Rodzice ostrzegali cię przed spędzaniem całego wolnego czasu w wirtualnym świecie gier komputerowych? Mieli rację...
Sześcioro przyjaciół: Ian, Daniel, Jodie, Martin, Donna i Carl, wskutek tajemniczej burzy przenosi się poprzez zaawansowaną technologicznie grę RPG do XIII-wiecznej Francji. Droga powrotna wydaje się zamknięta na zawsze, zatem muszą szybko nauczyć się, jak przetrwać w średniowiecznym świecie. Tymczasem udaje im się przede wszystkim zyskać nowych wrogów - już drugiego dnia trafiają do więzienia, schwytani przez znanego z okrucieństwa angielskiego szeryfa Jerome'a Derangale'a znanego jako Sans-pitié... A to dopiero początek przygody. Ian, najstarszy z całej grupy, musi przyjąć na siebie rolę opiekuna swoich towarzyszy. Czy jednak uda mu się ustrzec przyjaciół przed niebezpieczeństwami, które na nich czyhają, skoro sam wplątał się w intrygę na najwyższym szczeblu?
Oszałamiający świat średniowiecznych turniejów, pościgi i pojedynki na miecze, polowania, dworski przepych, spisek zdrajców korony i niemożliwa miłość... teraz możesz przeżyć to naprawdę.
Hyperversum to gra, gra w którą sama chciałam zagrać. Oczywiście do pewnego momentu, gra wciągająca i jak się okazało niebezpieczna.
A książka opowiada o przygodzie fanów tej niezwykłej gry, których zbieg okoliczności, przeznaczenie, lub wypadek – jak kto woli – przenosi do średniowiecznej Francji. Kraju targanego wojną, niebezpiecznego.
Co mogę powiedzieć o tej książce? Na pewno, ze jest niesamowicie wciągająca, czytelnik również przenosi się do Francji i przeżywa spotkanie z historią, walczy o życie, walczy o przetrwanie. Wojna i miłość rozgrywające się równolegle.
Mnie zwłaszcza wciągnął wątek miłosny współczesność z historią o niesamowicie smutnym a jednocześnie otwartym zakończeniem, dającym pole wyobraźnie, spekulacjom, własnym wyjaśnieniom.
Po zakończeniu lektury czułam smutek, po pierwsze, że już koniec, że muszę zbierać manatki i wracać do XXI wieku, a także smutek, że to się tak skończyło. Mimo wszystko autorka daje nadzieję, jak już wspomniałam, ale mi nie pomogło, byłam smutna. I tego się będę trzymać.
W posłowiu dowiadujemy się, że autorka bawi się historią, owszem główne wydarzenia są pewną nienaruszalną kanwą, ale wiele faktów, wydarzeń, miejsc, osób jest jedynie wytworem jej wyobraźni. Dlatego nie jest to książka historyczna sensu stricte, co nie wyklucza faktu, że można z niej wiele się nauczyć. Takie połączenie przyjemnego z pożytecznym.
Naprawdę gorąco polecam, czyta się fenomenalnie!
Brzmi naprawdę niesamowicie :) Chciałabym sięgnąć, ale nie wiem, w której dziesięciolatce mi się to uda (oczywiście przy obecnym tempie czytania, ale może się ono zawsze zmienić, prawda?).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Książkę bezwzględnie polecam i zalecam wręcz przeniesienie jej na szczyt stosiku, ale moja "Gra w kości" czeka już z 1,5 miesiaca to zamilkne ;)
OdpowiedzUsuńMam ten sam dylemat, tyle tytułów czeka w kolejce - a "Hyperversum" jest między nimi :)
OdpowiedzUsuńAle myślę ze nie ucieknie, stoi sobie grzecznie na półce .
Pozdrawiam serdecznie
Odwieczny dylemat nałogowca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam równie serdecznie :)
Od dawna mam w planach. Coraz więcej dobrych opinii ... chyba ulegnę ;)
OdpowiedzUsuńJako maniak gier mam na nią wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńPo prostu MUSZĘ przeczytać. Muszę, bo się uduszę ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno kiedyś przeczytam, będę się starał o to :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam