Strony

poniedziałek, 20 lutego 2017

"Dwoje do pary" - Andy Jones [ życie to nie: "i żyli długo i szczęśliwie"]

Za nami Walentynki, cały ten tydzień upływa pod znakiem serduszek i dyskusji o tym, czy to święto jest głupim naśladowaniem Zachodu, czy ma jednak sens. Od tych dyskusji staram się dystansować, ba w Walentynki miałam migrenę od nadmiaru memów, a już w środę na hasło Walentynki dostawałam wysypki. Jednak sięgnęłam, tak okazyjnie po książkę, która była obietnicą romansu i od kiedy ją zobaczyłam, miałam ochotę ją przeczytać. Ochota wzrosła, gdy przeczytałam obietnicę, że jest podobna do Jednegodnia i Projektu „Rosie”, dwóch książek, które bardzo mi się swego czasu podobały i nadal mam o nich bardzo ciepłe wspomnienia. Są to książki trochę podobne, a jednak diametralnie różne, za sprawą tego, gdzie jest położony punkt ciężkości. Projekt „Rosie” wciąż wspominam jako diabelnie zabawną powieść, podczas gdy Jeden dzień budzi we mnie wspomnienie smutku(tudzież wspomnienie tego, jak pod wpływem filmu obcięłam włosy na bardzo, bardzo krótko). Jakie wspomnienia wywoła Dwoje do pary, miałam ponad trzysta stron, żeby się przekonać.



Jeśli pokochaliście „Jeden dzień“ i „Projekt Rosie“, w „Dwoje do pary“ zakochacie się bez pamięci!
Przewrotnie romantyczna powieść. Fisher i Ivy są parą od dziewiętnastu (!) dni czują, że są dla siebie stworzeni. Poza tym wiedzą o sobie niewiele, ale któż by się przejmował błahostkami? Szczególnie że za kilka miesięcy ich życie ma się diametralnie zmienić… Przez ten czas Fisher i Ivy odkrywają, że zakochanie się to jedno, a wytrwanie w uczuciu to zupełnie coś innego.
„Dwoje do pary“ to istny rollercoaster emocji – pełna brytyjskiego humoru, ale i wzruszeń, książka do śmiechu i do płaczu. Recenzenci są mile zaskoczeni, że na kanwie pozornie zwyczajnej historii można było stworzyć tak chwytającą za serce powieść.


Fisher i Ivy dopiero się poznali. Dziewiętnaście dni jakie ze sobą spędzili upłynęło im na uprawianiu miłości i wspaniałej zabawie. To było klasyczne rażenie piorunem, spojrzeli na siebie i bach! Eksplozja o sile kilku ton trotylu. Czy taka eksplozja gwarantuje happy end? Gdy nie wiecie o sobie właściwie nic. Takim sprawdzianem wydaje się być wizyta w domu rodzinnym Fishera i faktycznie tam rodzi się kryzys. Gdy już wydaje się, że związek wypalił się jak łebek zapałki, gwałtownie, jasno – ale krótko, pojawia się nadzieja, tylko znowu, czy sama chemia, początkowe szaleńcze pożądanie to właściwa baza pod budowanie nowego, wspólnego życia. Życia, które zaskakuje, nie zawsze na plus, czasami zwalając z nóg siłą ciosu? Przekonajcie się!

Oczekiwałam lekkiej i pogodnej jak zimowy ranek opowieści o sile miłości, która atakuje znienacka i zmienia świat. Dostałam zmianę świata, dotychczasowego życia, ale wcale nie okraszoną lukrem, którego spodziewałam się w tej historii. To słodko-gorzka opowieść o tym, o czym zwykle się nie mówi, bo żyli długo i szczęśliwie. Gwałtowny początek, rzadko zwiastuje happy end, miłość to nie tylko chemia, wspólne życie to nie tylko seks do utraty tchu. To zmaganie się z prozą życia. Współczułam Fisherowi, bo mam wrażenie, że on jest dojrzalszy, jemu bardziej zależy, on się stara i napotyka na ścianę. Z mej piersi wyrywał się niemy krzyk zostaw tę zołzę i ułóż sobie życie.

Ta książka momentami rozbawia, a chwilami po prostu ogromnie zasmuca, ale bilans jest korzystny, chyba. Zakończenie jakie wybrał autor nie obiecuje cukru, nie gwarantuje końca problemów, ba jest w nim ostatni akord smutku, ale naprawdę mi się podoba. Moim zdaniem nietuzinkowa. Ciekawa powieść.



5 komentarzy:

  1. Książka wydaje się być idealna na te ostatnie dni zimy. Na pewno będę ją miała na uwadze ;)

    Zostaję na dłużej i obserwuję!!

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie skończyłam i mnie zupełnie nie urzekła...

    OdpowiedzUsuń
  3. "Cukier nie krzepi". Wankowicz sie myli. A "Persil pierze sam". Nie wiem jak mozna ulegac nahalnej modzie walentynek, wosp, chociaz kibicowanie slabym powiesciom nie tylko o Chemii tez jest ogromnym wysilkiem czy tam pasja: tylko pozostaje pytanie "kto naprawde skorzystal"? I te niepolskie slowo "zwiazek". Uff... Byl Zwiazek Radziecki... ale Polacy slyna z Unii z... Litwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam, mam! I przeczytam... jak mama mi odda. :D

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.