Wczoraj
miała miejsce premiera najnowszej powieści Doroty Gąsiorowskiej, popularnej już
autorki. Akurat uznałam, że powieść z Krakowem w tle będzie idealnym przejściem
na pożegnanie ze świętami. Tutaj mamy motyw sklepu z kapeluszami, temat sam w
sobie bardzo oryginalny, bo obecnie jest to nakrycie głowy bardzo niszowe,
kojarzone raczej z angielskimi wyższymi sferami. Akurat ja kapelusze bardzo lubię, moim
zdaniem dodają szyku i elegancji i nawet jak chodzę w wyciągniętej domowej
sukience, to z kapeluszem czuję się elegancko. Kosi się trawę inaczej. Tutaj dodatkowo mamy motyw tajemnicy
rodzinnej, temat popularny, ale i w gruncie rzeczy – życiowy. Ciężko znaleźć
osobę, która wie o historii swoich najbliższych wszystko. W większości szaf
drzemią jednak trupy, które często wypadają w najmniej odpowiednim momencie.
Temat jest więc wdzięczny, trzeba go tylko odpowiednio wykorzystać.
Ile tajemnic jest w stanie ukryć jedno serce i jedna rodzina?
Kamelia wraz z babcią prowadzą w Krakowie rodzinne atelier z kapeluszami. Pewnego dnia w salonie pojawia się przystojny dziennikarz, zainteresowany stuletnią historią tego miejsca. Jego pytania dotykają jednak spraw, o których starsza pani wyraźnie nie chce mówić. Kilka dni później Kamelia otrzymuje od babci broszkę z zagadkową inskrypcją. Czuje, że prezent ten może mieć związek z rodzinną tajemnicą sprzed lat. Dziewczyna za wszelką cenę chce ją odkryć. Tymczasem dziennikarz zaczyna być bardziej zainteresowany piękną Kamelią niż historią pracowni. Na dodatek w życiu młodej kobiety pojawia się jeszcze jeden mężczyzna…
Którą z tajemnic będzie Kamelii łatwiej rozwikłać – tę z przeszłości czy tę, która kryje się w jej własnym sercu?
Główną
bohaterką powieści jest Kamelia, dziewczę o tym egzotycznym imieniu mieszka w
Krakowie z babką Lidzią, razem prowadzą atelier z kapeluszami. Sklep ów był
dzieckiem ciotki Kamelii – która umarła. Kamelia mieszka z babką bo jej szalona
matka po romansie z Hindusem ruszyła w świat i podrzuciła matce córkę. I do
atelier w rocznicę powstania ma przyjść dziennikarz i zrobić wywiad. I
zaczynają się wysypywać wspomniane trupy z szaf. Kamelia zaczyna zauważać
dziwne zachowanie babki, która słowem nie wspomina o swojej rodzinie, a wręcz
agresją reaguje na każde pytanie. Dziewczyna zaczyna więc szukać na własną
rękę. A jakby naprawdę nieszczęścia chodziły parami, najlepsza przyjaciółka
Kamy dziwnie się zaczyna zachowywać. Dużo sekretów jak na pięćset stron. A jak
z wykonaniem.
Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami
jest powieścią na leniwe wieczory, lekką i moim zdaniem nieco powierzchowną,
chociaż autorka sięga po naprawdę ciężki kaliber problemów. Mamy i utrzymankę i
chore dziecko i tragedię w dzieciństwie i problem z relacją rodzinną i to
wszystko jest nam relacjonowane z zadziwiającą obojętnością. Tak jakbyśmy
dzwonili na infolinię i automat informuje nas, że w trosce o jakość usług
rozmowa jest nagrywana. Autorka tworzy bohaterów i odkrywa ich od świata. Mamy
starą pannę z psem, która leniwie snuje się po podwórku(w papilotach!!) i
babcię bohaterki, która znika na długie godziny. Kamelia zaś żyje swoją pracą i
życiem bliskich a ich wynurzenia kwituje stwierdzeniami typu „grunt, że
zbliżyłyśmy się do siebie”. Mnie
najbardziej zirytował pomysł pokazu z cudzych sukien i nie wierzę, że w
powieści współczesnej autorki, trafię na fragment, gdzie bohaterka stwierdzi,
że skoro jej projekty nie są gotowe to wygrzebie sukienki z międzywojnia i
zaprezentuje jako swoje!
Momentami
przeszkadzał mi długi rozbieg tej powieści i dosyć rozwlekła jednak fabuła, za
dużo jest opisów niekiedy nieistotnych, a gdy trzeba autorka gna skrótami
myślowymi i ciężko nadążyć. Przez te rozbiegi ciężko złapać rytm tej powieści.
Czy
jednak powieść mi się nie podobała? Bynajmniej.
Jest to lekka powieść na leniwe wieczory. Jest przepełniona dobrem i
wiarą w odkupienie win, tym, że nigdy nie jest za późno by próbować zadośćuczynić
za krzywdy. To opowieść o tym, że demonizujemy siłę przeszłości. Dlatego ja
ostatecznie jestem na tak. Moim zdaniem warto jest od czasu do czasu zresetować
się taką powieści. Osobiście lubię czytać tę autorkę bo w jej powieściach jest
klimat starego Krakowa i taka atmosfera, która sprawia, że warto zaparzyć
dobrej herbaty i odpłynąć w świat fikcji.
Jestem zainteresowana. Na leniwy wieczór jak znalazł :)
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam "Obietnicę Łucji" tej autorki i podejrzewam jednak, że to moje pierwsze i ostatnie spotkanie z twórczością Gąsiorowskiej. Nie jest źle, aczkolwiek nieco zbyt nudno i nijako, a tego nie lubię.
OdpowiedzUsuńJa lubię od czasu do czasu sięgnąć po taką lekką i przyjemną książkę, takie idealne odprężenie:)
OdpowiedzUsuń