Strony

czwartek, 30 lipca 2015

"Dziki kontynent" - Keith Lowe

Druga wojna światowa wcale nie skończyła się w maju 1945 roku - to, co działo się potem, niewiele miało wspólnego z pokojem. Zrujnowane miasta i wioski, brak instytucji prawa, zabójczy głód i nędza, odkrywanie wojennych koszmarów (wyzwalanie obozów), ustalanie nowych granic (brutalne przesiedlenia i wypędzenia) i porządków (prawica kontra komuniści) - wszystko to wyzwalało w ludziach i tak zdeprawowanych przez wojnę najgorsze instynkty. Europą wstrząsały kolejne fale przemocy: bezlitosny odwet na pokonanych wrogach, zemsta na kolaborantach, krwawe czystki etniczne i pogromy, wojny domowe. Taka była rzeczywistość Europejczyków, w której musieli budować nowe życie.
Dziki kontynent, obficie czerpiąc z dokumentów źródłowych, dostępnych danych statystycznych i literatury przedmiotu, a przede wszystkim z relacji i wspomnień świadków, maluje sugestywny i wiarygodny obraz okresu pomiędzy zakończeniem drugiej wojny światowej a początkiem zimnej wojny.


Wydaje mi się, że najbardziej wymowną opinią po przeczytaniu niektórych książek, byłaby po prostu pusta kartka. Bynajmniej nie dlatego, że książka jest chałą, po prostu książki niektóre są tak mocne, tak wymowne, że później tylko reszta jest milczeniem, jedną taką książkę właśnie skończyłam… w ramach mojej historycznej akcji. Właśnie ją skończyłam…  Pewnie zanim ten tekst ukończę, wypiję sporo kubków herbaty i na nieskończoną liczbę minut zapatrzę się w przestrzeń  - bijąc się z myślami, rozgryzając to wszystko.  Jeżeli jest książka, która może wyleczyć z głupiego nacjonalizmu, to jest to ta pozycja. I reportaże Grzebałkowskiej 1945 wojna i pokój. Dobrze byłoby, gdyby stała się podręcznikiem historii, dla tych wszystkich mędrców… chociaż… z pustego i Salomon nie naleje. Nakręcę o niej filmik, pewnie niebawem… a prędko tej książki z myśli nie wyrzucę.


Powinnam zacytować wstęp, autor bardzo sugestywnie wprowadza nas w tematykę, każąc wyobrazić sobie świat w chaosie. Nie ma banków, zresztą po co one, skoro pieniądze nie mają wartości, nie ma prasy – wszystkie wieści są przekazywane ustnie, nie ma nawet pozorów władzy, jest wszechogarniająca anarchia.  Nie ma wstydu. Nie ma moralności. Jest tylko chęć przetrwania[s.14]. Takim kontynentem jest Europa, w połowie czwartej dekady XX wieku – dlaczego tak to opisuję? Ano, bo chaos utrzymywał się długo po 8-9 maja `45 roku, a i ta data nie jest przecież dla wszystkich miarodajna. W niektórych rejonach Europy – najeźdźcę pożegnano już w `43. I chociaż te daty się rozjeżdżają – chaos jest jednaki.  Jak chciał kiedyś Kononowicz – nie ma niczego.  Jest terror, przemoc, szaber – chociaż akurat autor nie poruszył tego problemu – czyżby największa kupa dziadów, na największej kupie cegieł i rumowiska w Europie, czyli Szaberplatz  był polskim fenomenem, czy po prostu nazwa jest naszym rdzennym określeniem? Szaber, czy plądrowanie opuszczonych domostw był najmniejszym problem, w porównaniu z niespotykaną eskalacją napięcia oraz upadkiem moralności.
Z perspektywy XXI wieku jesteśmy skłonni spoglądać wstecz na koniec drugiej wojny światowej jak na czas świętowania. Widzieliśmy zdjęcia marynarzy całujących dziewczęta na nowojorskim Time Square i uśmiechających się żołnierzy wszystkich narodowości, trzymających się za ręce na paryskich Polach Elizejskich. Jednak pomimo radości z zakończenia wojny Europa była zasadniczo miejscem żałoby. Poczucie straty było zarazem osobiste i społeczne. Tak jak miasta i miasteczka zastąpił krajobraz ruin, tak wśród rodzin oraz społeczności ziały wyrwy[s.39]
Europa stała się kontynentem pełnym ludzi żyjących stratą, pałających żądzą zemsty. Cywilizacyjnie cofnęła się do średniowiecza. Dzień Zwycięstwa, był dopiero początkiem, walki o nowy świat, który często stawał na krawędzi.



