Jesień panie sierżancie. Wieczory i ranki witają nas przymrozkiem. Po chodniku stukają zeschłe liście. Kocham jesień. Już widzę, że muszę dokupić herbatę, bo earl grey mi wychodzi, a nie ma nic lepszego niż solidny kubek z odrobiną cytryny. Mam nadzieję, że limit choroby wyczerpałam, ale obyło się bez antybiotyku, więc muszę wzmocnić system immunologiczny. Wrzesień był ciekawy,były jakieś koncerty, wyjścia, końcówka roweru, ale teraz mogę się zagrzebać w domu, przy świeczkach i w zasięgu dzbanka z wymyślnymi herbatkami. Zapas seriali jest. Mogłabym napisać, że dokupię książek, ale ci z Was co śledzą mnie na instagramie, czy na facebooku wiedzą, że na braki nie cierpię.
We wrześniu przeczytałam dwadzieścia jeden(21) książek. Wynik o dwie słabszy od sierpniowego, ale dalej satysfakcjonujący. Jednak jesienne włóczenie ma swoją cenę, a jak wspomniałąm w domu non stop nie siedziałam. Nawet udało mi się drugi raz w życiu zaliczyć koncert osławionego zespołu Akcent niby wiem, że disco polo jest w pogardzie, ale ja tam lubię się pogibać, nie samym Bachem żyje człowiek.
Tym razem będę miała problem z ograniczeniem się do tylko trzech dobrych książek. Zresztą powieści w oczywisty sposób słabych też miałam niewiele. Może moja intuicja lepiej działa? Cała lepiej działam jak kończą się te francuskie upały.
zacznijmy od powieści, nie tyle złych, co słabszych.
Dziskość serca to nie jest tak, że jest to żenująca książka, ale jakoś mnie nie porwała, nie spędza mi snu z powiek. Podoba mi się klimat, ale długo ze mną nie zostanie.
Bez słowa podobna sytuacja, książka ze swietnym pomysłem na fabułę, ale gdy wracam do niej pamięcią, czuję że czegoś mi brakło. Ot nie spłakałam się.
Diabelski młyn ciekawa fantastyka, cała seria naprawdę zasługuje na uwagę, ale jak mam wybrać słabszą książkę w miesiącu to mój wybór pada na tę.
I teraz pora na książkowe zachwyty. Nie wspomnę Tołstoja, bo to oczywista oczywistość. Powiem Wam, które książki ciągle we mnie siedzą. Chcę zwrócić Waszą uwagę bo moim zdaniem warto po nie sięgnąć, warto przeżyć te emocje.
Milczysz moja śliczna to tak z lżejszej bardziej rozrywkowej literatury. Kolejny tom z tak cenionej przeze mnie serii. Jak nie znacie Molly Murphy a lubicie kryminały, warto nadrobić.
Pamiętajcie, że byłem przeciw świeża sprawa, bo dopiero skończyłam tę książkę, ale powiem Wam, że co o niej pomyślę mam dreszcze, mam takie specyficzne uczucie, które jasno mi mówi, że coś z tym światem jest nie ta. I to nie od dzić.
Kamerdyner filmu jeszcze nie widziałam, może uda się w tym tygodniu. Książka zostaje w pamięci. Owszem, trudno się wciągnąć, ale finalnie, kończyłam lekturę jakby ktoś mnie skopiał po trzewiach.
Co jeszcze. W kinie nie byłam - niestety, ale oglądnęłam(po książce) Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek, film Netflixu, wizualnie śliczni, wspaniali aktorzy, połowa znana ze znanych seriali angielskich. Niestety film dostał niezrozumiałe zmiany, względem książki i jak rozumiem, że ekranizacja rządzi się swoimi prawami i nie oddaje wiernie oryginału, to jednak zmiany muszą być mądre a to co zrobiono tutaj takie nie jest i odebrało mi przyjemność oglądania. Chociaż wspominam ciepło i pamiętam raczej o tych ładnych stronach, klifach, ładnych buziach itp.
To w sumie tyle.
Wspaniałego października dla Was!!!
Świetne podsumowanie, a ja życze przede wszystkim dużo zdrowia !
OdpowiedzUsuń