Strony

poniedziałek, 30 marca 2015

"Zapiski z Annopola" WIesława Bancarzewska

Anna stara się nie myśleć o współczesnym świecie, który opuściła na dobre. Jej życie jest teraz w Annopolu w latach trzydziestych, u boku ukochanego męża i córeczki Walentynki. Zajmuje się domem, odwiedza przyjaciół, zaczyna robić karierę jako autorka książek dla dzieci. Niespodziewanie dostaje niezwykłą szansę od losu, szansę na odzyskanie rodziny. Już niedługo spotka tatę, ciocię Marysię i babcię Duszkowską. Jedno jednak nie daje jej spokoju – zbliżająca się wojna…
"Zapiski z Annopola" to barwna opowieść o miłości i sile rodzinnych więzi. Autorka sugestywnie kreśli obrazy miast i miasteczek przedwojennej Polski. Przede wszystkim jednak
przypomina o wadze międzyludzkich relacji, tęsknocie za ciepłem domowego ogniska, spokojem i prostotą.
"Zapiski z Annopola" to porywająca kontynuacja losów Anny Duszkowskiej, opisanych przez Wiesławę Bancarzewską w "Powrocie do Nałęczowa".


Nawet nienabita strzelba, podobno raz do roku wystrzeli, tak i ja, pomimo rygorystycznego doboru lektur, na chałę trafię. Od czasu do czasu. Sama jestem sobie winna. „Powrót do Nałęczowa” nie zachwycił mnie – przeciwnie nawet, ale ponieważ kupiłam od razu dwa tomy :uderza głową w najbliższą ścianę:, to chciałam odfajkować. No i naiwnie myślałam, że po tak słabej książce może być tylko lepiej :naiwność oscylująca w okolicach wiary w bociana:.


Przeżyjmy to jeszcze raz. Anna Duszkowska, teraz żona administratora Olbryckiego, pędzi sobie leniwe i anielskie życie w Annopolu. Dalej swobodnie przemieszcza się pomiędzy współczesnością, a latami trzydziestymi. Jest rok `38, Anna ma męża i córeczkę – Walentynkę – jej główną troską jest to iż 1939 przyniesie znaczną zmianę w sytuacji Polski i Europy. Gdy się nie martwi, to układa życie wszystkim dookoła, szuka swoich krewnych i jest tak wkurzająca i infantylna, że od zgrzytania zębami, całkiem mam starte szkliwo, a od prychania moja warga przypomina wielbłądzią. Tak złej książki nie czytałam – nie pamiętam od kiedy. Męczyłam się z nią z 1,5 miesiąca i skończyłam ją nie wiem… z masochizmu, dla zasady, bo chwilowo oszalałam. Nie wiem.

Chyba każda kobieta lubiąca filmy kostiumowe, chciała kiedyś przenieść się w czasie. Pożyć w czasach powłóczystych sukien, dobrych obyczajów. Zaczytywałyśmy się „Godziną pąsowej róży” i „Małgosią kontra Małgosią”, chciałyśmy też przeżyć taką przygodę. Albo przynajmniej jeszcze o niej poczytać. W dobrym stylu. Niestety „Zapiski z Annopola”, to nie jest tylko zła książka o podróży w czasie, według mnie jest to tak naiwna, infantylna i płytka powieść, że brakuje mi słów by to nazwać, bo wcześniejsze wyrazy są eufemizmem.

Główna bohaterka jest tak irytująca i infantylna, że aż nie do uwierzenia, do tej pory myślałam, że taka kumulacja występuje tylko w gimnazjum – później się z tego wyrasta, a niedostosowane jednostki giną w gąszczu ewolucji.  A jednak!! Anka toczy rozmowy przy których te z telenoweli zachwycają głębią. Ponieważ zna przyszłość, chce zmienić przeszłość, namawia cnotliwe panny to puszczenia się z narzeczonym, w celu przyspieszenia ślubu, urządza spa, wprowadza równouprawnienie. Podróż w czasie nie ma konsekwencji bo Anna może swobodnie zmieniać miejsce swego przebywania, raz prawie ją traci, ale ponieważ ma więcej szczęścia niż rozumu, odnajduje swój portal i może nadal szukać w necie informacji czy przeżyje wojnę, albo zawieźć psa z `39 roku do weterynarza. Kto bogatemu zabroni.

Drugi tom – tak jak i pierwszy, nie udzielił mi odpowiedzi, po jakiego czorta ta książka powstała, nie po to aby opisać klimat lat trzydziestych, bo tego autorka nie czuje za diabła, zrobienie z Anki pisarki, działaczki społecznej, cytującej stare artykuły, nie czyni klimatu, nawet kręcenie lodów. Po to, żeby opisać relację rodzinną? Tego też nie ma! Jest przesłodzony kogel – mogę, samo ćwierkanie, picie sobie z dziobków, zero realizmu. Po to by przestrzec przed marzeniami? Również nie. Nie rozumiem. Według mnie ta książka jest zła i jest to jedna z nielicznych książek, co do których uważam, że szkoda papieru na którym ją wydrukowano. Jest o niczym, takie szkice w swoich komputerach ma 95% czytelników, jak nie w komputerach, to w głowie. Co ja gadam, 95% ma opowiadania lepszej jakości, bo to jest takie mamlanie bez sensu.

