W tej książce, która podbiła cały świat, każdy najzwyczajniejszy dzień sześciorga dzieci z małej szwedzkiej wioski przedstawiony jest jak najciekawsza przygoda. Łowienie raków i chodzenie do szkoły, pielenie rzepy i Gwiazdka wszystko staje się okazją do zabawy i umocnienia przyjaźni
Strony
wtorek, 2 kwietnia 2013
"Dzieci z Bullerbyn" - Astrid Lindgren
22 komentarze:
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.
I Anię i Dzieci z Bullerbyn uwielbiam od zawsze
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytałam dawno temu...Dwa lata temu miałam przyjemność powtórnie zetknąć się z tą książką, bo czytaliśmy ją razem z synkiem. Jestem mile zaskoczona, że po tylu latach jest to nadal lektura szkolna.
To moja pierwsza książka jaką sama przeczytałam. Do dzisiaj pamiętam jak dosłownie tarzałam się ze śmiechu po przeczytaniu kilku stron. Pamiętam jak dziewczynki wzięły do szkoły baranka Pontusa albo jak szły na zakupy śpiewając o kiełbasie, którą potem zapomniały kupić. Powinno ją przeczytać każde dziecko i dorośli też ^^
OdpowiedzUsuńNumer z kiełbasą znają chyba wszyscy :D
Usuń"Dzieci z Bullerbyn" to moja ulubiona książka z dziecięcych lat - czytałam ją kilka razy. Wspominam ją bardzo dobrze, aż narobiłaś mi ochoty na odświeżenie sobie ich przygód. :)
OdpowiedzUsuńnie tylko do złego namawiam :D
UsuńKocham tę książkę, i niech to wystarczy z mój komentarz ;-)
OdpowiedzUsuńNie będę oryginalny - to też i moja ulubiona książka z lat dziecięcych :) Ciągle do niej wracałem. W końcu się rozpadła ;-) Ale wspomnień z nią związanych nikt mi nie zabierze :)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona książka z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńRównież jedna z moich ukochanych (o ile nie naj) książek z dzieciństwa :-) czytałam z milion razy i kradłam dzieciakom pomysły na zabawy. Do Bullerbyn będę wracać chyba do końca życia i nigdy nie będę miała dość!
OdpowiedzUsuńNie wszystkie się mogły przyjąć. :D niestety
UsuńO matko, kiedy ja ostatni raz czytałam tę książkę?... Będzie gdzieś w podstawówce, dobre 15-20 lat temu. Chyba sobie przypomnę tę lekturę :)
OdpowiedzUsuńNo to czas najwyższy
UsuńOjej, moja ukochana książka z dzieciństwa! Już dawno jej nie czytałam, muszę w końcu się zebrać i przeczytać ją ponownie :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
im-bookworm.blogspot.com
Do dziś uwielbiam i wesołe Bullerbyn i Anię,a mój egzemplarz ma prawie 20 lat. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, "Dzieci z Bullerbyn" to książka wyjątkowa pod każdym względem. Też mam swój egzemplarz, jeszcze ze szkoły podstawowej, tylko jest u mojej mamy w domu. Muszę go zabrać, bo za chwilę moje dzieci będą gotowe na "Dzieci" :) Ale ten czas leci...
OdpowiedzUsuńJa ciągle wracam do Dzieci z Bullerbyn, przynajmniej raz w roku, najchętniej w święta którekolwiek, ale czasem też jak jestem chora. Zwyczajnie poprawiają mi humor. To była jest i zapewne będzie moja naukochańsza książka na świecie. Do tego stopnia, że posiadam egzemplarz z 1988 roku z ilustracjami Hanny Czajkowskiej, przepiękny, lecz już zniszczony i po wizycie u introligatora, a więc w twardej okładce, gdzie niestety niektóre rysunki zostały zakryte, tak więc w ubiegłym roku kupiłam sobie nowy identyczny egzemplarz, bo jak się okazało to wydanie cieszyło się taką popularnością, że NK postanowiło je wznowić:)
OdpowiedzUsuńMiło jest tak czasem powspominać. Ja też wczoraj urządziłam taką notkę wspomnieniową. "Dzieci z Bullerbyn" to już chyba klasyka. Ja często wracam również do innych książek Astrid Lindgren - moją faworytką, oprócz wyżej wymienionego tytułu, jest "Madika z Czerwcowego Wzgórza". W ogóle wszystkie powieści tej autorki cenię - za ciepło i za to, że nie trzeba być dzieckiem, by je czytać, bo nadają się również dla starszych.
OdpowiedzUsuńHmm, właściwie to nigdy nie zastanawiałam nad dalszym życiem dzieci z Bullerbyn. Nawet nie pamiętam już, kto miał się z kim żenić, haha :D Dobrze, że przypomniałaś, może jak znajdę chwilkę czasu, to podumam nad dalszym życiem bohaterów literackich - kto wie? :D
Takie rozmyślania to moja specjalność. Lubię nadinterpretować :D
UsuńPrzywołałaś swoim postem moje najpiękniejsze literackie wspomnienia z dzieciństwa. Uwielbiałam „Dzieci z Bullerbyn” i wielokrotnie wracałam do tej historii. Nawet ekranizacje obejrzałam chyba ze 4 razy. To chyba jedna z niewielu książek, którą będę wspominać z sentymentem mimo upływu lat.
OdpowiedzUsuńA mnie ekranizacja nie porwała :/
UsuńUwielbiam. Zawładnęła sporą częścią mojego dzieciństwa.
OdpowiedzUsuń