Strony

niedziela, 25 lutego 2024

"Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów" - Aleksandra Kozłowska


 Mamy do czynienia z renesansem zainteresowania wsią. Druga chłopomania, ale mam nadzieję, że w mądrzejszym wydaniu. Nie wpatrujemy się w wieś ślepo kopiując jakieś ludowe zwyczaje, czy wzory, ale oto pochylamy się nad historią wsi. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki Ambulans jedzie na wieś byłam bardzo ciekawa, bo po pierwsze uwielbiam wątki dotyczące historii medycyny, a po drugie jestem świadoma swojej wiejskiej historii, co ja gadam ja ciągle mieszkam na wsi. Podtytuł zawęża tematykę, oto pojedziemy śladami objazdowych stomatologów.

 


Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów
Deszcz czy mróz, skwar czy roztopy… nie było wyjścia, ojczyzna w potrzebie. Młodzi dentyści, najczęściej świeżo po studiach, pakowali narzędzia i ruszali w teren.

Plombowali, czym mogli, częściej rwali. Tłumaczyli, jak używać szczoteczki do zębów. Walczyli nie tylko z szalejącą próchnicą, ale z ludzką niewiedzą, bólem i strachem. Zdarzało się, że musieli przyszyć odcięty palec albo odebrać poród.

Niektórzy na ich widok uciekali, choć częściej ustawiały się kolejki. Nic dziwnego, uzębienie obywateli przypominało stolicę w ruinie. Dla wielu pacjentów był to pierwszy w życiu kontakt z lekarzem. Ból zębów leczyło się wódką i okładami z piasku.

Reportaż Aleksandry Kozłowskiej to nie tylko fascynujący, chwilami mrożący krew w żyłach kawałek historii polskiej medycyny. To także barwny portret powojennej wsi, obyczajów, przesądów, warunków, w jakich żyli ludzie. Wreszcie wyjątkowa opowieść drogi, w którą autorka rusza śladami swojej mamy i innych wędrownych stomatologów z czasów PRL.


Aleksandra Kozłowska, reporterka, zafascynowana przeszłością swojej mamy, zabiera swoją rodzinę śladami swojej mamy, która jako młoda absolwentka, tuż po studiach pracowała w stomatologicznym busie. Przenosimy się w lata stalinizmu, bezpośrednio po wojnie, gdzie na prowincji potrzeby są ogromne, ludzie mają kolosalne problemy z zębami – dowiemy się z książki o tym, że te problemy towarzyszyły człowiekowi od zarania, ale sieć przychodni nie jest rozwinięta. Większa część kraju to biedne wsie, przysiółki, do których nie prowadzi nawet cywilizowana droga. Młodzi, tak dziś jak i wtedy wolą miasto, na szczęście nasz komunistyczny kraj ma coś takiego jak przymus pracy i tak na wieś ruszają dentyści. Nie ma infrastruktury, zatem by jak największej ilości osób pomóc, w trasę ruszają specjalne busy, dostosowane do bycia mobilnym gabinetem stomatologicznym. Ekstrakcje, borowania, dużo próchnicy, głównie dzieci. Ciekawa historia o nieznanym epizodzie polskiej stomatologii.

 

Nie miałam pojęcia, że była taka akcja. Nie wiedziałam o stomatologicznych busach. Ach jaką wdzięczność czuję, że moi rodzice prowadzili mnie regularnie do stacjonarnego gabinetu. Jaki postęp dokonał się w pół wieku. Ta książka jest z jednej strony sentymentalną podróżą po biografiach młodych stomatologów, którzy walczyli o dobre uzębienie mas. To podróż do wiosek, gdzie czas się zatrzymał, ale żyją tam wciąż ludzie, którzy pamiętają panią dentystkę, są zdjęcia, kroniki, to wszystko jest pretekstem do podróży w przeszłość.

Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po tę książkę, bo pokazała mi nieznany aspekt historii, momentami opisy mroziły krew i wywoływały dreszcze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.