Strony

środa, 30 stycznia 2013

"Nędznicy" - Les Miserables 2012

Adaptacja powieści Victora Hugo. Były więzień Jean Valjean dzięki pomocy biskupa zdobywa pozycję i zaczyna pomagać biednym i uciśnionym. Wciąż jednak prześladuje go inspektor Javert


 Nie! Nie! Nie!!
Być może jestem za stara i nie ogarniam współczesnej konwencji. Bo ani nowa, udziwniona wersja Anny Kareniny mnie nie przekonała, a teraz ledwo przemordowałam muzyczną wersję jednej z moich ukochanych powieści. Ledwo – słowo klucz. Na usta cisnęło mi się pytanie, po co to zostało nakręcone. Bo nie zawodowi śpiewacy – więc nie quasi opera, zawodowi aktorzy, ale to na pewno nie film.
Ponieważ, w produkcji występują aktorzy nie śpiewacy, nie będę się czepiać wykonania piosenek. Można być świetnym aktorem a nie mieć głosu lub słuchu. Mój Iker jest doskonałym bramkarzem, a śpiewa, że pożal się Boże. Jestem osobą którą muzyka wzrusza, potrafię dostać gęsiej skórki podczas słuchania utworu, ba potrafię nawet się rozpłakać. Niestety! Nędznicy mnie nie wzruszyli. Nic. Zero. Tylko bezbrzeżna irytacja i pytanie – na co ten film?

Na pewno, po części mój odbiór spowodowany jest tym, że żywię nabożną cześć dla dzieła Wiktora Hugo. Onegdaj wyżebrałam na urodziny własne egzemplarze, dwa tomy, które zajmują w mym sercu miejsce szczególne. Kocham każdy tom, każdy rozdział. Każdy akapit niesie jakieś przesłanie.
A w filmie – marnizna. Zdaję sobie sprawę, że „Nędznicy” to powieść monumentalna, przeniesienie jej na ekran w sposób wierny jest awykonalne, ale skróty jakich dokonał reżyser tego cuda są niewybaczalne.
Dla mnie ten film nie ma treści, bohaterowie są pustymi kukłami, plątającymi się przed kamerami i zawodzącymi.
Nie chcę się rozpisywać, bo ta produkcja nie jest tego warta.
Osobiście odradzam.  Dawno nie wymęczyłam tak żadnej produkcji. 

14 komentarzy:

  1. To ja też pewnikiem nie ogarnę w zwiazku z tym nie pójdę. Może obejrzę, jak za x czasu w tv pokażą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak lubisz miusicale, to może chwycisz, ja niby lubię ale wolę oryginalnych Nędzników.

      Usuń
    2. Lubię, ale dobre, a nie wesołą twórczość własną i dowolną interpretację.

      Usuń
  2. O rety, to się zdziwiłam. Dotychczas czytałam same pozytywne opinie. Przyznaję, że książki nie czytałam, jedynie kilka lat wstecz oglądałam taki mini serial, więc opowieść nie jest mi całkiem obca. Mimo wszystko chciałabym ten film obejrzeć, no i ciągle sobie obiecuję, że zapoznam się z wersją papierową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy bez znajomości książki chwycisz o co chodzi. Bo serial(pewnie ten z Depardieu) jednak też wiele skracał, ale już znajomość serialu pomoże. Bo sam miusical... to taka luźna wariacja na temat książki. Baaaaaaaaaardzo luźna

      Usuń
  3. Nie będę bronić, bo sama nie byłam zachwycona, ale jednak muszę powiedzieć, że na ekran przeniesiono nie powieść, a musical na jej podstawie (który już był skomponowany i zaśpiewany milion pięćset razy), a aktorzy są oczywiście aktorami, ale wielu z nich śpiewa od lat z powodzeniem na Broadway, i to bynajmniej off

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, ja tego musicalu nie widziała(ze wsi jestem :P ) ale jak mówię śpiewu się nie czepiam... za bardzo :P

      Ta blondyneczka śpiewała przecie w Mamma mia i mi się podobało. Ale śpiewający Mariusz... jakby to Chandler Bing rzekła, no, no no!!

