Strony

poniedziałek, 30 czerwca 2014

"Zawołajcie położną" - Jennifer Worth

„Wody odeszły!” – to okrzyk, który panna Jennifer niemal codziennie słyszy w słuchawce telefonu. Bez względu na porę dnia czy pogodę natychmiast wkłada swój uniform, bierze pod pachę skórzaną torbę, wsiada na rower i gna przez ulice Londynu, by dotrzeć do rodzącej. Tam potrzebne są jej umiejętności i spokój, wiedza i opanowanie.

Jennifer to Jennifer Worth, brytyjska pisarska i pianistka, która przez ponad dwadzieścia lat pracowała jako położna. W młodości trafiła na praktykę do Nonnatus House, ośrodka sióstr anglikańskich, specjalizującego się w opiece pielęgniarskiej. Były to czasy powojenne, a zarazem czasy sprzed pigułki antykoncepcyjnej – pracy było więc co niemiara. Lekko ateizująca panna z dobrego domu ucząc się zawodu stopniowo zaczyna nabierać szacunku do sposobu życia, na jaki zdecydowały się siostry zakonne, i do każdej swojej podopiecznej.

Worth z precyzją i z dozą brytyjskiego poczucia humoru uchwyciła realia robotniczej dzielnicy East End w Londynie. Po latach odżywa w niej ogromna radość z przyjścia na świat każdego dziecka, ale też strach towarzyszący porodom w czasach, gdy higiena i fachowa opieka medyczna nie były wcale oczywistością.

Worth własne wspomnienia spisała w trzech tomach. Zawołajcie położną (oryg. Call the Midwife) to pierwszy z nich. Na podstawie książki powstał serial BBC, który w Wielkiej Brytanii pobił wszelkie rekordy oglądalności. Na 2014 rok planowany jest kolejny sezon przygód rezolutnej dziewczyny, która niosąc pomoc młodym mamom odkrywa mizerię, ale też wielką siłę portowych londyńskich dzielnic w latach pięćdziesiątych.


 Gdy w przedostatni dzień czerwca zaczynałam nową książkę, raczej nie spodziewałam się, że znajdę powieść, którą zaliczę do najlepszych książek miesiąca, półrocza, a nawet – kto wie – roku. „Zawołajcie położną” to wspomnienia młodej położnej, która w latach pięćdziesiątych pracowała w ubogiej londyńskiej dzielnicy, przyjmując na świat dzieci klasy robotniczej. Na podstawie tej książki nakręcono serial(planuję oglądnąć).

Biedne dzielnice, a więc planowanie rodziny na poziomie – zerowym. Brud, bałagan, różne patologie. Co mogło pchnąć dziewczynę z klasy średniej, aby została pielęgniarką i zdecydowała się praktykować z zakonnicami. Jennifer nie jest pobożna, nie pcha ją ku temu wiara, ale złamane serce. Coś co najczęściej powoduje, że kobiety chcą zmienić swoje życie. Jennifer przybywa do Domu Nonnata w East Endzie, w domu tym mieszkają zakonnice i świeckie położne. Wszystkie wykonują tę samą, żmudną pracę, opiekują się kobietami w ciąży, przyjmują porody i otaczają położnice troską w okresie połogu.  Czy zima, czy środek nocy, dzieci się rodzą i położne ruszają w ciemne i niebezpieczne ulice Londynu, aby nieść pomoc. Nie muszą się niczego obawiać, darzone są sympatią i szacunkiem nic dziwnego, ciężko pracujący w porcie ludzie widzą ile wysiłku kosztuje ich praca. Jennifer Worth opisuje swoją pracę.  Nie jest to tylko książka o porodach, ale o ludziach, których spotkała, o radościach i tragediach. Tak jak rekomenduje na okładce Danuta Wałęsa – o życiu.

Poród jest czymś naturalnym, w pewnym okresie naszej historii, uznaliśmy go za anormalny, zamknęliśmy go w sterylnych szpitalnych salach, odebraliśmy matkom ich naturalną mądrość szeptaną przez instynkt macierzyński. Chcieliśmy udowodnić, że jesteśmy panami życia.  Jennifer pokazuje nam porody domowe, tak jak odbywały się od początku świata, w których położna tylko pomaga, a nie dyktuje warunki. Kobieta w zaciszu swego domu, z doświadczoną matką przy boku czeka na cud narodzin, a pójście do szpitala traktuje jako niepotrzebny kłopot.  Przemierzając z Jennifer portowe dzielnice poznajemy ludzi ich historie. Nie są piękne, kolorowe i słodkie, to świadectwa trudnego życia, wojny, ubóstwa i rozpaczy, tak jak historia pani Jenkins, staruszki zjawiającej się zawsze pod domem położnicy i wypytującej o noworodka. To poruszająca i dająca do myślenia historia Cnochity i jej ponad dwadzieściorga dzieci. Narodziny dziecka nie zawsze są radością, gdy dziecko nie pochodzi z prawego łoża, gdy już i tak jest w domu za dużo gęb do wykarmienia, gdy ojciec pije, gdy matka zaszła w ciąże sprzedając się na ulicy.
Autorka nie oszczędza nam opisów mrożących krew w żyłach, wywołujących nasz sprzeciw i wołanie o sprawiedliwość. Bo życie w East Endzie nie jest sprawiedliwe, gdyby było los Mery byłby inny.
Pomimo smutku, książka nie jest wolna od humoru, życie pod dachem z zakonnicami jest barwne, każda z nich ma ciekawą osobowość i wiele wnosi. Można wybuchnąć radosnym śmiechem, aby na następnej stronie zalać się łzami.

Moim zdaniem, żadne słowa nie oddadzą uroki i piękna tej książki. Ją po prostu trzeba przeczytać i zachwycić się.
Naprawdę gorąco ją polecam i mam nadzieję, że kolejne tomy również się ukażą.
Ja będę niecierpliwie czekała!

14 komentarzy:

  1. Tematyka, która mnie interesuje. Do tego Twoja zachęcająca recenzja. Już wpisałam na moją listę "must read" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, bardzo :) Ta książka jest tak dobra, że znowu złapałam misję polecania :))

      Usuń
  2. No ba, ja byłam książką zachwycona, coś niesamowitego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać, żeby móc ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intuicja Cię nie zawodzi, zobaczysz - spodoba Ci się :)

      Usuń
  4. Już od jakiegoś czasu mam chęć na tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam serial, mam nadzieję, że książka jest równie dobra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie widziałam tylko odcinek, książka jest lepsza.

      Usuń
  6. Mimo wszystko brzmi mi na optymistyczną powieść - w końcu przyjmowanie nowego życia musi nieść pozytywne emocje. Chętnie poczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ta Londyńska dzielnica jest tak ponura, że i dramatów nie zabraknie

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.