rzecz o... masełku shea

Już prawie położyłam kreskę na woskach YC. Na zapachach w ogóle. Jeżeli nie mieszka się samemu, a jest się chomikiem i dodatkowo reszta Rodziny też ma skłonność do chomikowania, niestety trzeba się nieco ograniczać w pasjach. Woski, samplery, świece to wszystko zabiera tyleeee miejsca.

Dodatkowo woski YC w moim mieście są w dosyć niewygodnym miejscu, co tu dużo gadać, pogoda nie jest spacerowa, a ja wolę wrócić godzinę wcześniej do ciepłego domu, niż iść po błocie pośniegowym taki kawał drogi. No i nie będę ukrywała... trochę mi się znudziło...

Niestety przy ostatnich zakupach, Wybór wosków z YC był mocno ograniczony. Tych których nie paliłam było naprawdę niewiele, a połowa z nich zgwałciła mi nos.  Ale ten biały wosk od razu mnie zaintrygował. Raz po raz przytykałam go do nosa, było zimno a ten wosk jest taki... ciepły, otulający, jak ciepły ręcznik.

Ktoś porównał ten zapach do Lake sunset, ktoś inny do Soft blanket, dla mnie ten zapach to połączenie delikatności tych dwóch wosków, z nutką kokosa i takim błogim zapachem, kojarzący mi się z babcią, jakąś mieszaniną pudru, oliwki...

Do kominka wskoczył wczoraj... padał śnieg, wiatr huczał w kominie, łóżko grzał termofor i kot... czekała wspaniała książka(wcześniej nieco pracy), ciepła herbata... a ja czułam się tak ciepło i błogo. Ten wosk do tego stopnia mnie oczarował, że dziś po pracy odpaliłam go znowu. 

Muszę zrobić zapas, na zimowe dni jest idealny : - )

Ten  i inne zapachy kupicie na goodies.pl