Strony

niedziela, 18 sierpnia 2024

"Był dwór, nie ma dworu. Reforma rolna w Polsce" - Anna Wylegała


 Z piętnastu tysięcy dworów istniejących w 1939, do dziś przetrwało trzy tysiące, z czego dwa tysiące jest w ruinie. Taką informację wyczytamy w książce Był dwór, nie ma dworu, książka o reformie rolnej, niby stare dzieje, ale z ciekawości chciałam przeczytać. Jeśli nie jesteście ze wsi, to nie wiecie, ze blisko osiem dekad po reformie, tu ciągle żyje pamięć o tym kto dostał ile ziemi i dlaczego. Kto dostał najlepszą, a kto i tak był gołodupcem. Może i w miastach są muzea i uniwersytety, ale nic tak nie strzeże pamięci jak wieś. Książkę kupiłam po premierze, nawet zaczęłam czytać, ale że tak powiem trochę mi coś przerwało i książka w końcu trafiła do trupiego słoika. Książka kupiona w 2022 z czterema innymi książkami. Widzę, że do przeczytania została mi tylko jedna.

 


Reforma rolna, czyli wywłaszczenie wielkich właścicieli ziemskich i przekazanie części ziemi chłopom, przeprowadzona latach 1944–1945 przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego to jedno z najsłabiej zbadanych wydarzeń w powojennej historii Polski. W czasach PRL próbowano przede wszystkim udowodnić, jak bardzo polepszyła sytuację chłopów i robotników rolnych. Po 1989 roku ukazały się liczne wspomnienia ziemian, opisujące proces wywłaszczenia, a publikacje dotyczące wsi skupiły się na okresie późniejszym, zwłaszcza na chłopskim oporze wobec kolektywizacji i na społecznych konsekwencjach funkcjonowania PGR-ów.

Książka Anny Wylegały wypełnia tę lukę i wpisuje się w obecny trend szerszego zainteresowania historią przez pryzmat losów zwykłych ludzi. Odpowiada na pytanie, jakim doświadczeniem była reforma rolna dla poszkodowanych, czyli ziemian, dla tych, którzy z niej skorzystali, a zatem służby folwarcznej i bezrolnych chłopów, a także rzeszy mniej lub bardziej zaangażowanych świadków.

Autorka przygląda się również konkretnym miejscom i społecznościom: dworom, które po 1945 roku zamieniono na biura spółdzielni, mieszkania dla kierowników PGR-ów, przedszkola, świetlice, domy dziecka i ośrodki zdrowia; wsiom, w których na skutek podziału pańskiej ziemi zmieniła się struktura przestrzenna, hierarchia społeczna, tradycje i życie codzienne. Jest to również opowieść o tym, jaka jest pamięć o reformie – wśród potomków chłopów i potomków ziemian, jakie są współczesne postawy wobec dawnego dworskiego i ziemiańskiego dziedzictwa oraz jak funkcjonuje dzisiaj podworska przestrzeń.


Reforma rolna to zmiana stosunków społecznych i własnościowych na polskiej wsi. Zapoczątkowana w 1944,  rozparcelowała grunty będące własnością skarbu państwa, obywateli III Rzeszy, ale przede wszystkim duże majątki polskiego ziemiaństwa. Miała walczyć z obszarnikami, kułakami. Spowodowała drastyczną zmianę na polskiej wsi, bo wymiotła dziedzica, autorka skupia się tutaj raczej na dobrych panach, którzy dbali o kulturę o biednych. Autorka skupia się na kielecczyźnie, wspomniany jest kilka razy Grębów, a to już moje okolice, obecne w pałacu mieści się szkoła specjalna. Zresztą zaadaptowanie pałaców i dworów na potrzeby szkół jest częstym motywem. Autorka porusza kilka aspektów reformy:, po pierwsze początki wywłaszczeń, wejście Sowietów, ucieczkę panów, następnie opowiada o szabrze, dzieleniu ziemi, stosunkach na wsi, kolejno przechodzi do losów ziemiaństwa po wywłaszczeniu, by na koniec niejako w epilogu opowiedzieć, jak to wszystko wygląda po transformacji ustrojowej. Ciekawa książka, acz do tak rewolucyjnej opowieści jak Chłopki sporo jej brakuje. A jednak dla mnie ma ona wymiar osobisty, bo sama mieszkam na wsi, która obrabiała kiedyś grunta pana, a dziedzic został zgarnięty i ślad po nim zaginął(nie zaginęło za to sporo nieślubnych dzieci), a ziemię po nim rozparcelowano. Jednak moja wieś jest na tyle daleko od dworu, że nie mieliśmy ani ławki kolatorskiej, ani tej czułej opieki dziedziczki, za to kolektywnie nasi dziadkowie robili na jego ziemi. Zatem czytałam bez rozrzewnienia.

 

Autorka miała świetny pomysł, faktycznie nie powstała książka która opowiadałaby o reformie rolnej tak kompleksowo i w oparciu o fakty, ale mam wrażenie że Anna Wylegała chciała napisać tę książkę za szybko, stąd skupia się na kilku majątkach, twierdząc, że ich losy są reprezentatywne dla całego kraju – wierzymy na słowo. Prawda jest taka, że obecnie jest już na taką książkę za późno, osoby, które mogą w miarę pamiętać przedwojenną rzeczywistość zbliżają się do setki, osoba urodzona w latach trzydziestych nie jest wiarygodnym świadkiem relacji wieś-dwór. Autorka często sięga do wiejskich opowieści, owszem pamięć zbiorowa wspólnoty jest ważna, ale jednak wymaga jakichś źródeł. Kolejna sprawa, że powojenne rabunku, szaber, dewastacje nie są powodem do dumy, istnieje duże ryzyko, że z opowieści ludzi nie dostaniemy rzetelnych informacji. Plus autorka strasznie skacze, ciężko było mi się dopatrzeć spójności, czytelnik musi być bardzo skupiony na lekturze, bo mgnienie oka wystarczy i już jesteśmy w innym majątku, z inną rodziną i to jest już inna historia.

Ta książka jest niewątpliwie ciekawa, mam ochotę objechać miejsca w książce wspomniane, a nie mam daleko bo to trochę moje okolice. Cieszę się, ze ją przeczytałam, bo mam wrażenie, że historia powojenna jest moją słabszą stroną i wypadałoby dowiedzieć się coś więcej.

Szału nie ma, ale jest ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.