Strony

środa, 20 stycznia 2016

"Na imię jej Rose" - Christine Breen [Irlandzka opowieść z tajemnicą, kwiatami i skrzypcami w tle]

Leniwa niedzielajest moją ulubioną serią wydawniczą, jak na razie żadna książka z tej serii mnie nie zawiodła i ciągle mam ochotę na więcej. Te książki dostarczają mi niesamowitych przeżyć, emocji. Po każdą książkę sięgam z coraz większą ciekawością. Niestety oczekiwania też są coraz większe i towarzyszy im lęk, że tym razem, no kurczę, może nie uda się im sprostać. Gdy za oknem śnieg(który uwielbiam), równie chętnie sięgam po powieści właśnie z takimi okładkami, morze, letnia sukienka, plaża.  Chociaż te okładki w tej serii bywają zwodnicze, często za bardzo pogodną, optymistyczną okładką, kryje się trudna treść.



Niezwykle ciepła i wzruszająca opowieść o tym, co może się zdarzyć, gdy życie przestaje się toczyć zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
Ludzie uważali Iris Bowen za piękność. Miała burzę rudych włosów, wysokie kości policzkowe, poruszała się jak tancerka. Ale to było dawno.
Teraz Iris, ogrodniczka i matka adoptowanej Rose, w wiejskim domu na zachodzie Irlandii stara się prowadzić w miarę normalne życie po śmierci męża. Uwiera ją jednak obietnica dana mężowi przed jego śmiercią; obietnica, której nie zamierza spełnić. Tak jest do dnia, w którym odbiera telefon od swojej lekarki.
Po tej rozmowie niespełnione przyrzeczenie Iris, że odnajdzie biologiczną matkę Rose, żeby dziewczyna miała rodzinę, gdyby z nią stało się coś złego, zaczyna ją wręcz prześladować. Wiedziona impulsem, z jedynym dowodem - kopertą sprzed dwudziestu lat - udaje się w podróż śladami przeszłości, która zawiedzie ją do Bostonu i przyniesie zaskakujący rozwój sytuacji nie tylko jej, ale i Rose, przyjaciołom, a nawet zupełnie nieznanym ludziom.

Na imię jej Rose to książka opowiadająca o  Iris, kobiecie, która owdowiała. Jej mąż był jej wielką miłością i umarł na raka, oboje wychowywali adoptowaną córkę – Rose. Mąż przed śmiercią, wymógł na Iris przyrzeczenie, że odnajdzie matkę Rose, aby w razie przysłowiowego W, dziewczyna nie została sama. Iris dostaje wezwanie do Kliniki Piersi, okazuje się, że z jej badaniami nie wszystko jest w porządku, przypomina sobie o przysiędze i postanawia odnaleźć kobietę, która urodziła a później oddała jej ukochaną córeczkę.  Tymczasem sama Rose też przeżywa ciężki okres w życiu. Studiuje muzykę w Londynie, sądzę że kocha się w swoim nauczycielu i przeżywa każde jego słowo i gest. Do tego stopnia tak wszystko przeżywa, że jest bliska porzucenia skrzypiec.

Książka jest niepozornych rozmiarów i właściwie zaczęłam ją w jedną niedzielę, po czym, niepamiętam dlaczego, odłożyłam, jako że wczoraj zaczęłam czytać lekturę bardziej wymagającą, postanowiłam do kawy z rana mieć jakąś odskocznię. Tym bardziej, że Klara nadal chora i jak nie przy niej, to przy Laurce muszę nocami czuwać, a żadna z nich nie dopuszcza do siebie myśli, że ktoś inny na tym łóżku śpi, więc wiecie jaka jestem wyspana… Ergo, potrzebowałam odskoczni i ją dostałam. Bo Na imię jej Rose jest jak doskonały film familijny. Są perturbacje, dylematy, przykre odkrycia, wielkie doły, ale po wszystkim czujemy ciepło i taką magię optymizmu.


Znowu Leniwa niedziela mnie nie zawiodła. Czy jest to głęboka powieść? Nie! Tym razem mamy mniejsze tragedie, mniej porywów, ale mimo wszystko są motylki, jest niesamowite ciepło. To bardzo przyjemna lektura.  Ciepła, pozytywna! Idealna na gorsze dni!!

14 komentarzy:

  1. Ja też lubię książki z tej serii. Rose.. jeszcze nie mam, dopiero czekam, ale widzę, że warto:)Za testera robiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przydaje się na naszą taką codzienność książka o dylematach, trudnych chwilach, ale która to powieść przynosi nadzieje i ukojenie- zapisuję tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam żadnych książek z tej serii, ale ta powieść zapowiada się nawet nie najgorzej. Raczej na pewno się skuszę, jak tylko ją gdzieś ujrzę. ;)


    Pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za wypowiedź, ale jeśli się nie dostosujesz do regulaminu, następny komentarz wylatuje.

      Usuń
  4. Tyle tych książek z Leniwej Niedzieli, tyle dobrych pozycji, a ja jeszcze żadnej nie czytałam. Wstyd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie!! Sama mam wielki głód tej serii, nadrób koniecznie

      Usuń
  5. Tematyka nie sugeruje, że to ciepła i optymistyczna powieść, ale wierzę Ci na słowo, dlatego nie skreślam tego tytułu, mimo że raczej sceptycznie do niego podchodzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie moc tej książki, bałam się, że będzie mega dół.

      Usuń
    2. Właśnie po opisie się spodziewałam depresyjnego wydźwięku, ale skoro jest inaczej to oddycham z ulgą :)

      Usuń
    3. Bo tematyka jest trudna, ale autorka nie robi z tego smęcenia i biadolenia a naprawdę fajną, ciepłą powieść na zimowe dni

      Usuń
  6. Nie zawsze głęboka historia świadczy o wspaniałej powieści, a zgodnie z Twoją recenzją ta na taką się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.