Jednym z moich największych powodów do dumy jest to, że ja ludziom kojarzę się z Lwowem i z Galicją. Faktycznie na punkcie tego miasta mam obsesję, ba miałam ongi plan by się tam przeprowadzić, bo wydawanie taniej jak barszcz hrywny, a zarabianie w złotówce było moim pomysłem na życie jak caryca, ale później wybuchła wojna. Wiem, że dalej jeżdżą ludzie turystycznie na Ukrainę, ale dla mnie jest to równie groteskowe jak karuzela pod murami płonącego getta, każe pytać o empatię i o nasze człowieczeństwo. Wybuch wojny sprawił, że ogólnie pojawiło się sporo książek o tematyce ukraińskiej, jednak to reportaż Ziemowita Szczerka wpadła mi w oko – w końcu w tytule był Lwów!!
Lwów - ukraiński, polski, galicyjski, austriacki, austro-węgierski, żydowski, europejski, poradziecki... To miasto jest jak kostka Rubika, nie jest łatwo rozdzielić poszczególne kolory i zbudować jednolitą ściankę. A wielu próbowało! Zwykle tożsamości mieszają się ze sobą, tworząc obraz fascynujący i nieoczywisty. I zmienny - bo to miasto, które ciągle wymyśla siebie od nowa.Dla Ziemowita Szczerka Lwów to po prostu jego miasto. Miejsce, które zna od lat i w którym czuje się u siebie. Pisze o jego historii, bolączkach, zmianach, bohaterach pierwszego, drugiego i trzeciego planu. Patrzy mu prosto w twarz - zarówno wtedy, kiedy Lwów nakłada przykrywający wszystko makijaż sceniczny, jak i wtedy, kiedy miasto nad ranem z trudem dochodzi do siebie po nocnej hulance.
Ziemowit Szczerek jest dla mnie autorem,
który kojarzy mi się z reportażami o Ukrainie, czytałam ongi Tatuaż z
Tryzubem ba – omawialiśmy tę książkę na Dyskusyjnym Klubie Książki. Byłam
ciekawa jaką konwencję wybierze by opowiedzieć mi o moim ukochanym Lwowie, czy
usłyszę bałak, czy poczuję ten gwar, specyficzną atmosferę, która z jednej
strony przypomina mi bardzo Kraków, ale po listopadowej wizycie widzę że Kraków
jednak poszedł mocno w XXI wiek, robi się światowy, tymczasem Lwów – chociaż,
co zauważa i Szczerek, ma wielu egzotycznych turystów, to jednak wciąż jest
zaściankowym krewnym, którego może nie dziwi widok auta, ale już jest
zaskoczony, że autobusy kursują regularnie i w miarę punktualnie.
Co ciekawe, Ziemowit Szczerek nie
skupia się na polskości Lwowa, tzn ten wątek jest silny i się przewija, ale nie
mówi tylko o polskim nacjonalizmie, ale porusza wątek i rządów Sadovego, ba
znajdziemy też krytykę w stronę obecnego prezydenta Ukrainy – a to przecież
obecnie bohater. Ten reportaż jest nieco chaotyczny, ale dlatego tak doskonale
pasuje do Lwowa, którego uliczki meandrują, a historia jest burzliwa.
Na mnie chyba największe wrażenie
zrobił fragment z Polakami, którzy traktują polskość jak sakrament, to jak Szczerek
o tym pisze, jak pokazuje, że my w Polsce tego nie szanujemy, że wręcz
plugawimy chociażby nasz język – było to jak policzek. Ten fragment bardzo mnie
wzruszył. Ucieszył mnie też ten rozdział o batiarach, bo też nie do końca
zgadzam się z tym co teraz się robi, jak robi się z nich bohaterów i coś
uroczego, podczas gdy byli to łobuzi, szemrane towarzystwo, oczywiście można to
wspominać z sentymentem, jednak takie rozmarzenie przypomina roztkliwianie się
nad tym, że kiedyś ukradli mi rower, a dziś to już kradną mi samochód.
Ucieszyłam się z tego…
Moim zdaniem warto sięgnąć po tę
książkę, czytając ją mam przed oczami Lwów, miałam przed oczami Medykę –
faktycznie wieża Babel, widziałam Przemyśl z całym tym galicyjskim urokiem, ale
i zapuszczeniem. Dla mnie ta książka jest bardzo plastyczna i realistyczna a
jednocześnie niezwykle ciekawa. Ja jestem skażona brakiem obiektywizmu, jeśli
chodzi o publikacje o Lwowie, ale sądzę, że bez takiej skazy będziecie
zadowoleni. W końcu to reportaż wydawnictwa Czarne. Warto!
Książka recenzowana dla portalu Duże Ka
Zainteresowała mnie ta książka, więc będę się za nią rozglądać dla siebie.
OdpowiedzUsuń