Strony

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

"Kruchy dom duszy" - Jürgen Thorwald [ „Jego mózg... kruchym domem duszy"]

Ludzki organizm jest fascynującą machiną. Za każdym razem, gdy zastanawiam się o tym, jak jest skonstruowany, wpadam w zachwyt. Gdy zaś myślę o postępie jaki dokonuje się na naszych oczach, ciągle, to niemalże padam na kolana przed ludzkim umysłem, geniuszem, ale później przypominam sobie, że to ludzie znaleźli nowe zastosowanie dla cyklonu B i wymyślali nieludzkie sposoby zabijania. Ot taki paradoks. Ludzi mózg jest wielką zagadką. Dlatego z taką niecierpliwością wypatrywałam wznowienia książki Thorwalda(uwielbiam jego medyczne książki!!), Kruchy dom duszy, tytuł jest cytatem z Szekspira, odwołuje się do przekonania, że pod sklepieniem czaszki, drzemie kwintesencja, tego kim jesteśmy, jakby w opozycji do twierdzenia, że rządzi nami serce. Mną rządzi zdecydowanie mózg(chyba ma teraz wakacje też : P ).





Kruchy dom duszy to książka przedstawiająca powstanie i rozwój chirurgii mózgu. Trzeba było prawdziwej rewolucji, zarówno technologicznej, jak i w sposobie myślenia samych lekarzy, aby neurochirurgia mogła stać się pełnoprawną gałęzią medycyny.
W oparciu o dziesiątki eksperymentów na zwierzętach, a także na nieuleczalnie chorych pacjentach współtwórcy tej rewolucji przecierali nie zbadane dotąd szlaki, ryzykując przeprowadzenie operacji, na jakie wcześniej nikt się nie odważył. Thorwald wyjątkowo barwnie opisuje postaci Victora Horsleya, Harveya Cushingsa i Wildera Penfielda – byli to prawdziwi pionierzy neurochirurgii, niepospolici lekarze, którzy osiągnęli sukces, ale nieobce im też były porażki, nie mówiąc o zwykłych obawach czy niepewności.Dzieło Thorwalda to nie tylko dzieje chirurgii mózgu, które czyta się niemal jak powieść kryminalną, to przede wszystkim historia walki człowieka o poznanie samego siebie.
Głowa fascynowała medyków od lat. Sprzed naszej ery pochodzą teksty w których spisano potencjalne choroby mózgu, każda była opatrzona adnotacją o braku szansy na wyleczenie. Stopniowo zmniejszało się chirurgiczne tabu, najpierw nie otwierano otrzewnej, bo każde wtargnięcie do brzucha, oznaczało śmierć, a medyka, który porwał by się na tę profanację, czekała infamia. Na końcu zostało bijące serce, no i oczywiście mózg. Niniejsza książka opowiada o walce z tabu operacji czaszki. Gdy pomyślimy sobie o zabiegach na mózgu w dziewiętnastym wieku, gdy antyseptyka dopiero raczkowała, sprzęt był raczej rekwizytami z horroru, a diagnostyka przypominała wróżenie z ptasich wnętrzności, musimy poczuć dreszcz i… zastanowić się ile razy jesteśmy diagnozowani na ślepo, a pozorna pewność lekarza jest tylko, dobrą miną do złej gry. Thorwald przedstawia nam sylwetki ojców neurochirurgów, ludzi którzy rzucili wyzwanie śmierci, guzom mózgu i odważyli się wyważyć drzwi za którymi kryło się nieznane. To jak bardzo powolna i zuchwała była wędrówka, do spektakularnej chirurgii centralnego układu nerwowego, pokazuje Thorwald na konkretnych przykładach, pokazuje ogrom bólu i ludzkiej desperacji. Fascynująca, acz momentami wstrząsająca lektura.

Ta książka jest nieco trudniejsza niż wcześniejsze książki Thorwalda, jakie czytałam. Tamte koncentrowały się bardziej na konkretnych schorzeniach i sposobie ich leczenia, Kruchy dom duszy, bardziej skupia się na sylwetkach lekarzy, ich nazwiska będą brzmiały znajomo, dla fanów medycznych seriali, stawiali bowiem kamienie milowe, które zmieniły postrzeganie mózgu, dali nazwy schorzeniom, ośrodkom, guzom.  Lektura tej książki wymaga większej wiedzy, wiedza o mózgu jest już bardziej specjalistyczna, o ile każdy orientuje się mniej więcej, gdzie jest śledziona, to już nerw trójdzielny, może być trudniejszy do zlokalizowania. Mimo wszystko, Thorwald po prostu nie zawodzi, snuje porywającą opowieść, która nas wciągnie, ale będzie wymagała od nas uwagi, jak zazdrosna kochanka. Tej książki nie da się przeczytać w jeden, czy dwa dni.  Lubię takie książki, chociaż nie jestem dużo bardziej mądrzejsza, bo jednak moja medyczna wiedza nie jest powalająca. A!! i mam jeden zarzut, tutaj bardziej do tłumacza, użycie sformułowania szczęka dolna i górna w książce o medycynie jest sporą wpadką i troszkę podkopuje moje zaufanie do osoby, która to przekładała, czy aby na pewno zna słownictwo branżowe.




Nie mogę się doczekać aż wyjdą Pacjenci, strasznie chciałabym ich przeczytać, na półce stoi jeszcze coś Thorwalda… ehhh ależ facet umiał pisać. Oby więcej takich książek. 

2 komentarze:

  1. Ja ze znajomością Thorwalda zatrzymałam się na "Ginekologach", ale teraz właśnie na "Pacjentów" ostrzę sobie pazurki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ginekolodzy to była po prostu petarda!!

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.