      Usuń
    2. Coś mi się wydaje, że Kasia dobrze oceniła sytuację: problem z odbiorem filmu polegał właśnie na tym, że oczekiwałaś ekranizacji książki, nie ekranizacji spektaklu teatralnego (który nie schodził z afisza przez 25 lat przy pełnej widowni!). Ty znajdujesz smaczki w przesłaniu książki - ja w słowach piosenek, które poruszają mnie do głębi. To był pierwszy musical, na którym płakałam (zarówno w teatrze, jak i w kinie). Kwestii umiejętności wokalnych nie poruszam, bo wersji filmowej nie oceniałabym w tych samych kategoriach, co teatralnej. Moim skromnym zdaniem śpiewanie absolutnie nie zaszkodziło uniwersalnemu przesłaniu całej historii. Pozdrawiam
      Aniki

      Usuń
  4. No proszę negatywna opinia, po tych wszystkich zachwytach. Ja uwielbiam musicale, więc sądzę, że mi się spodoba, ale do kina pewnie się nie wybiorę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff, nie ja jedna... Co prawda nie oglądałam, ale i nie zamierzam. Zwiastun pokazał mi, czego się spodziewać, a musicali nie lubię (z wyjątkiem "Grease"). Pamiętam, jaka zdezorientowana byłam po "Mamma mia". Myślałam, że obejrzałam inny film, a nie ten, którym się wszyscy zachwycają... Nie przekonam się do takiej formy i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też raczej sobie odpuszczę, dzisiaj to rekomendował nauczyciel od historii ale jakoś nic mnie do tego nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh. To mnie podłamałaś. Bo zamierzałam po egzaminie się wybrać do kina i naprawdę się cieszyłam na ten film. A tu kiszka? :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie się podobało tak do godziny, a potem głowa mnie bolała ze zmęczenia, że ciągle śpiewają i śpiewają... Ileż można wytrzymać ciągłego śpiewania?! Wiem, że to musical, ale po 2 godzinach tęskniłam do mówionych dialogów.
    I jeszcze jeden taki mały minus - Javer nie ma tej pasji i to, czemu ściga Valjeana jakoś umknęło.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Tylko bezbrzeżna irytacja i pytanie – na co ten film?"
    Jak to na co? To kasa. To pieniadze. To przeciez film latwiej 'wyswietlic' niz przygotowac 'przedstawienie' w teatrze. To mozliwosc rowniez popularyzacji... czego? chocby literatury, mlodzi nie koniecznie czytaja Hugo, muzyka (w szerokim znaczeniu) w dziwny sposob przemawia do odbiorcy i slowo spiewane czasem latwiej posluchac, zapomniec lub zapamietac :). Dlaczego chodzimy na koncerty? Dlaczego ktos pisze/komponuje 'piosenki'?
    Na swiecie zapanowala moda na ten utwor i to wlasnie w tej konwencji :D Taaaka moda.
    Ja tam czekam na moment, gdy rozsiadne sie wygodnie w kinowej sali przed olbrzymim ekranem i zaslucham sie ... do imentu tak jak kiedys zaczytywalam sie w ksiazce czy ogladaniu wiernie (?) odtworzonego filmu. Otwieram sie calkowicie na inne konwencje... bo te stare, inne, wczesniejsze mam juz w sobie. Na jesieni wybiore sie na musical o tym samym tytule do teatru.... 'na zywo' to jeszcze cos innego :)
    Twoje trzykrotne nie dziala jak 'czerwona plachta na byka' :D. Udala Ci sie rezencja. Masz racje, film nalezy samemu zobaczyc :D bez wzgledu na to czy sie go poleca czy nie :D

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.