Strony

wtorek, 30 grudnia 2014

"Mgły Avalonu" - Marion Zimmer Bradley

"Albowiem, tak jak mówię, zmienił się sam świat. Był taki czas, kiedywędrowiec, jeśli miał ochotę i znał choćby kilka tajemnic, mógł wypłynąćłodzią na Morze Lata i dotrzeć nie do Glastonbury pełnego mnichów, leczdo Świętej Wyspy Avalon. W tamtych czasach wrota łączące światy unosiłysię we mgle i otwierały się wedle woli i myśli wędrowca..."
Morgiana, obdarzona darem Wzroku i związana z losem Artura Pendragona,swego brata-kochanka, opowiada historię krótkiej świetności Kamelotu.Nie jest to jednak opowieść o rycerskich czynach, lecz widziana kobiecymokiem wizja społeczeństwa u progu dziejowych zmian.


Pierwszy raz na „Mgły Avalonu” miałam ochotę w okolicach obrony, kiedy całe swe siły koncentrowałam na rzeczy najważniejszej jaką w opinii mego Promotora było pisanie pracy, a na oglądaniu i pasjonowaniu się serialem „Przygody Merlina”. Wtedy zainteresowałam się legendami arturiańskimi, bo jakoś w szkołach mych był to temat omijany. Coś tam na marginesach było, o Lancelocie, Graalu i takich tam, ale wątpię czy same te notki były w stanie kogoś pchnąć do dalszej lektury, poszukiwań.  Mnie pchnął dopiero uroczy serial dla… dzieci i młodzieży, ale gwoli usprawiedliwienia dodam, że wiele kobiet podkochiwało się w rycerzach, więc nie zdziecinniałam tak do reszty. Dlaczego przeto nie nabyłam i nie przeczytałam tej cegiełki wtedy? Ano zaufani doradcy orzekli, że to raczej nie będzie w moim stylu. Uwierzyłam. Na eeee 3-4 lata. Co się odwlecze, to nie uciecze, chałturząc zamarzyły mi się powtórki Merlina i tym sposobem, znowu przypomniałam sobie o „Mgłach Avalonu”. Zrobiłam szybkie rozeznanie, napisałam list do Dziadka Mroza.




Ja i fantastyka to śliska sprawa, bo albo uwielbiam, albo rzucam książką. Niebezpieczne jest rzucanie książką, która waży dwa kilo i może zabić. Jak wspomniałam, jeśli chodzi o legendy arturiańskie to jestem niemalże nowicjuszką, bo czytałam i widziałam – naprawdę niewiele. Byłam tabula rasa. Autorka mogła, albo mnie oczarować, albo odrzucić.

Opowieść jest snuta z kobiecego punktu widzenia, co samo w sobie jest oryginalne. Znane nam z legend arturiańskich wydarzenia obserwujemy z perspektywy Igriany – matki Artura, Ginewry – jego żony, Morgany -  siostry króla, jego kochanki i pani Avalonu. Gdy zmienia się opowiadacz historii, zmienia się perspektywa. To co ważne dla mężczyzn, dla kobiet jest zaledwie dodatkiem. Czy może ta historia być czytana przez kogoś kto dopiero wchodzi w świat legend arturiańskich? Oczywiście, że tak. Ja w sumie tak czytałam, zapewne kolejne spojrzenia, wersje legend będę odbierała przez pryzmat tej historii, ale ta książka pokazała mi magię Kamelotu, czar Avalonu.



Już sam wstęp, opowieść Morgany wprowadza nas w klimat Avalonu i tej historii. Jest kwintesencją tego, czego doświadczymy na kartach tej powieści: magia, smutek, przemijanie, melancholia i tragizm. I opowiedzenie historii na nowo. Odświeżenie spraw kiedyś oczywistych, dziś już zapomnianych. Morgana jest kluczową postacią dla tej historii, to ona tak naprawdę dostrzega szerszy kontekst wszystkich wydarzeń, nawet jeśli dzieje się to z opóźnieniem, to jednak dostrzega sens, widzi błędy, widzi jak wszystko się wali.  Ciekawy jest sposób przedstawienia nowej religii, chrześcijaństwo które pojawia się na ziemiach Brytanii jest destrukcyjne. Morgana, będąca przedstawicielką Kultu Bogini, widzi jak nowa wiara zajmuje miejsce odwiecznej. Wiara która tak wiele odbiera. Religia która jest pełna smutku, zawodzących pieśni, a kobietę sprowadza do roli rodzicielki. Nic więcej. Wiara, która za nic ma naturę, odwieczne siły działające w świecie, a z drugiej strony jej wiara mówi, że tak naprawdę wszyscy bogowie, są jednym. Nieważne pod jakim imieniem, wizerunkiem ich czcimy. A jednak w Morganie, coś się gotuje, gdy widzi jak zachowują się biskupi, księża. Gdy widzi, jak to w co wierzy jest spychane do kąta zabobonu, zacofania, synonimu zła.



