Po
ciężkim tygodniu w pracy miałam po prostu ochotę na romans. Przejrzałam bestsellery
i wiedziałam, że to musi być Zapomnij o mnie. Opis mnie
zaintrygował i prędko po tę książkę sięgnęłam. Nie uwierzycie, ale ja byłam
przekonana, ze czytam powieść amerykańskiej autorki, jakie było moje
zaskoczenie, gdy dochodząc do końca książki, na skrzydełku przeczytałam, że
K.N. Haner to polska autorka a ta książka to jej debiut w gatunku New Adult.
Prócz tej powieści napisała już sporo, bo osiem powieści. No ja pierwsze
słyszę, ale sprawdzę co napisała do tej pory, zwłaszcza, że opis sugeruje, że
czeka nas sporo kolejnych powieści autorki. Czy po tej będę chciała sięgać po
kolejne?
Marshall
ma 28 lat i przyjeżdża do Nowego Jorku, by zacząć nowe życie. Do tej pory nie
był aniołem, pił, łajdaczył się, a nawet ma bardzo mroczny sekret. Wielkie
miasto ma być nowym początkiem, chce skończyć z tym – kim był przedtem. Dostaje
racę w remizie strażackiej, a później znajduje pokój do wynajęcia. To w tym
mieszkaniu pozna Sarę, piękną i tajemniczą, nieco mroczną, dziewczynę z
charakterem. I gdy już zdąży się zakochać, okaże się, że Sara ma wiele sekretów.
Ten związek ma być nie do zrealizowania i chociaż Marshall na początku się
buntuje, to w końcu i do niego dociera, że musi sobie wybić Sarę z głowy.
Pomocna w tym okazuje się Emily, którą chłopak uratuje z płonącego budynku, ale
czy można budować nowy związek, na zasadzie klin
klinem, czy ludzi można traktować tak instrumentalnie? Jakie Sekrety ma
Sara, jak zareaguje na to Marshall i czy Emily pogodzi się, z tym, że ma być
nagrodą pocieszenia? Poczytajcie a się przekonacie.
Autorka
jest postacią enigmatycznie, mamy jakieś szczątkowe dane, zdjęcie, przy braku
personaliów. Tego się nie czepiam, bo jednak nie każdy w tym wieku chce pisać
erotyki, pod własnym nazwiskiem, zwłaszcza, gdy pochodzi z małej miejscowości.
Nie wiem dlaczego akcję powieści osadzono w Nowym Jorku, ale może magia Ameryki
działa. Pewnie opis życia w USA, rozbawi tych co mieli możliwość sprawdzić jak
jest naprawdę, ale ja w Stanach nie mieszkałam, a nawet dałam się porwać
klimatowi Wielkiego Jabłka, zwłaszcza, że obecnie oglądam US Open, więc migawki
z Nowego Jorku widzę codziennie. I gdybym nie przeczytała, że autorką jest
Polka, w życiu bym się nie domyśliła.
Dostajemy
do ręki romans, z dawką erotyki, nie powiem, że dawka jest duża, bo jest kilka
opisów i to nie w nadmiernej ilości. One po prostu są. Poznajemy chłopaka,
którego los nie oszczędza, dostaje po głowie za każdym razem i czasami miałam
wrażenie, że nieważne co zrobi, to i tak coś zepsuje. O dziwo, wcale nie jest
mi żal Sary, niby miałam jakieś momenty, gdy wzbierała we mnie empatia,
rozumiałam po części jej motywy, ale finalnie, np. po opowieści Asha, nie
umiałam odnaleźć w niej współczucia, jawiła mi się bardziej jak modliszka,
kobieta, która musi mieć każdego. O wiele bardziej polubiłam Emily i byłam
wściekła na Marshalla za to jak się zachowuje, ja bym mu nie wybaczyła.
Strzeliłabym go w pysk i good by.
Jak
widzicie książka wzbudziła we mnie sporo emocji, zasadniczo powieść dla przedziału
wiekowego około trzydziestki i w dół, ze względu na raczej prostych bohaterów i
oś powieści, która koncentruje się na dylematach sercowych, jakby pomijając
pozostałe problemy, czy to głównych bohaterów, czy nawet tych drugoplanowych. Moim zdaniem w autorce drzemie spory
potencjał, jeżeli chodzi o obyczajówki i romanse może się jeszcze wyrobić i
naprawdę pisać książki w których wspomniane przeze mnie zarzuty już nie będą
obecne. Ja będę czekała.
Oj, tym razem nie moje klimaty, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńchyba nie
UsuńMoże się skuszę kiedyś, tym bardziej, że bohaterowie to nie nastolatki. I nie ma za duże erotyki.
OdpowiedzUsuńto wiele osób przekonuje
UsuńO to mnie zaskoczyłaś z tą polską Autorką!
OdpowiedzUsuńteż byłam w szoku
Usuń