Zanim
zapytacie czy dziecinnieję już po całości. Zdradzę Wam, że kocham książki dla
dzieci. Oczywiście, nie wszystkie, te, które sama czytałam jako dziecko.
Chociaż czasami zdarza mi się odkryć coś nowego. Mały lord nie należy do tych starczych odkryć, pierwszy raz czytałam,
go lata temu, a że uwielbiam autorkę, gdy usłyszałam, że ta opowiastka została
wznowiona, napaliłam się okrutnie. Na nic wszelkie przeszkody, gdy po licznych
perturbacjach dotarła do mnie, nie mogłam przestać jej dotykać, oglądać, tak
jest pięknie wydana i czytać. Bo chociaż to naiwna opowiastka dla dzieci,
wzrusza mnie do łez.
Hrabia Jan Artur of Dorincourt, mieszkający w pięknym angielskim zamku, jest starym, chorym, samotnym człowiekiem. Po śmierci syna sprowadza do Anglii wnuka - jedynego spadkobiercę - oraz jego matkę Amerykankę. Cedryk Errol okazuje się pełnym wdzięku, odważnym i mądrym chłopcem. Chłopiec uważa dziadka za najwspanialszego i najlepszego człowieka na świecie. Do tej pory hrabia nie był tak traktowany. Pod wpływem wnuka zmienia się z zrzędzącego i zagniewanego człowieka w osobę potrafiącą cieszyć się życiem i znajdującą radość w pomaganiu innym.
Na
początku mamy przystojnego i młodego trzeciego z kolei syna lorda złośnika. Ów lord,
hrabia, zawiedziony poczynaniami starszych synów, nie lubi najmłodszego, trochę
dla zasady, trochę dlatego, że on nadawałby się na dziedzica, ale z mocy prawa
być nim nie może. Gniew hrabiego osiąga apogeum, gdy jego najmłodszy syn żeni
się z ubogą sierotą, damą do towarzystwa. Hrabia wyrzeka się syna. Jednak
miłość młodego małżeństwa, kompensuje utratę kontaktu z hrabim, który wcale nie
był kochającym ojcem. Jedyne za czym tęskni kapitan Erroll to sielskie
otoczenie jego rodzinnego domu. Młodej parze rodzi się syn, a kapitan ciężko
pracuje by utrzymać synka i Najdroższą, swą żonę, której nie nazywa inaczej, a
w ślad za nim, tak będzie nazywał ją i syn. Wiodą szczęśliwe życie, pełne
miłości i ciepła, aż kapitan umiera. Młoda wdowa, pragnie, aby jej syn nie
stracił radosnego dzieciństwa, wychowuje go skromnie, ale z ogromną miłością.
Skutkiem czego chłopiec jest pogodnym, radosnym dzieckiem, zjednującym sobie
samych przyjaciół. Aż tu pewnego dnia z Anglii przybywa prawnik, oznajmiając,
że dwaj synowie hrabiego również zmarli i jedynym dziecińcem jest Cedrik.
Jednak gniew spowodowany nieodpowiednim małżeństwem najmłodszego syna nie
okrzepł. Hrabia życzy sobie, aby Cedrik mieszkał z nim, ale nie życzy sobie
widzieć jego matki. Jednak prędko oficjalne i suche serce angielskiego prawnika
zostaje stopione przez urok Cedrika i jego matki. Prawnik, obawia się jak
zamieszkanie z tak ponurym, oschłym i złośliwym dziadkiem wpłynie na tego
dobrego i pogodnego chłopca.
Tak,
jest to opowiastka dla dzieci. Opowiastka z morałem, o tym jak dobro i serce
mogą skruszyć lód, najbardziej zmrożonego serca. Ta książka opowiada o dobru,
które zło zwycięża. Cedrik może być wzorem, który pokazujemy dzieciom. Jest na
wskroś dobry, altruistyczny, ma niewyczerpane pokłady empatii, uśmiecha się do
całego świata i wierzy, że świat ten uśmiech odwzajemnia. Uczy tego podejścia,
mimowolnie, wszystkich dookoła.
Tym
razem poznałam tę historię w tłumaczeniu Jana łozińskiego, który znany jest z
tego, że chce przybliżać język powieści, odbiorcy. Stara się oddać sposób
wyławiania się poszczególnych bohaterów, błędy stylistyczne, ortograficzne. Na
pewno książkę czyta się lepiej, cieplejsza jest w niej atmosfera. Kolejny raz
tłumaczenie Jana Łozińskiego, pozytywnie mnie zaskakuje.
Napisałam
na początku, że wzruszyłam się do łez. To prawda, miałam świeczki w oczach, bo
ta książka tak pięknie opowiada o uczuciach, o transformacji charakterów,
zawiera w sobie pokłady ciepła i czułości. Nie mogłam sobie nie pochlipać.
Znowu dałam się oczarować!!
Jeśli
ktoś myśli o tej książce, jako o pomyśle na prezent to jest to też bardzo
trafny wybór. Twarda okładka, solidna oprawa, piękny papier, ryciny. Sama bym
się ucieszyła, gdybym dostała taki dar.
Polecam!!
Bardzo, bardzo gorąco!!!
Uwielbiam tę autorkę. Książki jej czytałam lata temu z rumieńcami na twarzy. "Małego lorda" pamiętam jednak najmniej. Chyba był dla mnie troszkę "chłopięcą" lekturą, a ja łatwiej identyfikowałam się z bohaterkami - dziewczynkami :)
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak z chęcią sobie tę książkę przypomnę.
Oooo muszę sobie jeszcze "Małą księżniczkę" powtórzyć :)
UsuńNie czytałam Małego Lorda, ale... z półki spozierają na mnie Mali Wędrowcy i Zaginiony Książę tejże autorki. Nie wiem czy sobie nie zrobię powtórki przez Święta, chociaż ustawy, rozporządzenia i zarządzenia mnie wołają.
OdpowiedzUsuńCzytałam. Najpiękniejsza była oczywiście Mała księżniczka, ale i Lord był piękną książką. Ładne wydanie.
OdpowiedzUsuńWydanie jest piękne!!!
Usuń