Świat pamięta Norymbergę, gdzie nazistowscy dygnitarze zostali pociągnięci do odpowiedzialności, ale prawie zapomniał o procesach w Dachau, gdzie setki strażników, oficerów i lekarzy stanęły przed sądem za osobisty udział w torturowaniu i mordowaniu więźniów w obozach koncentracyjnych Dachau, Mauthausen, Flossenbürg i Buchenwald. Joshua M. Greene opowiada dramatyczną historię Williama Densona, młodego prawnika z Alabamy, wykładowcy prawa w West Point, którego wysłano do Niemiec, by pokierował zespołem oskarżenia w największej serii procesów nazistowskich zbrodniarzy w dziejach. Wśród oskarżonych znajdował się doktor Klaus Schilling, odpowiedzialny za śmierć setek więźniów w swoich „poszukiwaniach” lekarstwa na malarię, Edwin Katzen-Ellenbogen, psycholog z Harvardu, który został później konfidentem Gestapo, i jedna z najsłynniejszych zbrodniarek wojennych w historii, Ilse Koch, „Wiedźma z Buchenwaldu”, której upodobanie do lamp z tatuowanych ludzkich skór opisywały gazety na całym świecie. Greene uzyskał dostęp do osobistego archiwum Densona, gdzie znajdowały się stenogramy z procesów, wycinki prasowe oraz stosy fotografii i listów. Dzięki nim udało mu się zrekonstruować procesy w Dachau i nadać swojej relacji atmosferę i napięcie prawniczego thrillera.
Oto mam wyzwanie!
Kolejny raz sprawdza się, że o książkach fenomenalnych pisze się diabelnie
trudno. Ciężko też je się czyta… Gdy zobaczyłam ją w zapowiedziach – wahałam
się. Wprawdzie byłam świeżo po lekturze „Dziennika norymberskiego” a książka ta
również wywarła na mnie ogromne wrażenie, ale bałam się że proces „grubych ryb”
będzie pestką w obliczu procesu odpowiedzialnych za fabryki śmierci członków SS.
Bałam się, że moja słaba psychika nie udźwignie masy tego okropieństwa…. Ale
jako prawnik z zacięciem historycznym chyba nie miałam wyjścia. Wprawdzie
prawnik ze mnie żaden, ale dzięki tej książce możemy zobaczyć procesy o których
w szkole nikt nas nie uczył a które były, miały być tryumfem sprawiedliwości
nad bezprawiem, demonstracją poszanowania godności przyrodzonej każdej ludzkiej
istocie, bez względu na czyny których dokonała, areną tego „teatru Temidy”
miało być piekło na ziemi, tereny obozu koncentracyjnego Dachau, miejsce w którym przez lata
zaprzeczano temu co nazywamy godnością, człowieczeństwem. Tutaj miały
rozstrzygnąć się losy tych, którzy uczynili z siebie bogów, których jedno
słowo, gest, spojrzenie decydowały o życiu i śmierci setek, tysięcy, milionów.
Głównym
przedstawicielem ludzkiej, ziemskiej sprawiedliwości był William Denson,
absolwent Harvardu, mężczyzna z rodziny prawników, tradycyjnej, miłującej prawo
i porządek.
Książka jest
niesamowitym opisem trzech procesów dotyczących kolejno obozu w Dachau,
Mauthausen i Buchenwaldzie. Nie epatuje się tutaj mnogością opisów okrucieństw
jakich dopuszczano się wobec więźniów, jest to tylko kropla w morzu, a i tak
porusza i wstrząsa, tak że trzeba momentami przerwać lekturę, popatrzeć w okno
i odpocząć psychicznie.
Każdy proces
poprzedzony jest krótkim, zajmującym opisem stanu faktycznego i te opisy,
zawierające wybrane przypadki wynaturzeń, zwłaszcza gdy zestawi się je później
z potwierdzającymi zeznaniami świadków i żarliwymi zaprzeczeniami oskarżonych
niesamowicie działają na wyobraźnię. Chociaż ofiszkowałam pół książki to po
głębszym namyśle dochodzę do wniosku, że parafrazowanie, opisywanie nie zastąpi
niezwykle celnie dobranych sformułowań użytych w książce i kontekstu.
Musiałabym przepisać pół książki, a to nie byłoby legalne.
A propo
legalizmu, książka to nie tylko gratka dla historyków, to obowiązkowa pozycja
dla prawników1), jedna z nielicznych pozycji,
która tak szczegółowo opisuje proces, szczegółowo a jednocześnie nie powieje
tam nudy, nawet zefirek. Przyznam się szczerze, że nie czytałam aktów prawnych
które były podstawą do przeprowadzenia tego procesu, nie orientuję się również
zbytnio w podstawach prawnych i funkcjonowaniu procesu w systemie prawa common
law, który jednak znacznie różni się od procesu kontynentalnego. Ta książka mam
nadzieję będzie bodźcem do poszukiwań i drążenia, bowiem poczułam się silnie
zaintrygowana.
