Strony

wtorek, 7 kwietnia 2015

"Dorosłe życie Emilki" - Lucy Maud Montgomery

Emilka wie już, że tylko zawód pisarki przyniesie jej szczęście i nie wyobraża sobie życia bez tworzenia. Nie może również zapomnieć o ukochanym Tedzie – miłości jej życia. Ale gdy Ted opuszcza Emilkę, by studiować w Montrealu, dziewczyna zupełnie się załamuje. Popełnia błąd za błędem, a chyba najpoważniejszym z nich jest decyzja o wyjściu za mąż za człowieka, którego w ogóle nie kocha. Dla Emilki zbliża się czas prawdziwej próby charakteru. Nadchodzi moment, w którym będzie musiała zdecydować, co w jej życiu jest najważniejsze.






Ostatni akord świąt… nie mogłam się do niczego zabrać, póki nie skończyłam „Dorosłego życia Emilki”,  czytałam w nocy i dziś, pośród porozkładanych papierów wzywających mnie, nachalnie, ale mniej jednak od losów Emilki. Przezornie następne książki schowałam wysoko i za innymi rzędami książek, niech wołanie przytłumią opasłe woluminy, a czego oczy nie widzą…


Emilka skończyła szkołę i wróciła do domu. Tak jak kiedyś Ania zatrzaskując tom Euklidesa, wyrażała radość z końca znajomości z geometrią, tak Emilka z radością myśli o tym, że przestanie pić bawarkę, bo jest dorosła. Zarabia na pisaniu, opędza się od wielbicieli i czeka na tego jedynego, do którego należy jej serce, a on jakby wcale o to nie dba. Z tego powodu życie Emilki staje się podobne do telenoweli brazylijskich, są zrywane zaręczyny, ucieczki sprzed ołtarza, rzeki czarnej polewki. Emilka czeka i cierpi, próbuje pocieszyć się przyjacielem, który ją rozumie i kocha, ale jej serce darzy go tylko przyjaźnią, przez chwilę, Emilka jest przekonana, że to wystarczy. Niestety nie… dlatego gdy jej ukochany oświadcza, że się żeni, jej wnętrze płonie z żalu, ale rodzinna, słynna duma nie pozwala wyznać tego nikomu. Wie tylko jego matka, która rewanżuje się okropnym wyznaniem, zbyt późnym.
A koniec książki… no cóż, łzy mi zalśniły… Ach dlaczego ja mam tyle pracy jeszcze, najchętniej poczytałabym coś Montgomery…

Ta książka jest o wiele lepsza niż tom drugi, poświęcony w większości mękom twórczym Emilki. Montgomery ma szczególny dar pisania o uczuciach. Zwłaszcza o tych nieszczęśliwych, o męce niepewności, tęsknocie, żalu. Umie też wynagrodzić przeżywanie tychże, czytelnikowi. To dlatego wyznanie Gilberta jest tak motylkowe i uwielbiane przez czytelniczki. Nie każdy doświadczył sieroctwa, dziecięcego porzucenia, ale chyba każdy był nieszczęśliwie zakochany, a przynajmniej zdarzył mu się koniec świata, czyli święte przekonanie, że ta jedna, jedyna osoba nie odwzajemnia uczuć, gdy nasz świat drżał w posadach, walił się, a słońce świeciło i wstawało na wschodzie, niewzruszone, pogodne, świetliste, naigrawając się z zawodu. Montgomery opisuje to po mistrzowsku, przypominając czytelnikowi wszystkie te zawody, dając nadzieję, że z najgłębszego mroku, można wyjść do światła… chociaż będzie to nas kosztowało utratę chęci do życia, do pracy i wiele przepłakanych w samotności nocy, cichym płaczem, aby nikt z postronnych się nie dowiedział. Chociaż po drodze podejmie się kilka idiotycznych decyzji…



Tom drugi mnie znudził, ten pochłonęłam całą sobą i jestem rozbita… po prostu. Zastanawiam się teraz czy dobić się biografią Boya… Warto wracać do książek młodości… bo nie mogę się starzeć, skoro mój umysł jest nadal tak głupi, żeby łkać nad losami bohaterów? Miałam wykpić tę powieść, napisać, że jest jak telenowele, które wyśmiewam, ale pies to trącał. Pięknie było!!

11 komentarzy:

  1. Zaciekawiłaś mnie, to moja ulubiona autorka z dzieciństwa, ale tej serii nie czytałam... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam z wypiekami na twarzy. Kocham tę trylogię, chyba nawet mocniej niż Anie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy ja kocham mocniej niż serię o Ani... nie wiem...

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. No nie zaprzeczam, to jednak dziewczyńskie książki

      Usuń
  4. Ostatnio wszystko mi mówi, żebym wzięła się za porządne czytanie książek Montgomery, bo znam jakieś fragmenty i urywki, które przeczytałam w dzieciństwie i od tamtej pory nic. Trochę się boje, że nie poczuje tej magii powieści Montgmoery, ale co tam, raz się żyje, trzeba zaryzykować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kochana, to znak, znak jak nic, a przed znakami nie uciekaj!!

      Usuń
  5. Kochana, łączę się z Tobą w bólu - obie widocznie mamy słabość do Montgomery! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba jesteśmy mniej więcej równolatkami a ja też lubię wracać do Montgomery oraz "Jeżycjady" Musierowicz ;) Ostatnio zaczytuję się też powieścią dla nastoletnich miłośniczek koni pt. Prymuska... jak tak dalej pójdzie to wrócę chyba do "Dzieci z Bullerbyn" xD Fajnie wiedzieć, że nie jestem w tym sama ;) pozdrawiam. Milena

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.