Kiedy zobaczyłam tytuł Odrzania byłam totalnie obojętna. Myślałam, ze to jakieś nowe słowo, nowomowa, dziwne określenie czegoś na siłę i totalnie to zlekceważyłam. Czy skojarzyłam okładkę z iglicą i z Wrocławiem? Całkowicie nie. Zauważyłam, że to autor reportażu o Śląsku, który ciągle leży i czeka(leży książka, autor niestety nie leży u mnie na półce). Dopiero wnikliwa lektura opisu sprawiła, że chciałam przeczytać i czułam wręcz imperatyw lektury. Ziemie Odzyskane przez lata były w służbie propagandy, teraz, kolejne pokolenie, które tam przyszło na świat, zaczyna opowiadać. Autor jest dwa lata młodszy ode mnie i już ma Nike. Nie wcale się nie czuję jak przegryw. Powinnam być zawistna i zalać się żółcią, ale od pierwszej strony ta książka jest doskonała.
Nowa książka Zbigniewa Rokity, laureata Nagrody Literackiej „Nike” 2021.Włóczęgowski poemat reporterski autora Kajś.To tu, na „Ziemiach Odzyskanych”, miało po wojnie miejsce jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w dwudziestowiecznej historii Europy. To tu, w tych wszystkich Wrocławiach i Szczecinach, Polska stanęła przed jednym z największych cywilizacyjnych wyzwań – przemienieniem Niemiec w Polskę.Ale wciąż widać szwy, którymi pozszywali Polski przedwojenną i powojenną. Wyłażą france. Bo tu, na „Odzyskanych”, jest jakoś inaczej. Uliczne tabliczki przypominają piastowskie drzewka genealogiczne, zewsząd wyzierają cegły o barwie wściekłej krwi, blokowiska lokowane na prawie niemieckim, wilhelmińskie gmachy otoczone przez parkingi niestrzeżone, a jednak płatne. Tutejsi Polacy często wciąż wahają się, czy już są stąd, czy jeszcze znikąd – a niektórzy dalej snują opowieść, którą ktoś ileś tam lat temu przerwał martwym już mieszkańcom ich kamienic.I dlatego ja, kundel „Ziem Odzyskanych”, zlepiony z tutejszych i przyjezdnych, ruszyłem w tę dziwną podróż po „Odzyskanych”, po Poniemiecczyźnie, żeby to wszystko ujrzeć na własne oczy.
Zbigniew Rokita, rocznik
`89, urodził się na Zimiach Odzyskanych, ale mając świadomość historyczną, wie
że to nie są żadne Odzyskane ziemie, że ta nazwa tak go uwiera, że woli zwrot
Ziemie Wyzyskane, ale finalnie forsuje określenie Odrzania, jako krainy
skupionej wokół wielkiej rzeki, w opozycji do Wiślanii, czyli ziem które
polskie były, są punktem odniesienia, nie muszą udowadniać swojej polskości(ja
tam nie wiem, ja ciągle musze się tłumaczyć z chodzenia na pole i z
nakastlika). Tak jest słaby punkt tej nazwy, wszak Olsztyn i Gdańsk nie leżą
nad Odrą, ale to niuans. Ta książka jest tak niesamowicie dobra, nowoczesna. Ona nie pisze o bohaterstwie, nie
hołduje kresowej wspaniałości. Dla Rokity nie ma świętości, pisanie dobrych
rzeczy o Niemcach? Zestawienie małych niemieckich chłopców z powstańcami(to
akurat przywołanie pewnego komentarza, ale wciąż). To historia oswajania obcej
ziemi, ziemi w której leżą zmarli Niemcy, w której na każdym kroku są ślady po
historii, połączone ze strachem o tymczasowości. Jak późno granice zachodnie
zostały uznane. Jak one się kształtowały, jakie były koncepcje i co miał z nimi
wspólnego Roman Dmowski.
Wspaniała i polecam! |
Ta książka to tak
nietuzinkowa historia o przeszłości, o której się nie mówi, tak mało się wie.
Pochodzę z drugiej strony Polski, my tutaj jesteśmy od wieków(sama się śmieję,
że jestem lokalnym Radziwiłłem), więc te problemy autora są mi obce. Nie wiem
co to strach, gdy pod domem zjawia się ktoś z aparatem fotograficznym, nie wiem
jak to jest posługiwać się sztućcami ze swastyką, mieć ceramikę z inskrypcjami po
niemiecku. Jedyne analogie jakie, moim zdaniem, mogą występować z innymi
miejscami w kraju, to sytuacja gdy ktoś mieszka w domu pożydowskim i ma ten
strach, wyrzut sumienia, ale to łatwo ukryć, powiedzieć, że tak naprawdę było
inaczej. Mieszkanie w Odrzanii zaś jest faktem. Deportacje, przesiedlenia były
potężną machiną.
Zbigniew Rokita obala
wiele mitów, chociażby ten o Wrocławiu jako drugim Lwowie, przedstawia mniej
znane ciekawostki, co wspólnego mają Wały Chrobrego i drugi najważniejszy Szczeciniak
w historii, ile cegieł z Wrocławia pojechało do Warszawy itp. Oraz co wspólnego
ma Mission Impossible z Dolnym Śląskiem.
Bardzo polecam. Wspaniała,
dobra, ogromnie ciekawa książka którą czyta się jednym tchem.
Widać, że autor wykonał kawał dobrej roboty!
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Podoba mi się
OdpowiedzUsuńCzytałam Kajsia, świetna książka. „Odrzania” mam w planach
OdpowiedzUsuń