Ciężko mi opisać
wrażenie jakie ta książka na mnie wywarła, czytałam ją za długo i za krótko
jednocześnie. Za długo, tylko i wyłącznie przez pracę i przez to, że musiałam
robić przerwy aby odpocząć od tego co czytam, zebrać myśli, ułożyć w głowie
przemyślenia, myśli, które tak zbiorowo się kłębiły. Za krótko, bo to rzadkość
aby książka o tej tematyce była tak dobrze napisana, każde zdanie jest
wyważone, potrzebne, nie ma takiego strzępienia języka po próżnicy.
Książka zawiera
dodatkowo dwie wklejki ze zdjęciami, nie lękajcie się są to głównie zdjęcia
uczestników procesu, zdjęć obozów jest niewiele, więc wrażliwi nawet mogą
oglądać. Dodatkowo książka zawiera indeks pozwalający w razie potrzeby szybko
odnaleźć np. konkretnego podejrzanego. Jako poważna historyczna publikacja
książka na końcu, i to moim zdaniem jest wada tej książki, ma solidne przypisy.
Wada, że są na końcu, w takie książki się wsiąka, naprawdę często tych
przypisów nie dostrzegałam, tak byłam zaczytana, a nawet jak je widziałam to
nie chciało mi się wertować stron, aby odpowiedni przypis znaleźć.
W książce
znajdziemy również informacje o konsekwencjach procesów, opis afery z weryfikacją
wyroku tzw. „Suki z Buchenwaldu”, a także dalsze(niezwykle romantyczne) losy
głównego prokuratora co pozwala nam zbudować sobie pełny obraz człowieka, który
tak zaciekle walczył o sprawiedliwość.
Naprawdę ze
szczerego serca polecam!
Zawsze z obawą sięgam po takie "ciężkie" książki. Zazwyczaj albo są spłycone albo epatują okrucieństwem. Ta robi inne wrażenie- może mnie do siebie przekona.
OdpowiedzUsuńtu zaastosowanie ma zasada zlotego srodka. Rzadko zdarzaja sie tak wywazone ksiazki
UsuńDla mnie będzie to wobec tego lektura obowiązkowa - zresztą już gdy tylko zobaczyłam tytuł wiedziałam, iż będę musiała ją zdobyć!
OdpowiedzUsuńMoją dużą wadą jest to, że za bardzo wszystko roztrząsam. Gdy zaciekawi mnie jakiś temat wertuję go, aż nie znajdę kolejnego, który mnie zafascynuje. Zatem poza "Sprawiedliwością w Dachau" będę zapewne musiała przeczytać też inną literaturę tego typu, która pojawiła się na rynku. Obawiam się, że na samych opracowaniach się nie skończy i pewnie dojdę w końcu do aktów statuujących wszelkie procesy (skąd masz pewność, że były to przepisy oparte na common law? wspomniano o tym w książce?).
Moje roztrząsanie ponadto ma korzenie bardziej politologiczne - studiowałam bowiem przez jakiś czas politologię i tam nabrałam takiego nawyku bezwzględnego szukania informacji na dany temat. Biada mi zatem, gdy sięgnę po tę lekturę.
Z drugiej strony ciężko mi się powstrzymać...
Musisz :D I tez odczuwam potrzebe drazenia tematu. Z czego wywodze twierdzenie, ze proces byl oparty na common law? Bo prowadzony przez Amerykanow w typowy dla nich sposb chociaz czesto uchybial wielu fundamentalnym zasadom amerykanskiego prawa. No i cytowane byly przepisy, zwyczaje praaw amerykanskiego
UsuńLubię takie książki. Tak, tematyka jest w nich trudna, ale ja jako miłośniczka historii często po takie opowieści sięgam. Na tę książkę również zwrócę uwagę.
OdpowiedzUsuńHistorito piekna sprawa.... uwielbiam. Dlatego takie ksiazki cenie i wypatruje z uwga
UsuńPrzeczytam na pewno, tylko na razie funduszy brak...
OdpowiedzUsuńaaaaj znam ten bol....
Usuńraczej nie dla mnie
OdpowiedzUsuńrzadko sięgam po tego typu książki
Ale dlaczego? Nie lubisz hitorii? Jestes wrazliwa, czy nie lubisz literatury faktu?
UsuńTak, to z pewnością jest ciekawa książka. Lubię historie i staram się czytać takie książki. Tego typu dzieła, jak chociażby "Sprawiedliwość w Dachau" zawsze dają wiele do myślenia, zmuszają do pewnych refleksji...
OdpowiedzUsuńta książka daje do myślenia jak mało która. Naprawde, długo nie może wyjść z głowy
UsuńMoim zdaniem ważne jest czytanie takich książek, nawet jeśli jest to dla nas trudne, niekomfortowe i psychicznie obciążające. Powinniśmy być świadomymi ludźmi. Choć przyznaję, że osobiście bardzo przeżywam każdą pozycję z serii wojennych opowieści. Płaczę jak głupia, szukam uzupełnień w sieci, cała przenoszę się do tamtych czasów... Chwilami to aż wierzyć się nie chce, że pewne historie nie są efektem zbyt wybujałej wyobraźni... A prawdą.
OdpowiedzUsuńtak jak historia jest trudna i niekomfortowa tak relacje tamtych zdarzeń, nie mogą być inne. Niestety prawda boli, jest niewygodna, ale jest prawdą, nikt tego nie zmieni, i tą prawdę jesteśmy winni tym co odeszli
Usuń