Czas nieubłaganie mija. Wszyscy znajomi Emilki wybierają się do szkoły średniej w innej miejscowości, a samotna dziewczynka pozostawiona jest na pastwę losu i ciotki Elżbiety. Emilka czułaby się fatalnie, gdyby nie pisanie, któremu oddaje się z prawdziwą przyjemnością. Ciotka Elżbieta nie jest jednak zachwycona. Stawia Emilce twardy warunek: dziewczyna będzie mogła chodzić do szkoły wraz z przyjaciółmi tylko pod warunkiem, jeśli zarzuci pisanie.
Ach!
Niestety kończą się Święta, kończy się wolne, witaj praco i tak dalej… Koniec z
czytaniem tylko dla przyjemności i całymi dniami, koniec z niespiesznym
sączeniem kawy, piwa i co tam jeszcze pod ręką… nawet makowy torcik już wyszedł…
A ja skończyłam II tom Emilki… Teoretycznie mogę ją przeczytać przez noc,
rezygnując ze snu… może to i ciekawe wyzwanie?
Książki
o Emilce czytałam… całe lata temu, byłam wtedy innym człowiekiem… nie wiem czy
nie lepszym, o czym z bólem przypominam sobie czytając książki sprzed lat i
odtwarzając swoje uczucia. Jakoś tak niewiele pamiętam z tej lektury, nie jest
to złe, bo dzięki temu czułam się, jakbym czytała książkę po raz pierwszy. Po
polsku „Emilka szuka swojej gwiazdy”, po angielsku trafniej – wspina się…
lepiej koresponduje to z tym co Emilka robi, wspina się, aby na alpejskiej
skale wyryć swoje imię… no ale jednak książka „Emilka się wspina”, brzmi… no
nijak. Ten tom opowiada o życiu Emilki, od czternastego roku życia, do
siedemnastego, gdy dziewczyna podejmuje naukę i mieszka u swojej ciotki Ruth,
którą pamiętamy z tomu I. Emilka nie straciła, nic ze swoich marzeń, aspiracji,
wciąż pisze, marzy, wyobraża sobie, przeżywa ciekawe, a niekiedy kompromitujące
przygody. Nie traci pogody ducha, chociaż czasami ciężko, tak nie poddać się
zwątpieniu. Wciąż trwa w zamiarze niezakochiwania się, bo miłość to niewola, a
ona chce być wolna, jak ptak.
Tę
część czytało mi się wolniej, niż tom I. Bardzo dużo jest tutaj fragmentów
pamiętnika Emilki, która jak na zagorzałą pisarkę przystało, za punkt honoru
stawia sobie opisanie wszystkiego, chociaż niektóre opisy usypiają.
|
torcik makowy z kajmakiem i czekoladą na wierzchu - mniam |
Emilka
jest jednak bohaterką mniej spiżową niż Ania Shirley, bo Emilkę wkurzają inni
ludzie, daje tym uczuciom upust – czasami, kogoś nie lubi, czasami nie wytrzyma,
to takie ludzkie… jest zazdrosna o czyjś sukces… to niskie, ale ludzkie. A
jednak tej książce brakowało czegoś… nie jest zła, bo czyta się naprawdę dobrze
i szybko, ale brakuje jej ostrości. Scenki z ciotką Ruth, to trochę za mało.
No
nic, z tego co pamiętam, ostatni tom kiedyś robił na mnie wrażenie, oby pamięć
mnie nie zawiodła.
Lubię L.M Motgomery, więc do książki zajrzę.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Ta kolekcja kioskowa jest dobrym pretekstem
UsuńZa stara już jestem, niestety
OdpowiedzUsuńNie jest się za starym na takie książki
UsuńNostalgicznie się zrobiło ;) Z tej serii przeczytałam "Emilkę ze Srebrnego Nowiu", "Emilka dojrzewa" i "Emilka na falach życia", oczywiście dobre kilkanaście lat temu... ciekawe, jak odebrałabym ten cykl dzisiaj...
OdpowiedzUsuńA bo Święta to i nostalgia się trafiła...
Usuń