Strony

poniedziałek, 21 listopada 2016

"Wilno. Rodzinna historia smaków" - Ewa Wolkanowska-Kołodziej [ smak Kresów ]

Moja rodzina od pokoleń związana jest z Galicją, nie czuję więc sentymentu do polskiego Wilna. Weszłam, chyba z powodu jesieni w jakiś dziwny czas, dopadł mnie syndrom wicia gniazda i czynienia zapasów, więc ciągnie mnie do książek kulinarnych, do kuchni. Wiem, że Agora nie wydaje złych książek, toteż apetyczna okładka nie musiała nawet szczególnie mnie kusić. Zaczęłam czytać i historia o piętnastoletnim zapasie samogonu, czy zapasie koniaku mnie uwiodła, wzruszyła. Właśnie taka będzie ta książka. Sentymentalna podróż w świat smaków z dzieciństwa, historia miłości i bliskości. Nie spodziewałam się, ale sama znalazłam coś co jadłam w dzieciństwie… wspaniałe są takie historie, pyszne, pachnące, ociekające wspomnieniami.



Książka, dzięki której kucharz zacznie czytać, a reporter gotować.Fascynująca rodzinna opowieść o Wileńszczyźnie, mieszkających tam Polakach i Litwie w ogóle.Ewa Wołkanowska-Kołodziej to zdolna reporterka, Genowefa Wołkanowska to znana na całej Litwie kucharka. Książka powstała z połączenia talentów matki i córki. 
Z książek kucharskich się korzysta, sięgając po przepisy. Z niniejszej również korzystać można, lecz czyta się ją przede wszystkim, by nie rzec dosadniej, pochłania, niczym najwspanialszego cepelina nadzianego baraniną. To fantastyczna opowieść o dzisiejszej Wileńszczyźnie i Litwie. Pisana przez Polkę, lecz niepolonocentryczna, opowieść współczesna, lecz pełna odniesień do historii. Pełną gębą reportaż z elementami eseju i mnóstwem doskonałych tradycyjnych litewskich przepisów – oto, co właśnie trzymacie Państwo w dłoniach. A coś takiego trzyma się w dłoniach nieczęsto.ROBERT MAKŁOWICZ, krytyk kulinarny i podróżnik 
Wreszcie wiem, czemu smażony chleb to najlepsza zakąska do piwa, jak smakuje hematogenas, czy kapłun pije się, czy się go je, no i czemu Litwini kochają cepeliny. Ale książka Ewy to reportaż o pokoleniach, które spotykają się przy suto zastawionym stole. Pełen humoru i miłości. Miłości do Wilna, rodziny, gotowania i do dzielenia się jedzeniem.
Autorka, obecnie mieszka z mężem w Polsce, wyjechała na studia do Polski, a sama pochodzi z polskiej rodziny z Wilna i okolic tego miasta. W tej książce chce utrwalić rodzinne przepisy, zanim pamięć o nich odejdzie. Pokazuje nam tradycję i smaki Wileńszczyzny. Dzieli się z nami rodzinnymi historiami, dyskutuje o pochodzeniu dań, o ich historii. Pokazuje, ewolucję wileńskiej kuchni, która uległa wpływom socjalizmu. Zabiera nas na gwarne targi, do wielńskich miejsc pamięci. Dzieli się z nami radami na wieleńską żonę idealną i tłumaczy, dlaczego łatwiej pogadać z Matką Boską Ostrobramską niż z Częstochowską Madonną. Tę książkę chce się czytać i chce się próbować tych dań. Pod wpływem tej lektury, sami udamy się może do źródeł naszej pamięci i wspomnimy potrawy, które robiły nasze babcie i które wraz z nimi przeminęły. Ja sama, nie mogę przestać myśleć o paluchach z makiem, mojej babci. Piękna, sentymentalna książka, wydana w pięknej formie.

Nie mogę napisać, że robię się sentymentalna na starość, bo zawsze taka byłam. Toczę bój z niepamięcią i ku zgrozie mojej Mamy, próbuję odtwarzać dania mojej Babci, które Ona robiła z głowy, tak jak Mama autorki, wszystko na oko, zero śladu na papierze. Za późno się obudziłam, Babci już nie ma, więc jestem skazana na ulotną pamięć. Autorka tej książki ocknęła się wcześniej, ratuje przepisy, coraz rzadziej odtwarzane. Wszystko przemija, smaki naszego dzieciństwa od popadnięcia w nicość zapomnienia chroni tylko nasza pamięć i chęć by do nich wracać. Zwykle to nie są potrawy modne, eleganckie, bo czy lizak robiony nad palnikiem, to coś co wrzucimy na fejsa? Czy zwykłe klusku zbiorą dużo lajków na instagramie? A przecież to smak dzieciństwa, to pachnąca kuchnia babci, to dom rodzinny, to pamięć o gorszych czasach, biedniejszych, ale pełnych ciepła i bezpieczeństwa.  Właśnie ten klimat znajdziecie w tej książce. Okraszony przepisami, pięknymi zdjęciami, to bezcenne zaproszenie do czyjegoś domu, do czyjegoś dzieciństwa.


Chciałabym, żeby powstawało więcej takich książek, dlaczego nie o każdej kuchni regionalnej, dlaczego nie o kuchni lwowskiej? Dbajmy o nasze dziedzictwo, także to kulinarne, nie dajmy się utopić w powodzi fastfoodowej nijakości. Jestem pewna, że znajdziecie w tej książce coś dla siebie. Ja odkryłam, że to co służyło za zapchaj brzuch w moim dzieciństwie, czyli chleb smażony na patelni i nacierany czosnkiem, wywodzi się z Wilna. My ciągle to jemy!! Wprawdzie nie ciemny litewski chleb, już nie smażymy na patelni, a opiekamy w tosterze, ale ciągle lubimy! Sądzę, że wypróbuję kilka przepisów z tej książki. Zapowiadają się pysznie!!


Książka recenzowana dla portalu Duże Ka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.