowi, ale mimo wszystko świat staje się piękniejszy. Tak jak na koralik, tak również na błękitną kredkę poluje zła czarownica Filomena.

Kiedyś miałam większy sentyment do części o kredce… może dlatego, że łatwiej było zdobyć błękitną kredkę? A może dlatego, że nie umiem ładnie rysować, to i brak takiego magicznego przedmiotu bolał, jakby mniej? Tymczasem czytając tę książkę, jako dorosła kobieta, byłam nieco zawiedziona. Zapamiętałam ją jako lepszą książkę.

Chociaż już w pierwszym tomie była spora dawka dydaktyzmu. Dzieci musiały być wychowane, nauczone dobrych manier, ale smrodek dydaktyczny zawarty w tym tomie, po prostu dusi. Zabójcza dawka „dzieci myjcie rączki”, dorosłego czytelnika może wkurzyć, sądzę, że współcześni adresaci tego rodzaju powieści będą nieco znudzeni. Karolcia nie jest dziewczynką z którą mogą się identyfikować, nie ma wad, postępuje jak należy i kredki używa już tylko do pomocy innym.

Nie będę ukrywała, że ten tom nie wytrzymał konfrontacji z dorosłym czytelnikiem, ale mimo to w dalszym ciągu chętnie będę wracała do książek dzieciństwa.



7 komentarzy:

  1. "Karolcia" to jedna z przyjemniejszych lektur była ;). Nie pamiętam, czy tę część też czytałam, ale pewnie tak. // Dziwne jakieś teraz lektury dają... Jak mi młodsza kuzynka pokazała jedną, to oczom nie mogłam uwierzyć. Jakaś taka o umieraniu (o reinkarnacji bym nawet powiedziała) z punktu widzenia jesiennego liścia o-O.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie ciężko jest ocenić książkę dla dzieci, będąc dorosłym człowiekiem. Obawiam się, że moja opinia byłaby całkowicie niewiarygodna, bo recenzowałabym książkę z mojego punktu widzenia, a nie z punktu widzenia dziecka. Dlatego od takich książek trzymam się z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiałam tę książę za młodu, muszę ją sobie przypomnieć :) Ja też kiedy wróciłam choćby do lektury ,,Spotkanie nad morzem" oceniłam ją już trochę inaczej.. ale i tak chcę czytać książki mojego dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę też zacząć wracać do książek z dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odniosę się do uwagi o cenie: kupiłaś ją za grosze. Właśnie ostatnio bardzo mnie to "ruszyło" w księgarni.Klasykę (Sienkiewicz, London, Shakespeare itp) można kupić dosłownie za grosze, Biały Kieł bodajże za 5zł był (nówka w księgarni, żaden antykwariat!), za to czytadła na jeden wieczór, banalne i nie godne często uwagi są po 40zł....Nijak jakość się na cenę nie przekłada. A i tak nowości mają duże wzięcie, a klasyka się na półce w sklepie kurzy:(
    I druga sprawa: książki naszego dzieciństwa były chyba jakoś kiepsko klejone, bo właśnie się rozsypują:( Sporo zostawiłam dla moich dzieci, a teraz gdy biorą je do ręki i przewracają kartki, te kartki im w tych rączkach zostają...Książki, które zostały po moich dziadkach są zupełnie innej jakości, pożółkłe, zakurzone, ale nic się nie rozsypuje:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boję się, że gdybym sięgnęła teraz po Karolcię, mogłoby czekać mnie właśnie rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Christie pisała, by nie wracać do miejsc w których było się szczęśliwymi, może podobnie jest z książkami

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.