Igriana koncentruje się na sobie. Jest matką Morgany Czarodziejki, ale ponieważ dziecko pochodzi z małżeństwa z człowiekiem, któremu została sprzedana, nie jest szczególnie do niej przywiązana. Igriana jest skoncentrowana na sobie, na swoich uczuciach. Na pierwszy plan wysuwa się to jak cierpi, jak źle się czuje z mężem. Od momentu pojawienia się Uthera, staje się zakochaną kobietą i dzieci odchodzą na dalszy plan. Igriana należy do kobiet, które kochają całą sobą i miłość do mężczyzny przysłania jej świat. Nie zmieniają tego nawet narodziny upragnionego pierworodnego. A życie dla niej kończy się wraz z odejściem męża. Bywa i tak.

Ginewra, żona Artura, królowa Kamelotu. W gruncie rzeczy jej los jest podobny do los teściowej. Jak klacz zostaje przehandlowana temu, kto daje najwięcej korzyści. Wprawdzie jej mąż jest człowiekiem dobrym, prawym, szanuje ją i kocha, ale Ginewra kocha innego, co prowadzi do dramatu. Bo gdy żona kocha przyjaciela męża, nie zanosi się nigdy na happy end, zwłaszcza w czasach etosu rycerskiego.   Oprócz nieszczęśliwej miłości, dramatem Ginewry jest niemożność urodzenia następcy tronu, co jest podstawowym i jedynym obowiązkiem królewskiej żony.  Niestety Ginewra wierzy w boga, bardzo niemądrą wiarą, co ostatecznie przyczyni się do upadku jej męża.



Wybaczcie, że piszę tak chaotycznie, ale chciałabym napisać o wszystkim, ale tak aby szczegółów fabuły nie zdradzić. To trudne. Zresztą… zawsze mam problem, by pisać o książkach dobrych, bardzo dobrych. A ta taka jest. Właściwie czuję smutek, że dopiero teraz po „Mgły Avalonu” sięgnęłam.
Ta książka tchnie jakowąś melancholią. Smutek przemijającego świata, z którego odchodzi coś bardzo ważnego, czuć z każdej strony.  Nawet ja, nie tak zafiksowana na punkcie legend arturiańskich, jestem pod wrażeniem. Chciałabym, poznać inne wersje, tylko, pod warunkiem że też będą tak fantastycznie napisane.
Może dobrze się wstrzeliłam w odpowiedni okres, sprzyjający myśleniu o przemijaniu, o zmierzchu bogów. A może, co bardziej prawdopodobne, to po prostu dobra książka. Więcej niż dobra.
Ma magiczny klimat, ale tak doskonale wkomponowany, że nawet ja twardo stąpająca po ziemi realistka łyknęłam. I wcale mi to nie przeszkadzało.

Po takich książkach ma się kaca. Chce się więcej… szkoda że ich wyjątkowość idzie w parze z rzadkością…

Szkoda… teraz filmu sobie poszukam. Ja chcę wracać do Avalonu. 

18 komentarzy:

  1. Kasiek, po Twojej recenzji cieszy mnie to, ze ta dwukilogramowa cegla znajduje sie na mojej polce. Jedynie brak czasu powtrzymuje mnie przed jej przeczytaniem. Dobre ksiazki lubie czytac ciagiem, a nie rozdrabniac sie na milion kradzionych tu i owdzie chwil.
    Na razie ciesze sie, ze mam i kiedys jej czas na pewno nadejdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, bo byś mnie przeklęła, że nie masz :)

      No niestety dorosłość to coraz mniej chwil, na codzienne radości. :/

      Usuń
  2. Ja się jednak boje, że zanudzi mnie tak długa książka :D
    Ps. dzięki pani, zamówiłem sobie woski, testuję już tydzień i muszę przyznać, że to jeden z najlepszych zakupów tego roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, życzę więc wielu zapachowych zachwytów :)

      Długie książki, tak dobre nigdy nie nudzą, zwykle są za krótkie. I tak

      Usuń
  3. Och... właśnie książka stała się moim czytelniczym must have na najbliższy rok. Koniecznie muszę ją zdobyć, idealnie wpisuje się w mój gust, pod każdym względem, jak to możliwe, że dotąd o niej nie wiedziałam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach!! cieszę się. Jestem pewna, że się nią po prostu zachwycisz!!

      Usuń
  4. Nie czytałam tej książki, ale dwa razy przeczytałam "Leśny dom" tej autorki. Jeny, co to jest za powieść!!! "Mgły ..." też mieć muszę. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kochana!! tteraz Ty mnie zaintrygowałaś!!

      Usuń
    2. "Leśny Dom" jest super - jeszcze bardziej skoncentrowany na konflikcie między starą i nową religią, jeszcze bardziej kobiecy. Zresztą jest to część dłuższego cyklu, niestety nie wszystko przetłumaczono na polski. Mnie udało się złowić jakieś trzy części, a Bradley napisała chyba z osiem. Bardzo polecam i pozdrawiam
      Aniki

      Usuń
  5. Chciałabym zanurzyć się w klimacie Avalonu, poszukam tego tytułu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudowna jest Ma w sobie smutek, ale dostarcza niezapomnianych wzruszeń

      Usuń
  6. No to teraz poszukaj sobie "Pani Avalonu" - jeśli chcesz wracać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam przeczucie, że ten tytuł przypadnie mi do gustu. Dziękuję, że o nim napisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czaję się na "Mgły..." od zarania dziejów... Wzbudzasz tym wpisem moje wyrzuty sumienia. ;) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.