Strony

czwartek, 2 stycznia 2020

"Północ południe" - Elizabeth Gaskell [ lata mijają; uwielbienie pozostaje]

Życie jest pełne tragicznych wyborów, bo jak określić inaczej ten dylemat, gdy mamy ograniczony czas(wszak nikt nie jest wieczny), a tu tyle wspaniałych, nowych książek czeka na czytanie, ale jest jeszcze mnstwo książek, które już przynajmniej raz(czasami, dwa, trzy bądź więcej razy) czytałam, ale kocham je miłością wielką i ciągle mi mało. W okolicy świąt miałam ogromny kryzys.. Co zaczynałam książkę to odkładałam, mordowała się strasznie, aż tu Agnieszka, podrzuciła mi pomysł na powrót do powieści Północ południe, cudowna powieść z czasów wiktoriańskich jest jak powrót do domu. Już kiedyś o niej pisałam, ale dla mnie jest tak wyjątkowa, że wykorzystam każdą okazję by do niej zachęcać. A ostatnia powtórka była chyba trzy lata temu.  


Wymarzona lektura dla miłośników Jane Austen i sióstr Brontë. Niezapomniana historia o miłości, w której dobroć serca staje naprzeciw bezwzględnej walki o przetrwanie.
Margaret Hale i John Thornton to niezwykła para. Ona, dobra i wrażliwa na ludzką krzywdę, pochodzi z zamożnego południa Anglii. On, przemysłowiec z północy i znajomy jej ojca, uważa, że najważniejsze są prawa ekonomii. Poznają się, gdy Margaret wraz z rodziną przenosi się z zielonego Helstone do robotniczego Milton. W zadymionym mieście młoda kobieta odkrywa świat, o jakim nie miała pojęcia: pełen biedy, chorób i nieustannego wiązania końca z końcem. Tak właśnie wygląda życie pracującej dla Thorntona rodziny Higginsów, z którą się zaprzyjaźnia. Gdy w fabryce wybucha strajk, Margaret nie ma wątpliwości, po czyjej stanąć stronie. Ale w dramatycznej sytuacji to właśnie Thornton będzie potrzebował jej pomocy.
Poruszająca powieść społeczno-obyczajowa przypominająca klimatem naszą... Ziemię obiecaną.


Margaret Hale, młoda kobieta wiedzie cieplarniane życie w Londynie, mieszka u ciotki, która zrobiła dobrą partię i teraz zbiera plony małżeństwa niedobranego, ale które pozostawiło jej spore środki, dzięki czemu jej ukochana córka może pozwolić sobie na małżeństwo z miłości. To właśnie ów ślub odwróci losy naszych bohaterów. Margaret po ślubie kuzynki ma wrócić do domu rodziców w małej osadzie na Południu Anglii, gdzie jej ojciec jest pastorem, gdzie wiodą spokojne, skromne życie do którego tęskniła zmęczona blichtrem Londynu. Okazuje się, że powrót nie będzie tak cudowny. Po pierwsze niebawem po powrocie Margaret będzie musiała przekonać się, że nie jest dzieckiem a kobietą, a po drugie jej ojciec przeszedł kryzys wiary, co pcha go do rezygnacji z kapłaństwa. Porzucą dom, pełen dobrych wspomnień, przeniosą się na Północ, gdzie ojciec ufa, że znajdzie zajęcie jako prywatny nauczyciel. Czy Hale`owie znajdą tam spokój i stabilizację? 

Niby nie był to mój pierwszy raz z tą książką, ale nie znam jej jeszcze na pamięć, a dodatkowo tyle razy widziałam ekranizację, że nigdy nie pamiętam co było w książce, a co tylko w filmie. Dlatego chociaż to powtórka, ma w sobie dużą dozę zaskoczenia, ponownie czytałam z ciekawością. Tym razem zwróciłam uwagę na wątek rodziców w tej powieści. Rodzice Margaret pobrali się z miłości, po drodze gdzieś to uczucie zamieniło się - w przypadku matki – w zawód i ciągłe pretensje, w pokorne uwielbiebie – w przypadku ojca, oboje rodziców całość swego uczucia przelali na pierworodnego syna, za nim tęsknią, na córkę zrzucając tylko przykre obowiązki. Scena, gdy ojciec wzywa ją i prosi by powiedziała matce, że on rezygnuje z prebendy i wszyscy jadą do Milton jest straszna. Matka Margaret jest tak jęczącą i irytującą osobą, że nie da się jej znieść,  gdy już jest umierająca i można to zachowanie jakoś tłumaczyć, to czytelnik naprawdę osiąga apogeum irytacji. No i to jak faworyzuje syna i jeszcze tłumaczy córce że nie powinna mieć o to żal, bo on był śliczny, a Margaret brzydka, bo Fryderyka kochali wszyscy. Świetna robota Mamusiu! 
W takiej kompanii pani Thornton jawi się jako ideał macierzyństwa, ale jednak też nie jest tak kolorowo, bo ona jest doskonałą matką dla syna, córka ją irytuje, a przecież to że Fanny jest rozpieszczoną idiotką to nie do końca jest wina dziewczyny.  
Co rzuciło mi się jeszcze w oczy?  To że Gaskell pisze o namiętnych uczuciach, to nie jest łagodna powieść dla pensjonarek, żar uczuć Johna zwala z nóg, a i Margaret jest niewiastą, którą targają silne afekty. Och, znowu były motylki. Miałam łzy w oczach, uśmiechałam się też z rozbawieniem – miejscami. Ta książka ma absolutnie wszystko!! 

3 komentarze:

  1. Tak zachęcająco przedstawiasz tę książkę, że mam ją ochotę czytać natychmiast. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam też :) serial również świetny :)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.