Strony

niedziela, 3 stycznia 2016

"Ostatni list od kochanka" - Jojo Moyes [ upłakałam się, zarwałam noc i się zachwyciłam]

Jeśli pierwsza książka przeczytana w tym roku ma być wróżbą, to czeka mnie wspaniały literacko rok. Rok wzruszeń i zachwytów, rok upajania się słowem, przeżywania wielkich emocji. Sama sobie zazdroszczę. A miało nie być tak pięknie. Lekturę Ostatniego listu od kochanka odkładałam, nie wiem czy decydowała o tym różowa, landrynkowa okładka, czy romansowy tytuł, czy może fakt, że pierwsze akapity mnie nie porwały… Jednak mając ochotę po lekturze Czas pokaże, na książkę pełną miłości, perturbacji, motylków i wzruszeń, wiedziałam, że wybór będzie pomiędzy dwoma książkami Moyes, z serii Leniwa Niedziela. Ponieważ Ola!! Tyle razy namawiała na ten Lista, złamałam się i zaczęłam czytać. Znowu, początek mnie nie zwojował, ale się zaparłam. Nie mogę porzucić pierwszej książki w roku!!! Skończyłam o drugiej w nocy, zapłakana, bezsenna, pełna myśli i absolutnie zachwycona. I przyznam się, do bycia afektowaną, sentymentalną idiotką – nie wiem jak wczytam się w coś innego. Ustawy!!! Przybywam ; )




Kilka słów może zakończyć romans albo... wskrzesić utraconą miłość.Romantyczna i wzruszająca powieść o namiętności, zdradzie i bolesnych doświadczeniach, która jest także hołdem oddanym zapomnianej sztuce pisania listów miłosnych.Ellie, dziennikarka "Nation", trafia w archiwach gazety na tajemnicze i dramatyczne listy miłosne: ślad romansu, jaki na początku lat 60. przeżyła piękna Jennifer, żona biznesmena, z Anthonym, reportażystą. Sama Ellie, związana z żonatym mężczyzną i niepewna swego związku, też porozumiewa się z nim listami. Próbując poznać sekret dawnych kochanków, Ellie coraz lepiej rozumie swoją beznadziejną sytuację. Czy będzie umiała ją rozwiązać?

Pracująca w londyńskiej gazecie Ellie, szukając inspiracji do napisania artykuł znajduje list sprzed czterdziestu lat. List namiętny, pełen pasji, miłości wyczuwalnej pomimo upływu lat. Chce odnaleźć nadawcę, adresata, poznać ich historię. I tę historię my poznajemy. Jennifer jest piękną kobietą, wychowaną by być ozdobą męża, pięknie wyglądać i podawać drinki. Nikt nie wymaga by miała swoje zdanie, to byłoby nawet niestosowne. Na jednym z przyjęć poznaje reportera, bawidamka, znanego z licznych romansów z mężatkami. Dosyć prędko mówi mu, że ona nie będzie kolejną jego zdobyczą, że jest szczęśliwa. Jednak znajomość trwa, Anthony, poraniony przez życie, z pozoru oschły i niewrażliwy, pisze do niej listy w których mówi, to co ucierpiałoby, gdyby przyszło to wypowiedzieć. Listy pełne namiętności, pasji, miłości której chciałaby doświadczyć każda kobieta. Mając świadomość realiów, nasuwa się jedno pytanie, jak skończy się ta historia, I czy Ellie, sama spotykająca się z żonatym facetem, wyciągnie z tego jakiś wniosek?