Historie, których nie uczono was w szkole, książka po którą trzeba sięgnąć, razem z 1945 Grzebałkowskiej. Dla mnie odkrycie lipca. Czekam teraz na Wielką Trwogę, muszę się dobić…



Ta książka opowiada o nieznanych aspektach zakończenia II wojny światowej. Wolimy myśleć, że gdy wybiła godzina zero, nastąpiło zawieszenie broni, to bach, zapanował pokój, wszyscy ruszyli do domów, do najbliższych, aby żyć w pokoju i odzyskać to co zabrała wojna. Tymczasem tak nie było. Koniec wojny, to odwrócenie ról kat-ofiara, to ludzie wyzwalani z zakładów pracy przymusowej,  z obozów koncentracyjnych. To dominacja wojska, które tej pozycji lubiło nadużywać, to możliwość odwetu, to… zmiany granic, powstawanie nowych reżimów – to wiele różnych procesów, które przeciętnemu człowiekowi bynajmniej, nie kojarzą się z pokojem.



Autor dużo miejsca poświęca Polsce, bo jest to kraj bardzo miarodajny pod tym względem. Długo byliśmy pod okupacją, Niemcy uważali nas za podludzi, więc tłamsili nas bardzo, przed wojną Niemcy, Polacy i Żydzi koegzystowali, po wojnie nastąpiły zmiany i w granicach i w strukturach narodowościowych, z wielonarodowego kraju staliśmy się naprawdę homogeniczni. Polska jest doskonałym przykładem, degrengolady wojennej, która sprowadza ludzi do parteru, gdy dochodzą do głosu najniższe instynkty. Z tego wzięły się pogromy, obozy dla Niemców oraz wojna domowa na Wschodzie.  Powiem wam, że na początku, gdy widziałam jak autor opisuje Powstanie Warszawskie  byłam skonsternowana, pomyślałam, jak można to tak po łebkach traktować. Ale później przekonałam się, że to tylko wpadka. Czytając wcześniejszy akapit pomyślicie, że autor suponuje, iż to Polacy są złoczyńcami. Też momentami tak myślałam, po głowie trzepotały mi słowa gościu – ogarnij się, wiesz co ci ludzie przeszli? Dziwisz im się? Ooo tak, biedni pobici Ukraińcy, niewiniątka. Ale później – znowu, po krótkim oddechu, przemyśleniu, zobaczyłam, że on nie ocenia. Nawet jeśli opisuje to pejoratywnymi określeniami, nie ocenia sprawców, nie potępia, pokazuje drugą – zapomnianą, stronę medalu.



Ciężko opowiedzieć o tej książce, bo ją po prostu TRZEBA przeczytać, trzeba poczuć te emocje, trzeba zwinąć się ze swymi wyobrażeniami w kłębek i pocierpieć… bo lekturę okupuje się cierpieniem, fizycznym i psychicznym. Nie jest to książka lekka, jest mocna jak cios w żołądek, odbiera oddech, zmusza do myślenia!!

Nie bądźcie troglodytami – poczytajcie!!

13 komentarzy:

  1. Jak zobaczyłam tytuł postu w stronie głównej bloggera, pomyślałam o Afryce, a tu taka niespodzianka! Uwielbiam książki historyczne, ojczym mojego chłopaka ma mnóstwo tytułów dotyczących II wojny światowej i jej pobocznych aspektów, kupię mu tę na święta, bo wydaje się merytoryczna, a potem sama przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy wielbiciel historii będzie zachwycony. Tytuł faktycznie jest przewrotny, ale bardzo adekwatny! Teściu będzie zachwycony!

      Usuń
  2. To dodam Ci jeszcze jeden tytul do serii- "Neapol´44" Normana Lewisa, wlasnie o tej wczesniej wyzwolonej Europie, w Polsce wydany przez Czarne. A takze "Nasze dni wczorajsze" Natalii Ginzburg.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przekonałaś mnie, choć zazwyczaj tego typu książek nie czytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że mnie nie zhejtujesz później :)

      Usuń
  4. Lubię czytać książki historyczne, ale zacytowane przez Ciebie fragmenty sugerują trudny styl pisania. Jednakże sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są ciężkie fragmenty, ale tematyka jest po prostu trudna

      Usuń
  5. Jak trzeba, to trzeba ;) mam ją na półce już od dawna... po Twojej recenzji, muszę koniecznie po nią w końcu sięgnąć :))

    OdpowiedzUsuń
  6. To jedna z najlepszych książek historycznych, jakie czytałam, polecam ją już od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam, czytałam tę książkę jakiś rok temu. Dla mnie to była wstrząsająca lektura, która pozwoliła na spojrzenie na polski naród (i nie tylko) z innej perspektywy , uświadomiła co się działo w Europie po wojnie. Zgadzam się z Tobą, Kasiu - to był cios w żołądek.... polecam każdemu o mocniejszych nerwach, opisy bestialstwa są naprawdę wstrząsające.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.