Ot i tyle. Książka z I tomem wylatuje na strych, a dlaczego nie do kosza? Bo książek się nie wyrzuca, a ja muszę mieć znak widomy, że wydawnictwa i to duże wydają czasami buble.

Nie polecam, nawet więcej – szczerze przestrzegam!

27 komentarzy:

  1. Cudowna recenzja. Zupełnie w moim stylu. Mimo że pzrestrzegasz - przeczytam. Warto czasami odpocząć od dobrych lektur.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że bohaterka jest taka infantylna. Zniechęca mnie to bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka kusi i gdybym nie trafiła na Twój tekst to bym przeczytała. Teraz wiem, że zrobiłabym ogromny błąd. Nie lubię bohaterek rodem z czasów gimnazjum, a na pewno nie infantylnych. Do tego płytka fabuła, niekoniecznie dobrze oddane panujące tam czasy. Nie, nie, nie. Ja podziękuję. Szukam dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ta książka to takie ględzenie... nie, naprawdę, źle że ta książka do mnie trafiła

      Usuń
  4. A czemu książek się nie wyrzuca ?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedzenia i książek się nie powinno wyrzucać. Tak zostałam wychowana :)

      Usuń
    2. Ja w sumie też, ale potem zaczęłam to weryfikować ;). Po co komu stare słowniki, skoro się dezaktualizują co kilka lat - nie mam skrupułów, wywalam na makulaturę.
      A nielubiane książki wynoszę do biblioteki, rozdaję po znajomych...strych to taki dość smutny los jednak ;).
      A za recenzję dziękuję, zastanawiałam się nad zainwestowaniem czasu w lekturę tej książki, dzięki za ostrzeżenie :).

      Usuń
  5. Ubawiłaś mnie, Kaśku. Serio. Uwielbiam czytać negatywne recenzje, no nie wiem, może dlatego, że zdarzają się tak rzadko :) Jednego tylko nie kumam - "Podróż w czasie nie ma konsekwencji bo Anna może swobodnie zmieniać miejsce swego przebywania, raz prawie ją traci," --- co traci? Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam się powstrzymać: jeśli uwielbiasz negatywne opinie, zapraszam do mnie ;)

      Usuń
    2. Paula, nie chciałam spojlerować aż tak bardzo, ogólne ona przemieszcza sie przez obraz i ten obraz zabierają ze strychu i ona przez pewien czas jest przekonana, że obraz spłonął

      Usuń
  6. Po książkę i tak prawdopodobnie bym nie sięgnął, jednak dobrze wiedzieć, że dużo bym nie stracił.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam wielką ochotę na tę książkę, muszę ją przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojoj, widziałam, że na LC dałaś jedną gwiazdkę. Ja już po pierwszym tomie wiedziałam, że to jest kiepskie i za Zapiski z Annopola nie miałam zamiaru się zabierać. Nie mogę tylko pojąć tych, którzy mimo tego, twierdzą, że i tak mają ochotę ją przeczytać. Po co tracić czas na złe książki??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jest bardzo kiepska. A napisała ją dojrzała kobieta, gdyby to był debiut nastolatko.

      Po co tracić czas? Sama czasami siebie pytam, we mnie tli się nadzieja, dlatego też tak rzadko skreślam znajomych, liczę na cud.

      Usuń
  9. Co prawda "Zapiski z ..." tez mnie nie zachwyciły, ale "Powrót do..." podobał mi się, czekam na trzecią część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tknę trzeciego. Jak zobaczę w księgarni, wydłubię sobie oko i udziabię rękę.

      Usuń
  10. Mój komentarz niestety będzie szybko pisany, bo siedzę na wolontariacie. "Zapiski..." były moją pierwszą krakowską książką, pamiętam, jak strasznie nudziłam się w nowym pokoju, nowym mieszkaniu i mieście i nie miałam nawet pół książki, a chciałam coś z dawnym klimatem. I wyciągając siłą współlokatorkę spod koca poszłyśmy do księgarni i na spacer. Wiesz, że kupiłam to z nadzieją na fantastyczną lekturę? Gdyby nie daty nie miałabym pojęcia, kiedy dzieje się akcja, bo nic nam o tym nie mówi! Sama z resztą to wiesz. Miałam cichą nadzieję, że druga książka będzie lepsza. Ba! Miałam nawet chęć ja kupić, ale teraz kupię sobie moją wymarzoną Biografię Żabczyńskiego - ta sama cena, a jaka pewność dobrej jakości ;)
    Na pocieszenie - czytam teraz powieść kobiecą, jestem na 150 stronie z 400, która jak na razie jest pięknym zżynaniem z Sienkiewicza. Dla takich książek aż chcę założyć bloga z recenzjami.
    Pozdrawiam
    Monika T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Zakładaj, to pomaga, czy czytasz coś dobrego i możesz polecić, czy przestrzec, a warto przestrzegać.

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.