Nie wypieram się tego, że jestem sentymentalna, na Przeminęło z wiatrem nie płaczę, chyba tylko dlatego, że oglądam ten film od trzeciego roku życia. Tak, większość porządnych historii miłosnych wzbudza we mnie i motylki i morza łez. Uwielbiam takie książki, takie, że zaczynasz czytać, kończysz, jest druga w nocy, a ty rano wstajesz do pracy. Rzadko, coraz rzadziej trafiam na książkę, tak doskonale napisaną, że czytam i odkładam lekturę, żeby starczyło na dłużej, nawet z najlepszym ciastem Mamy tak nie robię. Tę książkę smakowałam, delektowałam się opisami, kilkakrotnie czytałam fragmenty listów. Tak jak powie Ellie Boję się, że mnie nikt nigdy tak nie pokocha[s. 405], wydaje mi się, że właśnie dlatego czytamy takie książki. Chcemy wierzyć, że takie historie się zdarzają, że miłość jest silniejsza niż świat, że mężczyzna mówi coś pięknego, nie tylko w jednym celu. A może rację ma Rory A może jeśli chodzi o mężczyzn, nie wiedzą, jakich słów się od nich oczekuje.[s. 357]. Tylko, że zazwyczaj nie chodzi o granie ze scenariusza, chodzi o romantyczną spontaniczność, która odróżnia prawdziwy romantyzm od hollywoodzkiego kiczu.



Spłakałam się na tej książce. Chociaż ma kurczę landrynkową okładkę i wygląda jak magazyn o modzie dla pań z wyższych sfer, rozpadałam się i czułam pustkę. Czułam tę książkę, przeżywałam rozterki jej bohaterów. Po tej książce nie mogłam zasnąć, nie mogłam przestać myśleć. Słucham smętnej muzyki i myślę jak wrócić do rzeczywistości.
Tak, ta książka to romans. Jeśli oczekujecie głębokich przemyśleń, egzystencjalnych dylematów jak u Diderota, to sorry nie ta bajka.  Jeśli jednak tak jak ja szukacie, poruszającej, naprawdę pięknej historii o ludziach szukających miłości, to jest to najlepszy wybór świata.

Chociaż, może mamy tu i dylemat, gdzie tak naprawdę jest miłość, gdzie tkwi zakochanie…

Jestem zachwycona. Mam nadzieję, że nie przeczytam w tym roku gorszej książki.


Polecam!! Ostrzegam, można się popłakać, więc ja upłakałam się ponad miarę!


15 komentarzy:

  1. Bardzo byłam ciekawa Twojej opinii o tej książce. I widzę, że wywarła na Tobie takie samo wrażenie jak na mnie :) Cieszę się i pozdrawiam! Bardzo lubię czytac Twoje opinie :) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
    atram_78

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!! Mam nadzieję, że wieloma książkami się zachwycimy :)

      Dziękuję za dobre słowo!

      A książka, książka mnie uwiodła!!

      Usuń
  2. Oj, koniecznie muszę to przeczytać, bo ja uwielbiam takie historie!
    Dzięki za recenzję i jednocześnie zapraszam do siebie na bloga, na noworoczny felieton: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko dziękuję!!

      Ale proszę Cię czytaj inskrypcję niżej, bardzo proszę o niezamieszczanie linków. ;)

      Usuń
  3. Czytałam już dwie inne ksiązki tej autorki i wywarły na mnie duże wrażenie, więc za ten tytuł też się zabiorę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też lubię sobie popłakać przy Jojo Moyes, czytałam pięć jej książek. Gorąco polecam dwie ostatnie jej książki Razem będzie lepiej i Zanim się pojawiłeś, choć wszystkie są świetne i mają podobną "tematykę". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam dwie, mam w sumie cztery. Zazdroszczę Ci :))

      Usuń
  5. Jojo Moyes znów, to jakiś znak, że koniecznie muszę poznać jej twórczość, chociaż trochę się bronię, bo romans, bo to nie mój typ książek i takie tam. Ale opór kruszeje, a do głosu dochodzi chęć przeżycia takich wzruszeń i emocji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak możesz nie lubić takich powieści. One są, ach i och, pod warunkiem, że są tak dobre :D

      Usuń
    2. No bo ja ogólnie nie przepadam za romansami, zazwyczaj wydają mi się zbyt sentymentalne, totalnie oderwane od rzeczywistości. Ale dobrą książką nie pogardzę :)

      Usuń
  6. Ja uwielbiam całkowicie bezwarunkowo wszystkie książki autorki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko dwie czekają na mnie w domu i muszę sobie dawkować. Na chandrę i kryzys. Kubek czekolady, toffi koc i kot :D

      Usuń
  7. Zapowiada się bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasami wydają mi się banalne historie miłosne, ale niektóre chwytają za serce- oczywiście poszukuję tych drugich, poszukam recenzowanej przez Ciebie książki.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.