Strony

piątek, 14 września 2018

"Bez słowa" - Rosie Walsh

Uwielbiam smutne książki, jestem bardzo przywiązana do katharsis w pełni rozumiem starożytnych Greków, którzy obserwowali te tragedie, by się oczyścić, apogeum, pękają tamy i w końcu serce może bić normalnie, poziom emocji wraca do normy. Dlatego, gdy pojawia się na rynku zapowiedź książki, która ma mi właśnie zagwarantować takie oczyszczenie, zwykle moja ciekawość wygrywa. Powieść Bez słowa, premierę ma mieć w październiku, ale udało mi się zdobyć ją wcześniej i mogę wam napisać, czy warto czekać. Starałam się nie czytać recenzji, żeby się nie zasugerować, nie wiedziałam więc nawet z grubsza o czym będzie ta powieść.



Sarah jest tuż po rozwodzie. Jest kobietą po przejściach, chociaż jej życie zawodowe daje jej satysfakcję, to jednak podświadomie pogodziła się, że romanse i porywy serca są za nią. Gdy poznaje Ediiego jej świat wywraca się do góry nogami. Przypadkowe spotkanie i miłość od pierwszego dnia. Wprawdzie czeka ich przymusowe rozstanie, ale oboje zaczynają odliczać dni do chwili, gdy znów się spotkają. I wszystko byłoby piękne, ale Eddie znika. Wyjeżdża i kontakt się urywa, nie odpowiada na smsy, na wiadomości. Zapada się pod ziemię, ale Sarah się nie poddaje, nie chce zrezygnować, stara się robić co się da, ale zaczyna dostrzegać dziwne symptomy, pewne wiadomości są niepokojące. Czy miłość od pierwszego wejrzenia ma sens, czy ma przyszłość?

Ta powieść rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych , opowiada o Sarah, która próbuje odnaleźć faceta, którego pokochała, a drugi przedział czasowy, to znajomość z Eddiem. To nie tylko sztampowa historyjka o miłości, tak naprawdę mamy w niej skomplikowaną problematykę, którą większość z nas, zna z autopsji, chociażby przyjaciółka Sarah, która próbuje zajść w ciążę, ale jej kumpel, który wprawdzie odniósł sukces, ale tak naprawdę wciąż siedzi w nim trauma z czasów szkolnych, gdy był wyśmiewany i prześladowany i chociaż to go wzmocniło i pchnęło do walki o siebie, to wciąż szuka aprobaty szkolnych łobuzów.
To smutna książka, książka, która może być dla nas pretekstem, żeby przeanalizować nas własny stosunek do walki o uczucie, ja osobiście nigdy nie byłam tak zdeterminowana, ale może taka determinacja to oznaka głębokiego zakochania.
Jeżeli o mnie chodzi, to nie płakałam, ale wciągnęłam się zarówno w wątek główny, jak i w wątki poboczne, książkę czyta się naprawdę szybko i dobrze.


Powiem Wam jedno, czekajcie na październik, warto!!


*tłumaczyła: Aleksandra Szymił

3 komentarze:

  1. Fabuła mnie zaintrygowała, ciekawa recenzja, myślę, że rozejrzę się za książką, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no, bardzo mnie zainteresowałaś. Chyba będę jej wyczekiwala i w końcu kupię. Lubię czasem takie książki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainteresowalas mnie swoją recenzją. Gdy wpadnie w moje ręce z chęcią przeczytam 😊

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.